Trochę mnie nie było...
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wszystkie miłe słowa

Po ostatnim wpisie miałam tak dosyć ogrodu, że wierzcie mi, rozważałam przeprowadzkę do mieszkania w bloku

Pogoda w tym roku nas nie rozpieszcza. Od stycznia do września spadło u nas ponad 1000 mm wody. Padało, padało i padało....z niewielkimi przerwami na słońce.
Kukurydza dalej stoi na polach (nie można wjechać tak "napita" jest gleba ) a wilgotność ziarna nie spada poniżej 30 % ( dla niewtajemniczonych - cecha niepożądana

)
Ten rok jest wyjątkowo ciężki pod wieloma względami. Wszyscy o tym wiemy...
Strach o bliskich , walka o utrzymanie firmy (po lockdown-ie) , stres, złość, wkur.... (przepraszam za wyrażenie

) zrezygnowanie, nadzieja..., że może w końcu coś drgnie ...
Zbyt dużo myśli, zbyt dużo emocji...
Dla ogrodu nie starczyło już siły.
Ale nie byłabym sobą, gdybym tak po prostu się poddała.
W całym tym nieciekawym okresie było mnóstwo miłych, sympatycznych, pozytywnych sytuacji... Masa świetnych ludzi, którzy pojawiali się wokół mnie. Wypady w moje ukochane góry , wypady do ulubionych ogrodów, do ulubionych miejsc, sport i aktywność fizyczna.
Niestety wszystko kosztem ogrodu. Ale co nie w tym roku - to w przyszłym albo jeszcze później.
Uświadomiłam sobie, że nie muszę być idealna, a chwasty w trawniku, czy na rabatach wcale nie są tak ważne
Zapraszam Was do jesiennej odsłony mojego miejsca na ziemi