Polu-ten strych to po to, żeby choć w ten sposób uprawiać gimnastykę, bo ja leń jestem i ćwiczyć mi się nie chce więc choć w domu będę zmuszona biegać po schodach-koniec końców kto wie czy ten strych mnie nie utrzyma w kondycji. A tak prawdę mówiąc ten strych ma być tylko i wyłącznie do dyspozycji przyjeżdżających dzieci-gdzieś ich muszę położyć-jak nie będę miała gdzie-to przestaną przyjeżdżać i zalegać. A ja lubię jak zalegają. Poza tym dom nie jest jakoś spektakularnie duży -zależy jaką wersję obejrzałaś-skłaniamy się do wielkości 100-110. Co prawda mój mąż jęczy nad wykuszem-że kosztowny, ale jak zaproponowałam lepiankę-która z pewnością byłaby dużo tańsza-to orzekł, ze on w lepiance mieszkał nie będzie. Więc jak mu tańsza lepianka też nie odpowiada-to niech głowy nie zawraca. Polu już dotarłam do Twojego ogrodu, ale trochę czasu mi zejdzie zanim go przejrzę całego
Aniu-właśnie obejrzałam ten dom-ładny, jednak dla mnie trochę za nowoczesny-choć przyznaję-mój mąż byłby zachwycony. Dlatego mu go nie pokażę. Natomiast co do roślin-prawdopodobnie wszystko co się da będę zabierała ze sobą-piwonie, funkie serduszki liliowce, co prawda ogołocę pewnie tutejsze rabaty, ale nie wiem jaki będzie kolejny właściciel i czy nie poniszczy wszystkiego. Jeśli ktoś kupi to gospodarstwo-to z pewnością nie ze względu na rosnące tu rośliny. Poza tym zaoszczędzę nieco zabierając co się da.
Polu-specjalnie pobiegłam na łąkę, żeby ją sfocić. Co prawda, na razie nie ma czego, jednak latem soczyście zielona łąka jest zdecydowanie urokliwszym miejscem.
A na razie w powoli zaczyna się zielenić-cesarskie korony ruszyły do boju-jak zwykle konkurują z tulipanami o pierwszeństwo.
Za nimi mozolnie ropychając się w barwinku wystrzeliły psizęby-w tym wypadku posadzenie obu tych roślin było strzałem w dziesiątkę. Kiedy psiząb po przekwitnięciu zasycha zielone łany barwinka ukrywają zasychające badyle i puste miejsca po nich. Aż mnie kusi, by dokupić kolejne odmiany i posadzić obok.
Tym razem kwitnący i niezwykle kolorowy akcent to ciemierniki-nie mam ich duzo, ale i tak zachwycają swoimi wielkimi kwiatami pośród tej całej szarzyzny. Powoli ich cena spada i robią się przystępniejsze, grzechem byłoby nie skorzystać więc pewnie na przyszły rok będzie ich więcej
niebieskie przylaszczki-jak zwykle niezawodne-nawet nie wiem jaka to odmiana-ale choć tak mikroskopijne, ze niemal ich nie widać spod leszczynowych liści to są dla mnie jednymi z najpiękniejszych-zresztą nie tylko dla nich. Niestety nie zakwitła różowa, przesadziłam ją ostatnio, bo poprzednie miejsce jej nie służyło -za suche i teraz ruszyła z opóźnieniem-ale nawet jeśli nie zakwitnie to i tak będę się cieszyć jak przetrwa. a nadrobi mam nadzieję z czasem.
Dzięki łagodnej zimie fantastycznie wyglądają gożdziki, których dotychczas dochować się nie mogłam. Pierwsze czosnki ozdobne rozłożyły swe listki-niestety tylko część przetrwała. ale na ocenę co się uchowało, a co nie jeszcze trochę za wcześnie.