Kto z nas zakręconych na zielono posiadaczy większych czy mniejszych ogródków, gdzie choć w odrobinie gości cień i rosną hosty, nie słyszał o uroczej miniaturce o niebieskich, mysich uszkach ręka w górę! Założę się, że... żadnej nie zobaczę. 'Blue Mouse Ears', bo o niej oczywiście mowa, to w istocie bardzo popularna hosta.
Czemu to zawdzięcza?
Bezapelacyjnie swoim
oryginalnym listkom, które są
- okrągłe,
- lekko pofałdowane,
- nieco wklęsłe,
- wyjątkowo grube
(o takich liściach mówi się, że są bardzo dobrej czy wręcz znakomitej substancji... ta zaś czyni je odpornymi na zakusy ślimaków)
-
niebieskawo wybarwione,
- nisko osadzone na krótkich ogonkach
i faktycznie przypominają mysie uszka !!!
('Blue Mouse Ears' w drugim sezonie w moim ogrodzie... zdjęcie z
12.05)
Ciasno obok siebie ułożone listki tworzą
gęste i symetryczne kępki o niewielkich rozmiarach, które z reguły nie przekraczają
15 do 20 cm wysokości i około
30 cm szerokości. To zaś predestynuje 'Blue Mouse Ears' jako roślinę idealną do nasadzeń pojemnikowych na tarasy, balkony oraz do bardzo małych, wręcz tycich ogródków.
Warto wspomnieć także o jej
kwiatach, które są:
-
w kształcie dzwonkowate
- w kolorystyce bladolawendowe w paseczki,
- nisko osadzone na krótkich i grubych łodyżkach
- stosunkowo duże
(Początek kwitnienia 'Blue Mouse Ears'... zdjęcie z
8.07)
Kwitnąc w lipcu, rozświetlają cieniste zakątki i dodają im niebywałego uroku. Wszystko to sprawia, że nie sposób obok tej hosty przejść obojętnie!
I jeszcze
tempo wzrostu: umiarkowane, ale całkiem
zadawalające.
Nie dziwi zatem fakt, że 'Blue Mouse Ears' zyskała wiele prestiżowych nagród i tytułów. Nie dziwi i to, że świat na jej punkcie z deka oszalał i zaraz też pojawiło się ciśnienie na powołanie do życia kolejnych host o mysich uszkach. Hodowcy i hybrydyzerzy zatarli ręce i zgodnie z zasadą:
Jest popyt, jest podaż 'myszki' zaczęły się... mnożyć i... mnożyć a wśród posiadaczy host szybko dała o sobie znać zgubna przypadłość zwana myszoholizmem
Cofnijmy się jednak parę kroków. Jak się to zaczęło?
>>>
1988 Emile Antoine i Jane Deckert z Hampstead w stanie Maryland dostają w prezencie miniaturową hostkę o niebieskawym wybarwieniu, będącą mutacją hosty 'Blue Cadet'. Prezent zostaje zasadzony i chwilowo... słuch o nim ginie.
>>>
2000 Zapomniana hostka zostaje przez swoich właścicieli niejako odkryta na nowo a z uwagi na podobieństwo jej okrągłych i mięsistych listków do mysich uszek zyskuje stosowne imię.
>>>
2001 'Blue Mouse Ears' zostaje po raz pierwszy przedstawiona szerszej publiczności w Raleigh w stanie Karolina Północna. Ma to miejsce na konwencie amerykańskich hościarzy (AHS). Z miejsca wzbudza żywe zainteresowanie i zostaje wylicytowana za sumę 250 $!
>>>
2002 Hosta zostaje oficjalnie zarejestrowana w ICRA (International Cultivar Registration Authority).
>>>
2003 'Blue Mouse Ears' pojawia się na rynku i ten rynek... podbija!
>>>
2004 American Hosta Society przyznaje jej
Best Blue Leaf Award.
>>>
2006 American Hosta Society przyznaje jej
Benedict Garden Performance Award Honorable Mention.
>>>
2008 American Hosta Society przyznaje jej
Benedict Garden Performance Award of Merit
a
American Hosta Growers Association uznaje ją za Hostę Roku (
Hosta of the Year) .
>>>
2011 American Hosta Society przyznaje jej najwyższe wyróżnienie,
Benedict Garden Performance Medal.
Także
Royal Horticultural Society wyróżnia ją
AGM (
Award of Garden Merit), nagrodą za szczególne walory ogrodowe.
