Bardzo ciekawy i wartościowy wątek! U mnie od kilkunastu juz lat w stado psio-kocie co jakiś czas wprowadzam nowego domownika, czasami psa czasami kota. Ponadto zdarzało mi się (teraz już bardzo rzadko) brać psy znajomych na "przechowanie" podczas ich wyjazdów więc sytuacja typu "nowy w domu" była częsta. Generalnie zazwyczaj wszystko przebiegało bez większych problemow, nawet nie robiąc tego zapoznawania "lege artis", ale moje psy zazwyczaj wiedzą komu co wolno i do którego momentu. Ale opowiem Wam historię kocią bo ona dla mnie niezwykła i - choc sporo juz widzialam - to mnie zaskoczyła.
Otóż niespełna dwa lata temu mając wówczas "na stanie" dwa koty - kocura i kotkę, postanowiłam zaadoptować jedno/dwa kociaki, takie z "bidula". Moje koty są wychodzące, przez większą część dnia załatwiają swoje kocie sprawy w terenie więc jakby 2 czy 4 nie robią większej różnicy. Znalazlam takie dwie bidy na wpół ślepe w Częstochowie, których nikt nie chciał. Niestety okazało się, że prawie równocześnie ze mną ktoś już zdecydował się dać im dom. Ale wolontariuszka zapytała czy może inne? Poprosiłam o pokazanie takich których nikt nie chce, albo są w nagłej potrzebie. No i pokazała mi trójke malców, których mam została rozjechana na parkingu, a tymi maluchami doraźnie opiekowały się jakieś cudne dzieci, ale istniała realna obawa, że i maluchy skończą pod kołami
Zatem wyboru nie było
Miał byc jeden/dwa a tu przyjechaly trzy
Moja kota rezydentka Mruuuwa, jak zobaczyła te trzy kocie dzieciaki tak powiedziała "fuj" i wyszła z domu. Po jakimś czasie próbowała wrócić, ale na widok malców znów wychodziła. W efekcie - wyprowadziła się z domu na amen! Póki było ciepło to akceptowałam jej focha, ale kiedy zrobiło się zimno i mokro chciałam ją wziąć do domu na siłę, skończyło się takimi emocjami, nerwami, złością, że aż bałam się, że komuś zrobi krzywdę (nerw był na koty, na psy ale i na mnie). Wróciła zatem na zewnątrz. Czasami ją widywałam, ale do domu niegdy nie weszła, nawet na podwórko nie. Wróciła do domu po ....półtora roku! W grudniu zaczęła zaglądać do piwnicy, dałam jej tam legowisko, miskę z wodą i jedzeniem i najpierw tam bytowała przez kilka tygodni, aż w końcu przekonała się i weszła do domu.I od tego dnia znów z nami mieszka, wchodzi, wychodzi, śpi w domu, je z innymi kotami z jednej miski. Foch trwał półtora roku!
Pierwszy raz spotkałam się z takim przypadkiem, znam wielu kociarzy i też nigdy nic takiego się im nie przytrafiło.