Efciu powiem Ci, ze przetwory wyszły super! Po jednym słoiczku pootwieraliśmy i dokonaliśmy degustacji
My za letnią kuchnię mamy grill, choć przy przetworach jednak trzeba było uruchomić kuchnię w domu, bo grill za mało wydajny. Ale poprzedni gospodarze mieli tenią kuchnie w pierwszym pomieszczeniu obory. Teraz zrujnowana, ale moze kiedyś odtworzymy...
Plany rzeczywiście dosć rozległe, co z nich wyjdzie, jak zwykle przyszlość pokaże.
Danusiu no wlaśnie-grunt to sie zabrać za to. Potem już idzie. W jednym miejscu zwalnia sie miejsce, to wtyka sie tam coś innego. Ja chciałabym możliwie jak najmniej roślin usunąć, więc do wywałki jest jeden lilak, który nie kwitnie jakoś spektakularnie i jaśminowiec, który już mam przy płocie z sąsiadami, a ten krzak osiągnął gigantyczne rozmiary, ozdobny jest tylko klikanaście dni w roku, a miejsca zajmuje dużo, i to tam, gdzie jeszcze mamy słoneczny kawałek terenu.Na ich miejsce pójdzie Anabellka z zadniej i krzewuszka variegata z kwasolubnej (z tego zdjecia z poprzedniego postu). Mniejsze, ładniejsze i łatwiejsze do okiełznania, no i nie tworzące odrostów korzeniowych!
Żanetko taka kuchnia ma swoje wady i zalety, rzeczywiście do obsługi nie jest łatwa, szczególnie piec chlebowy, który uczyliśmy się rozgrzewać do odpowiedniej temperatury chyba ze dwa lata
Ale gotowanie czy po prostu siedzenie przy takiej kuchni w jesienny czy zimowy wieczór- wspaniałe. Tego nie da najelegantszy nawet kominek.
Aga my też dośc spontanicznie zdecydowaliśmy o wizycie w Daglezji
Gdzieś nam się może ścieżki skrzyżują!
A skoro temat występów W. przywołałaś, to powiem po cichu, że RwO zmieniamy na MwO (M jak Maja). Odezwała się do W. producentka i scenarzystka tego programu i po pierwszych rozmowach jest dobrze. To trzymaj kciuki!
W piątek po pracy potrzebowałam rozładowania złej energii, a na to mam dobry sposób: przebieram się w ogrodowe ciuchy, na nogi pseudocrocsy, widly do ręki, włażę na pryzmę kompostową i dziabię, przewracam, mieszam... 20 minut wystarczy. Wyłażę spocona i brudna jak prosię, ale o wiele spokojniejsza
W sobotę padało rano, ale psy nie odpuściły spaceru, więc po półtorej godzinie w lesie wróciliśmy jak zmokłe kury.
Potem przestało padać, więc ruszyłam w ogród, bo po upałach, kiedy nie chciało mi się nic robić, zaniedbanie było już zbyt rażące.
Powiązałam wysokie byliny, podcięłam wisterię i niektóre krzewy, oczyściłam część ścieżek żwirowych z chwastów, popielilam, wygrabiłam skoszone trawniki no i uporządkowalam częściowo teren pod podkrzesanym cyprysikiem. Wokół pnia był ugół zasypany zeschłymi gałazkami. Wymieszałam to z kompostem, a na to poszedł materiał z rozdrabniarki gęłezi. Na sam wierzch jeszcze rozsypię grubą korę.
Dziś lenistwo, zwlaszcza że znów leje od rana.
Z porad z "Działkowca": rośliną odstraszającą krety i nornice jest wilczomlecz groszkowy, uprawiany z nasion jako roślina dwuletnia. Podobno zapach jest nieprzyjemny dla ww. szkodników i wynosza się z dzialki.
Na turkucia podjadka można zastawic pułapkę w postaci dołu z końskim obornikiem. W tym oborniku gromadzą się turkucie przed zimą. Wczesną wiosną wyciagamy caly nabój razem z nieproszonym gościem. Ponieważ obornik od góry przysypujemy ziemią, dobrze jest oznaczyć to miejsce jakimś palikiem.
Kilka deszczowych fotek
kompostownik zapełniony swieżą masą zieloną