Dziś nie zamierzałam robić nic. Miałam jakiś obrazek do dokończenia, jakiś obiad... Tylko wyszłam do ogrodu wyrzucić obierki na kompost, zaginęłam na dwie godziny. Było fajnie, dość rześko, ale przyjemnie. Posprzątałam pod jabłonią, poprzycinałam suchelce, budleję, ogrodówki. Nawet ćwierci roboty nie zrobiłam, ale jestem zadowolona, bo trochę się poruszałam, ptaki śpiewały. Dostałam opieprz od wróbli, które znalazły nową kryjówkę w mojej jedynej tui. A ja im potrząchłam gałęziami.
Resztę zrobię jak pogoda będzie ładna i będzie mi się chciało.
Zdjęć w ogrodzie nie robiłam, bo ręce miałam brudne, a potem mi się nie chciało. Widziałam nowe irysy, przylaszczki i całe mnóstwo krokusów. Ma padać w nocy śnieg, wszystko mi poprzykrywa
może jednak zmienia zdanie...
Na razie kilka z wyjazdu CD
Bernikle białolice
Domek, w którym mieszkamy zawsze w PN Ujście Warty
Taki landszaft
gęgawy
Łabędzie krzykliwe
Skowronek
Potrzeszcz