Dorotko, pan leśniczy wywiązał się z obietnicy
, czy na obiadokolację była sama śmietana?
Przedwczoraj skoczyliśmy za płot, grzybki były /głownie czerwone kozaki/, ale widać już, że umęczone upałem i brakiem wilgoci. Wczoraj troszkę popadało, dziś w/g prognoz też ma padać, liczę na wielki wysyp w sobotę, kiedy to pojedziemy penetrować duży las, wszak muszę mieć czym woreczki napełniać
Ewuś, w sobotę pobudka o 5:00 i dawaj z nami w las!
Aguś, bór do którego jeździmy, jest bardzo przyjemny jeśli chodzi o spacerowanie i grzybobranie, praktycznie zero krzaków, jedynie baaardzo duże, stare drzewa, ściółka to w zasadzie tylko suche liście, prawdziwki widać jak na dłoni
Jeśli chodzi o mieczyki, to trafiły do nas jakby to powiedzieć.. nie z mojej woli
Nie żebym nie lubiła w/w, wręcz przeciwnie, po prostu nie zamierzałam "pakować się" w kolejne kwiaty, które trzeba wykopywać na zimę, bo już trochę takiego przybytku mamy
Teraz każdy dzień to oczekiwanie, aż zakwitnie kolejny, co jeden to piękniejszy egzemplarz!
Wczoraj troszkę popadało, ale duchota jak była, tak jest, obrzydlistwo!
Ewuniu, o grzybkach będę pamiętać
Jeśli chodzi o ZUS, to mam kolegę w pracy, który na dniach miał przejść na emeryturę, no i przejdzie...za 7lat...
Pracował określoną /wymaganą/ liczbę lat w tzw warunkach szkodliwych jako modelarz odlewniczy, z tego właśnie tytułu nabył prawa do wcześniejszej emerytury, a przynajmniej tak Mu się wydawało..
Co się okazało?
Otóż modelarz odlewniczy, wtedy kiedy Jasiu na tym stanowisku pracował, jak najbardziej był na liście zawodów szkodliwych, ale już nie jest,o! Paranoja! Brać od nas kosmiczne pieniądze państwo potrafi, daje już nie tak chętnie, szkoda słów..
Jasiek odwołał się do sądu, ale jak wiadomo, wygrać z ZUSem, to tak jak trafić szóstkę w totolotka
, oby Tobie się udało Kochana..
Asiu, wielki cyc by się zgadzał
, ale żeby zaraz Madonno ??
Mieszkamy we wschodniej części Mazowsza, Mińsk Mazowiecki się kłania
, ale to chyba nie ma większego znaczenia, z tego co mi wiadomo, wysyp grzybków był/jest
w całym kraju
Gosiu, las do którego obecnie jeździmy, znamy słabo, a jest ogromny..
Raz zabrał nas tam kolega w ubiegłym roku, za drugim razem pojechaliśmy sami i oczywiście się zgubiliśmy, nogi nam w d...
weszły, nim znaleźliśmy właściwą drogę do samochodu
Kociaczki w porządku, poza tym, że Niebieski nie wiedzieć skąd pchły złapał, i nijak nieproszonego towarzystwa się pozbyć nie możemy, jakaś rada?