Haniu, jestem dumna z Green Eyes, że się tak potrafią dostojnie zachować
Mam to szczęście, że psiaki raczej do leżenia wybierają poduchy na meblach ogrodowych- tego by jeszcze brakowało, żeby musiały sobie dupeczki odgniatać na korze, kora w ich psim świecie służy do gryzienia i rozwalania po trawniku
No, ewentualnie trawnik czasem dostąpi zaszczytu w roli materacyka- ale tylko w upalne dni.
Generalnie- w upały trawnik..albo dół pod tują..a wieczorami poduchy
Wrzosy są tratowane w biegu, ale że łapki malutkie, to i strat nie ma.
Twoje miskanty pamiętam..i przyznam, że takich to ja jeszcze nie widziałam
Jednak te moje Helgi, sięgające listkami do kolan, to giganty
Ale nie śmieję się..oj nie- jak pomyślę, że mało brakowało a dorodny Zebrinus by mi zdechł po tej obrzydłej zimie, to cieszy mnie każdy znak życia w trawie.
Ja miałam na takim etapie rozplenice- poszarpałam je i teraz t odmłodzone sadzonki i nie wiem, czy Autumn Magic nie zakwitnie, jeśli wrzesień będzie ciepły
Moniśka- i w samą porę się wygrzebałaś z czarnej dziury, bo szykowałam się z ponagleniem!
Cudownie się złożyło, że masz czas..bo i mi sie trochę wolnego kroi, pogoda też współpracuje..chyba tym razem spotkanie się uda
A widzisz, czyli Cunningham otworzy tylko część zawiązanych pąków, a reszta przekima do wiosny- to ciekawa cecha! Sądziłam, że teraz otworzy wszystko i juz zaczynałam się martwić, kiedy on zdąży zawiązać te wiosenne- a jednak sprytna bestia z niego
Moja forsycja rośnie u sąsiadki z naprzeciwka- uznałam, że mając nieduży ogródek nie mogę mieć takich nudnych krzewów
Co do szpadloterapii- mogę na PW podesłać listę roślin do przesadzenia, od razu z info gdzie mają być przeniesione.. Wyzdrowiejesz u mnie na bank!
Szpadel mam co prawda jeden..ale za to osiem łapek do wpadania w dołki zawsze w gotowości!
Dorciu, zażyłaś mnie tym argumentem na korzyść rodka
Nie prychaj na deszcz- spadł w idealnej chwili, bo ocieplenie idzie, a ja już zbierałam się za podlewanie trawnika, na rabaty już trochę monet poszło dzień wcześniej.. Ileż zaoszczędziłam tym podlewaniem z chmurki..i Ty zapewne też! A ile deszczówki nazbierałaś..
Jakby tak miało padać kilka dni, to bym się wściekła.. ale jedno popołudnie i jeden poranek jakoś wytrzymałam.
Zobacz..nawet nie zamawiam deszczu na sadzenie żywopłotu, od razu wyraziłam chęć do podlewania..oby tylko słońce zatrzymać nad nasza okolicą!
Gosiu- teraz mnie zaskoczyłaś- czyżby jesienne tez z takich grudek wyrastały
Dobrze, że kupiłam juz sadzonki posiadające liście- wobec tego odpada główkowanie, którą stroną sadzić
Ciekawe, czy im sie u mnie spodoba..i czy one mi sie spodobają
Z tych wiosennych juz sie wyleczyłam- i tak wole krokusy, tulipany, hiacynty i żonkile, zawilce mogę odpuścić- tym bardziej, że one odpuściły sobie mnie
Siberko, bardzo cieszą mnie wieści nt Milkshake- posadzone mam dwie kępy i troszkę miejsca im zostawiłam. Na razie ubiegłoroczna zaszczyciła mnie 5ma kwiatami, tegoroczny nabytek ma chyba trzy. Mam nadzieję, że się ładnie zagęszczą i będą tak okazałe, jak Butterfly Kisses, które pięknie się rozrastają.