No i 'Blue Mouse Ears' rodzi swoje potomstwo. Pojawiają się jej sporty a później sporty jej sportów. Powstaje całkiem niezła, hościana 'mysia' dynastia. Z czasem na skutek krzyżowania 'Blue Mouse Ears' z innymi hostami pojawiają się też jej hybrydy. A rynek to wchłania i - mimo wysokich cen - chce coraz więcej. Nowe hostki o zabawnych nazwach wabią nowymi barwami i kształtami. Niebieskości mieszają się z bielą, kremem, zielenią, limonką i żółcią, są mniej lub bardziej regularne a czasem wręcz pstrokate (
streaked), utrzymują kolory w trakcie sezonu bądź się przeobrażają, pozostają okrągłe lub przybierają formę nieco wydłużoną, falują bądź fale prostują, zasadniczo są mniejsze, porównywalne, rzadko większe od macierzy. Jest w czym wybierać. Jest na czym oko zawiesić!
A oto i listki 'myszek' z mojego ogrodu:
Blue Mouse Ears
Dancing Mouse - Snow Mouse
Lucky Mouse - Desert Mouse
Green Mouse Ears - Smiling Mouse
Little Ice Mouse - Itty Bitty
School Mouse - Frosted Mouse Ears
Holy Mouse Ears - Happy Mouse
Funny Mouse - Giantland Sunny Mouse Ears
Niestety wielu odmianom brak stabilności, co sprawia, że często regresują. Innymi słowy zanikają w nich cechy je wyróżniające i hosty te powracają do liści typowych dla 'Blue Mouse Ears'. Niefajnie, jeśli uprzednio za taką odmianę zapłaciło się kupę kasy.
('Snow Mouse' w drugim sezonie w moim ogrodzie i... już postanowiła się zbiesić... zdjęcie z
12.05
Mimo interwencji z mej strony - przyznaję jednak, że stosunkowo późnej - w kolejnym sezonie wróciła wybarwieniem do macierzy)
Z drugiej strony jednak brak stabilności wśród 'mysiej' rodziny owocuje kolejnymi sportami! Trzeba tylko uważnie obserwować 'myszy' w swoim ogrodzie a nuż... trafi się nam gratka!
Takim szczęśliwcem jest nasz kolega, Piotr
Gadający z Ogrodem. Na swoim koncie ma już oficjalnie zarejestrowaną 'myszkę' o zielonych listkach. To 'Rookie Mouse', sport 'Holy Mouse Ears'. Obecnie zaś obserwuje w swoim ogrodzie aż 3!
pstrokato wybarwione sporty 'Blue Mouse Ears'. Piotr, trzymam kciuki za te 'myszki'!
Zainteresowanych odsyłam do blogu Piotra do działu poświęconego hostom miniaturowym
>> W moim ogrodzie <<
Trzeba tu jeszcze wspomnieć, że praca wielu fachowców nad powiększeniem 'mysiej' familii przy jednoczesnym braku obowiązku rejestracji skutkuje tym, że na rynku pojawiają się hosty bardzo podobne czy niemal identyczne z już istniejącymi. Wedle wskazań holenderskiego hodowcy i twórcy wielu 'myszek', Jana van den Top:
'Mighty Mouse' = 'Lucky Mouse'
'Mouse Trap' = 'Snow Mouse'
'Pure Heart' = 'Desert Mouse'
I pewnie jeszcze z kilka takich par a nawet i trójkątów czy czworokątów można by stworzyć. Stawia to myszocholików przed arcytrudnym dylematem, niemalże z gatunku egzystencjalnego:
Brać czy nie brać, skoro różnicy praktycznie nie widać? Oto jest pytanie.
Mimo jednak przedstawionego wyżej ryzyka tudzież wodzenia na manowce, amatorów na 'myszy' nie brakuje... także wśród Zielonozakręconych, czego sama jestem... żywym dowodem.
Czas na zapoznanie się z 'mysią' rodzinę bliżej i z imienia. Poniżej wskażę przedstawicieli rodu, którego protoplastą stała się 'Blue Mouse Ears' a także hosty z nią spokrewnione w stopniu dalszym oraz te, które z 'Blue Mouse Ears' nic wspólnego nie mają a - na zasadzie ogrzania się w blasku glorii i chwały - do bycia 'myszą' pretendują
.