Efcia, dziękuję. Co do kaliny, nie czekaj, przesadzaj. Jest wytrzymała, na pewno dobrze to zniesie. Z naszymi (bo mamy dwie) robiliśmy różne "straszne" rzeczy i doszedłem do wniosku, że to jedna z tych roślin, którym trudno zrobić krzywdę. Chyba już nawet wspominałem o tym, że z uwagi na garaż przesadzaliśmy/przesuwaliśmy z jednego doła do drugiego z pomocą linki holowniczej i samochodu. Przeżyła i pięknie rośnie.
Miłko, dziękuję, ale z tym zadbaniem to różnie bywa. Nie zawsze już znajduję w sobie dostatecznie dużo sił, by wszystko na czas wyplewić, tym bardziej, że stale mam nowe pomysły i nakładam sobie dodatkowej roboty (w tym roku zamknąłem dwie ścieżki i wygospodarowałem dodatkową przestrzeń, zarzuciłem ziemią i kompostem, powsadzałem nowe rzeczy. I choć utrudniło mi to dostęp z wiadomych przyczyn do niektórych nasadzeń, ogrodnicza dusza wzięła górę. Jeszcze jeden kawałek gruntu wyrwałem w narożniku blisko kompostownika przez podniesienie rabaty. I tak sobie skutecznie ograniczam czas na plewienie i zadbanie o trawnik. Zamiast zmniejszać, bo pesel nie młodnieje, to ja na odwrót.
Elu, niestety nie znam odmiany, nie było etykiety, jakoś tak sprzedawano wtedy jak leci, może jakiś domorosły hodowca pozbywał się materiału, nie pamiętam dokładnie. Spodobał mi się kolor kwiatów, więc ją wziąłem, było to mniej więcej w tym samym czasie, co z Calsapem. Próbowałem sam porównywać z różnymi odmianami i jeśli brać pod uwagę kwiaty oraz wysokość, do jakiej może dorastać (bo jest już pokaźnych rozmiarów), najbliżej jej chyba do Doubravy. Ale pewności nie mam. Jestem z niej bardzo zadowolony, bo rośnie w miejscu, gdzie ma sporą konkurencję, napiera na nią Calsap, przysłania ją trochę dość silnie rozwinięta boczną gałęzią (chyba będą musiał mu ją przyciąć), a ona i tak daje sobie świetnie radę, jest właściwie samoobsługowa.
Kalinę możesz spokojnie ciąć, wytrzyma wiele, takie jest przynajmniej moje doświadczenie. U mnie, jak widzisz na poniższych zdjęciach, obie są mocno podkasane, za dużo miejsca zajmują, staram się im trochę wyrwać. Ciąłem je wielokrotnie, myślę, że to im nawet sprzyja. Zresztą po podcięciu trzeba już tego pilnować i właściwie rok w rok trzeba coś wyciąć.
Aniu, dziękuję. Na kawkę zapraszam. A co do Wiki, no cóż, też mam czasem skojarzenia z Montym. Fajnie by było, szczególnie przy mojej niepełnosprawności, żeby mi czasem coś przyniosła, bo coraz częściej czegoś zapominam. Na razie tego nie potrafi, a ja jakoś się nie kwapię do jej musztrowania. Wystarczy mi chyba, że przestała wyjmować sadzonki i ganiać z doniczkami. To też dużo.