Aguś jak by u Ciebie tyle śniegu nasypało co u mnie to by do maja nie stopniał
bo na pólnocy zawsze chłodniej choć Bałtyk zimą ciepły
Przebiśniegi rosna w wyjatkowym miejscu cienistym za domem teściowej,na dodatku zimą każdy snieg zjeżdża z dachu na nie i robi się warstwa dwu metrowa
jak już zrobię porządek w całym ogrodzie to tam idę i trochę go wyrzucę i napowietrzam wiec różnica jest dwóch tygodni,ale teraz już przekwitły,żonkile lada dzień zakwitną,do nas wróciła zima na 12 h,rano w sobotę było biało,ale byłam wykończona EDK więc fotek nie zrobiłam a było naprawdę pięknie,dzisiaj już po śniegu,dziękuję Bogu za ten śnieg bo w najbliższych dniach ma być tylko słońce i ciepło,jak to u nas mówią wiosna przychodzi w góry wraz z Wielkanocą.
My te chłodne dni mieliśmy z chmurami więc mrozu nie było jutro i we wtorek ma być -4 ale hortensje ogrodowe okryłam w piątek,jedna może zakwitnie ale druga raczej nie.
Krokusy są z tego roku,jak usłyszałam że wpiatek spadnie śnieg to zabrałam siostrę we wtorek do Chochołowskiej,było bajecznie pięknie i 18 km zrobiłyśmy bo doszłyśmy do przełęczy Bobrowieckiej połowa szlaku na Grzesia.
Ja mam podobną ziemię ale ja tez swoich roślin nie podlewam,tylko w tedy gdy spadnie deszcz zbieram wodę i podlewam,azalie,rodki,hosty,hortensje.
Miłko oby nam w tym roku zimna Zośka tez odpuściła
ale raczej to mało prawdopodobne bo w tamtym roku jej nie było
Oj wszystkie te piękne widoki szybka przemijają,czekamy na pierwszego kwiatka w ogrodzie a nawet się nie spostrzeżemy jak szybko wszystko przekwita.
Datury uwielbiam i sa ze mna chyba jak przywędrowały na rynek z 16 lat
Szwagierka przywiozła mi je z Opola.
moje dalie w doniczkach rosną i w wielkim tygodniu wyniosę je juz na pole i wszystkie pelargonie z parapetów,poprzycinam i po robię nowe sadzonki bo po mimo kilkunastu parapetów w domu i klatki schodowej wszystko tonie w doniczach około 90.sztuk
tak jest jak wszystko chce się mieć,pomidory,lobelie,35 szt dali i 40 pelargonii.
Dlatego datury już wyniosłam i są wniesione na ganek.
Po krokusach we środę cały dzień spędziłam w lesie na strojeniu drewna,trzeba nadmiar sadełka spalić,ale w moim wieku to juz trudniej
Ja mam 3 hortensje ogrodowe w doniczkach dwie pewno zakwitną a trzecia szczur obgryzł w stajni po mimo że były dwie jedna cholerze zasmakowała i to tuż przed samą wiosną
ale na szczęście całej nie zeżarł
już dwa pędy wypościła
Zanetko dziękuję
tego widoku nie da się opowiedzieć kto to zobaczy to czuje się jak w raju.Wiem że wszędzie jest bardzo sucho i deszcz jest bardzo potrzebny,ale nie wszyscy na deszcz moga liczyć
ludzie ze Świata przyjeżdżają,nawet murzynów widziałam
tak czarnych jak węgiel,może mieszkają w Polsce ale podziwiam że dwiedzili krokusy.
Nie chwaliłam się ale w piotek wyruszyłam na kolejną Ekstremalna drogę krzyżową,po mimo pogody psiej,całą trase padał śnieg z deszczem,wybrałam się tym razem z Zawoi do Kalwarii Zebrzydowskiej 38 km, na babia poszło 11 osób nie wiem czy ją w całości przeszli bo warunki niesprzyjające.Ja wyruszyłam sama z nadzieją ze do kogoś się podłącze,mijając gróbkę turystów,spotykałam kolegę z mojej rodzinnej miejscowości chodziliśmy do podstawówki jest starszy kilka lat,miał być bo chciał iść przez Babią ale pogoda fatalna więc zrezygnował,przed nami było kilku Panów co wystartowali jak strzała od kościoła,powiedziałam koledze że jak chce się pewniej czuć to musimy wzrokowo mieć kontakt z innymi i tak było do trzeciej stacji w Zawoi Przysłop,po godzinnym maratonie pod góre kolega pewno miał dość,dwóch poszło przed nami jeden skręcił ndo Wadowic,jeden spytał się nas czy może z nami iść okazało się ze tak jak ja jest z Zawoi Wełcza rejon Opacznego.Więc od 3 Stacji szliśmy w trojkę mijając tylko 6 młodych dziewczyn,które może zaczęły swoją drogę krzyżowa z tego właśnie miejsca,szliśmy w milczeniu każdy przeżywał tę drogę po swojemu rozmyślania czytaliśmy indywidualnie.Od czasu do czasu sprawdzaliśmy czy nie zeszliśmy ze szlaku,bo nocą we mgle śniegu ciężko się idzie w terenie którego się nie zna.
Zawojanin miał dobra kondycje bo tak jak ja chodzi po górach natomiast kolega Krzysiek pracuje 5 dni w tygodniu po 12 h i po pracy biega jakąś rundkę,po górach chodzi ale nie tak jak ja często.
Na całą trasę 3 x zgubiliśmy szlak i musieliśmy go szukać,będąc w połowie trasy byłam przerażona że jeszcze do celu jest tak daleko,ale to ja maszerowałam na przedzie i nadawałam tempo,dopiero km przed celem całkiem zpowolniłam krok bo kolega Krzyś był na maksa wykończony ostatnie metry były pod góre i miał kryzys,ale właśnie o to chodzi w tej EDK aby po upadku się podnieść i dojść do celu,ktoś zgubił krzyż i ja go znalazłam miałam więc dwa,które zostawiłam w Kalwarii,to była najcudowniejsza moja droga krzyżowa ze względu na warunki atmosferyczne,szliśmy w wodzie i błocie po kostki,przedzieraliśmy się przez krzaki gdy zgubiliśmy szlak wyszło 41 km,o 4.15 dotarliśmy do Klasztoru gdzie we łzach podziękowałam Bogu za to co przeżyłam,mam nadzieję że za rok spotkam się tez z innymi może na Babiej.Oby było zdrowie,wieczór o 21 zasnęłam jak Reks i wierzcie mi dzisiaj juz pobiegłabym na Babia ale mam inne obowiązki.wczoraj skroiłam 10 kg mięsa na kiełbasę w drobna kostkę i jutro wędzimy.
Jadąc do Centrum przed EDK dwa stada łań po 20 osobników zeszło z lasów na pola aby się popas przed opadem śniegu.
Pierwsza stacja rozważania EDK.
Od tej stacji 3 idziemy juz w trojkę.
Tak bylo wczoraj rano.
I krokusy tegoroczne z doliny Chochołowskiej.
Spotkane Trojaczki na szlaku w Chochołowie piękna sprawa.Tata pchał wózek a mama ciągła z przodu za szelki jak konik,jak się chce to wszystko można.
pozwolili nam sie sfocić,bo takie widoki to rzadkość.
Nawet koń się kobził w krokusach na siwej polanie
A tu Niemka medytuje