Marysiu Dziękujemy! trudno to nazwać projektowaniem, to raczej wypadkowa moich wyobrażeń, możliwości finansowych oraz możliwości majstrów
Ale nam się podoba i bardzo się cieszę, że Tobie też!
Jest przytulnie, miło, dość łatwo się sprząta (co jest nie do przecenienia) i w ogóle jest zupełnie inaczej niż w mieście.
Chryzantemy pochodzą z Ukrainy, W. przywiózł jeszcze przed wojną. Mamy jeszcze białe.
Maju u mnie ona niezbyt wysoka. I trzyma pion.
Powiem Ci, że to raczej psychiczne znużenie, żeby sklecić coś sensownego muszę mieć dobry nastrój i głowę nie zaprzątniętą jakimiś zgryzotami. Może i taki czas nastanie
U nas jak wszędzie. Przyszła zima i zastała ogród jeszcze częściowo w liściach, dalie w donicach z ostatnimi kwiatami i ogólnie nieprzygotowanie do lekcji.
Potem pierwszy śnieg stopniał, było nawet momentami słonecznie.
Zanim przyszedł solidniejszy mrozek (czytaj: -6C) zdążyłam schować panele ze ścieżek, wywalić dalie z donic i pochować karpy do piwnicy, schować donice po daliach i wytaszczyć donice z dekoracją wiosenną, czyli z cebulkowymi. Zrobiłam też porządek w pozostałościach po zakupach firmowych W. dla klientów. W. w panice znosił kaktusy z regałów na zewnątrz do zimowej kwatery na strychu
Potem przyszły wichury, resztę liści otrzepało, więc mogłam zgrabić te z trawników. Reszta zostaje do wiosny tam gdzie leży. Pozbierałam ostatnie artefakty z ogrodu, jakieś zapomniane doniczki, sekatorki etc.
Dosadziłam kilka azalii, głównie w części zadniej ogrodu, o czym już chyba wspominałam. W. zgarnął jakieś niedobitki na przecenie i mam nadzieję, że będzie im u nas dobrze. Ostatecznie mamy odmiany następujące: Glowing Embers, Toucan, Irene Koster, Pink Mimosa, Feuerkopfen.
A przy okazji azalii i poruszonej wcześniej kwestii cięcia kwasolubów: to efekt cięcia azalii podejrzewanej o bycie Anneke