Miłko żab są dwie sztuki - przynajmniej zauważone, jest ropuch i jest żaba śmieszka, a co na dnie się czai w mule, to wyjdzie pewnie dopiero przy odkurzaniu
Traszka w istocie cudne stworzenie, piękny brzuch miała. Traszki były rozrywką na dłuższych przerwach w szkole podst., chłopcy łapali biedne zwierzęta w basenie p/poż przy szkole i straszyli dziewczęta
Wiele osobników wyciągałam zza koszuli....
Gosiu moje róże i tak zmarznięte do kopców, więc co najwyżej dobiłam. Część już widzę, że rusza i będzie potrzebowała mocniejszej korekty, forsycje praktycznie w blokach startowych czekają tylko na ciepły jeden dzień, najwyżej będzie miejsce na nowe panny.
Wiesiu być może u mnie tłumniej z pszczołami, bo jakieś 400 m dalej sąsiad ma kilka uli, a wczesnego pożytku w okolicy brak. Nawet wierzby jeszcze nie pylą.
Przed świętami udało mi się ogarnąć przycinkę sadu, zostały jeszcze dwa drzewa, ale na samą myśl mam drgawki, niby M miał to ogarnąć, ale trochę mu schodziło, a w końcu stwierdził, że mu się nie chce, prawie 8h na drabinie spędziłam, w sekrecie Wam powiem, że gdyby to M tak ogołocił sad, to by dostał burę, a ja tak kolejno z każdą jabłonią coraz mocniej, coraz łysiej... w sezonie i tak wyjdzie, że cięcie było kosmetyczne i niezauważalne
Dostaliśmy też pozwolenie na wycinkę klonu jesionolistnego, poszło gładko, 'tylko' jeszcze pieniek.... to będzie zabawa, bo korzenie wchodzą pod budynek gospodarczy, więc opcja koparki nie wchodzi w grę.... ręcznie to do następnej Wielkanocy zejdzie... wstępnie chcę nawiercić pień i zasypać Epsom, może nie będzie odbijać i przez sezon się rozłoży, szczególnie, że środek już spruchniały...
Teraz zostało tylko jakoś zutylizować gałęzie.
Po takich robotach wiem, że ogród jest za duży, zbyt wymagający.... Dobrze, że o tym się nie pamięta, sięgając w sierpniu po jabłka
Intensywnie poszukuję rododendrona Picobello - gdyby ktoś gdzieś widział, niech mi proszę da znać, póki co zapuściłam wszędzie maile z pytaniem o dostępność i tylko Pudełek może będzie miał w sierpniu, póki co zbyt małe na sprzedaż.
Na pocieszenie przygarnęłam z biedronki malucha w odm. Orakel, miło będzie, jeśli to faktycznie będzie on, bo kiedyś chorowałam na coś w tonacji Metaliki. Miejsca teoretycznie nie mam, ale wypada mi ukochany Percy, fakt, że miejscówkę ma ciężką, a do tego pies od czasu do czasu podniesie na niego nogę i najrozsądniej byłoby przesadzić biedaka, wymieniłam wierzchnią część torfu, obcięłam brzydkie gałezie, podlałam wodą z kwaskiem i niech się zdecyduje, czy się ogarnie.
Pogody jak chyba wszędzie - brak, za to wysyp zielonych gąsienic żrących wszystko po kolei i owszem, łapałam też już opuchlaki, poskrzypkę liliową, ślimaki. Wydaje mi się też, że ćma bukszpanowa żeruje, przeglądałam dokładnie krzaki - nie widzę gąsienic, ale wżery co rusz wydają się być większe
Murarki już wyleciały
Skimia mocno przymarzła, ale kwiat trzyma