Dziękuję
Żaneto, rzeczywiście trochę host wygląda całkiem dobrze, a paprocie w większości (bo nie wszystkie oczywiście) chyba w ogóle lubią jesień, wciąż się rozwijają, wydłużają liście, słowem żyją, gdy inne rośliny idą spać.
Doroto, też tak mam. Zamiast myśleć o zimowym odpoczynku, już tęsknię za wiosną. Ale jak zacznę więcej czytać, pewnie mi przejdzie. Na razie nie mam czasu, jesienny ogród też wymaga pracy. Tym bardziej, że podkasałem koreankę i tyyyyyle miejsca ujrzałem pod nowe nasadzenia. A jak połączę te nowo odkryte "połacie" z rabatą pod jałowcami, czyli skasuję sobie koleją ścieżkę, pojawi się jeszcze trochę miejsca. Ale to drugie to już raczej na wiosnę.
Wiesiu, pierisa w momencie kryzysu, potraktowałem na zmianę preparatami Karate Zeon i Mospilan, od czasu do czasu traktuję go Mospilanem profilaktycznie. Po takim doświadczeniu już się zwyczajnie boję, że przeoczę moment ataku. Jednocześnie go przesadziłem w bardziej widne miejsce, niedaleko od poprzedniego, ale ma teraz więcej słońca w ciągu dnia. Może będzie kwitł, bo mimo, że przed kryzysem był duży i piękny, nie chciał kwitnąć. Wiem, że nie zależy to tylko od słońca, a przede wszystkim od zimy, ale może jak więcej paków zawiąże, chociaż część z nich przetrwa? Wika nie kopie dołków już od dawna, po prostu spoważniała, raczej smutna nie jest. Może to dieta, bo jest na diecie - bardzo się drapała, prawdopodobnie jak u większości goldenów ujawniła się u niej alergia na mięso z kurczaka, więc musieliśmy się pozbyć wszelkiej karmy i smaczków z zawartością kurczaka. Dopóki jednak zacznie jeść trochę lepiej, przez osiem tygodni tylko karma weterynaryjna, z królikiem i rybą. Do tego jakieś bakterie jelitowe. Rzeczywiście efekty są, nie drapie się, sierść ma bardziej aksamitną. I jest lżejsza, bo na problem nadwagi też nam zawróciła uwagę pani dermatolog - dla jej dobra, dla dobra jej stawów musimy zmniejszyć dawki. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to trudne w przypadku goldenów.
Ewo, dziękuję za oklaski. Ja swojego też przycinałem, ale niezbyt mocno. Teraz, kiedy wypuścił sporo nowych pędów i się dość dobrze ulistnił, powycinam kikuty, które zostały po starych pędach. Cieszę się, że podoba Ci się mój paprotnik zbrojny, bo mam dla niego ambitne zadanie. Bardzo chciałbym, żeby tu, w tym narożniku, rozsiadł się choć w połowie tak, jak ten wojsławicki.
Trochę mu jeszcze do tego brakuje, ale kto wie?
Miłko, dziękuję!
Aloha się wciąż nie daje...