Zaskoczyłam mnie Green Eyes. Rok temu jeden patyczek..teraz mam na rabacie bukiecik 8miu kwiatów- sądziłam, że tak się rozrosła, ale sprawdzałam ostatnio.. Pędy są dwa, tylko bogato ukwiecone.
Temat boksera Mąż dawno odpuścił- zresztą to był jego pomysł, żeby po śmierci Zakusia wziąc kolejnego Kinga..
Jak jeszcze Zak był z nami, to odgrażał sie, że King był moim psem- tzn ja wybrałam rasę..a On teraz chce takiego, jakiego sam wybierze i wciąż opowiadał o bokserach..a finalnie sam namówił mnie na Kinga- Cyguś tak do nas trafił. Mąż określił to poetycko- rozpaczałam po śmierci Zaka i stwierdził, że najwidoczniej musze mieć jakiegoś przydupasa
i że w sumie to fajna rasa jest i warto sie jej trzymać. Pomysł wzięcia drugiego też wyszedł od niego
Dziękuję Ci i podziwiam, że przebrnęłaś przez wszystkie strony
Inuś, obawiam się, że w moim przypadku ta terapia nie przyniesie skutku
Zresztą.. widząc, jak Mąż zabiegany przegapił etap dorastania Cygusia i chyba nieco stracił pozycję w stadzie, to nie mogłabym ryzykować. Nasz Łabądek czasem powarkuje na Męża- szczególnie gdy śpi obok mnie na kanapie, a Mąż na ręce chce go wziąć. Był też etap ostrego warczenia nad kością
Na szczęście to już za nami i Mąz może zbliżyć sie do naszego brytana
Nie chciałabym jednak mieć sytuacji, że warczy na niego owczarek
Zresztą- sama bym sie chyba bała, mimo tego, że wiele osób mówi, że wychowując psiaka od małego nie ma takich rozterek.
W sumie pomijając moje obawy przed dużymi sami, zwyczajnie byłoby to męczące- ogromny pies, wymagający regularnych spacerów i wybiegania się, tratujący wszystko w ogrodzie. Widzę, ile szkód potrafi zrobić Cyguś, ważący 5kg..i chyba nie chce wiedzieć, ile waży ON
Ja kiedyś marzyłam o Wyżle, Dalmatyńczyku, Golden Retriever też był przez chwilę na liście. Boksera też bym zaakceptowała, jakby Mąż się uparł..ale że się nie upierał, a wręcz sam na Kingusia namawiał..to mam teraz dwa rzepy
Chociaż przyznać muszę, że Marviś biega za nami tak samo, to Cyguś wybrał mnie na główny cel. Z drugiej strony- skoro Cyguś bardziej się ze mną trzyma, to i Marviś pcha się bardziej do mnie.
W nocy, jak idziemy spać, to każdy psiak idzie do swojego legowiska- Cyguś po mojej stronie, Marviś po Męża stronie. Po chwili ja wołam Cygusia do siebie
..a MArviś drepcze i melduje się w legowisku Cygusia. Budzę się już z dwoma psami
Pewno dużemu psiakowi łatwiej byłoby odmówić pchania się na łóżko, bo miejsca zabraknie
..ale taki słodki maluszek to aż sam zachęca, żeby przytulić.
Nigdy nie miałam odwagi wychować dużego psa- mniejsze wydawały mi się łatwiejsze do okiełznania..wiadomo- zęby małe to i strachu niewiele
Może gdybym pierwszego psiaka miała dużego, to bym sie przełamała..ale to był Shih-Tzu, jak byłam w LO.. nie było mowy, żeby Rodzice zgodzili sie na dużego psa w domu- a wtedy był własnie etap fascynacji dalmatyńczykami i wyżłami..i jakos tak przyzwyczaiłam sie do maluchów.
Kochane są te moje paszczaki