Widzisz
Ewa, to jest wlaśnie największa niedogodność działki w mieście. Od późnej jesieni, aż do wiosny działki są właściwie opustoszałe. Ja sama jeżdżę praktycznie w weekend, i to nie każdy, bo w tygodniu nie za bardzo jest sens. Jak się ma ogródek przy domu, to wtedy zwykle w pobliżu ktoś się kręci, jest jakiś pies, jakiś kot – na działkach pustka do zagospodarowania.
W tym roku wiosną planowałam otoczyć swoje szachownice tubami z miękkiej plastikowej siatki, ale ptaki były szybsze. One nawet rozgrzebują delikatne rośliny okrywowe, żeby się dostać do soczystych młodych pędów. Już staram się nie stawiać znaczników przy cebulach, tylko nieco dalej, bo miejsca przy znacznikach są szczególnie pieczołowicie inwigilowane.
To nie ja porobiłam te wykopki (zdjęcie z 10 marca tego roku).
Po prostu czarna rozpacz. Sznurki ze wstążeczkami nie działają, próbowałam.
Krysiaczku-Krzysiaczku, bardzo często kiedy coś piszę, to się „wymądrzam”. To znaczy dzielę się swoimi doświadczeniami, czy przemyśleniami w różnych miejscach forum.
Tutaj w moim wątku (jeśli ktoś zagląda), a się mnie o coś zapyta to staram się odpowiedzieć. To są takie moje „dygresje” – doświadczenia praktyczne na żywym mojo-ogrodowym organizmie. Nie wiem czy sprawdzą się wszędzie, więc dlatego tu.
Wiesz, kochana ja też mam sporo za uszami jako moderator, ponieważ jest to dla mnie nowa funkcja i materiały tworzę w miarę wolnego czasu. O liliach i sposobach ich uprawy troszkę napisałam, ale jest jeszcze wiele tematów do poruszenia – uporządkowania.
Teraz jestem w trakcie tworzenia materiałów o mieczykach ogrodowych, bo w zasadzie jedyne co jest to ich baza. Niestety jest to nieco opóźnione w stosunku do tego co się powinno aktualnie robić, no ale takie życie w tym pierwszym roku. Na razie, sama porządkuję swoje bulwy mieczykowe.
Właśnie jak się kimnęłam to mi się śniło, że robię potrzebne mi zdjęcia
.
Myślę, że tak samo jest z innymi modami. Każdy ma jakiś pomysł na swój dział i go realizuje (tak zapowiedziała nam Poll). Tylko wiecie, to troszkę trwa.
Krzysiaczku, nie potrafię powiedzieć jak najpoprawniej powinno się sadzić róże, mogę tylko powiedzieć jak ja to robiłam. Otóż po nawiezieniu całej rabatki kompostem wykopałam dość głębokie (na 2 szpadle) doły, w które nasypałam ziemi kompostowej. To znaczy warstwę ziemi, dość dużo obornika granulowanego (3–4 garście), tyle samo wiórków rogowych, fusów kawy. Garść superfosfatu i 1/2 garści siarczanu potasu. To wymieszałam, zasypałam ziemią kompostową i sadziłam wymoczone (bo wiosna) krzewy z gołym korzeniem. Do róż nie dodaję dolomitu, bo one wolą ziemię bardziej kwaśną, tzn. przeciętną jaka jest w ogrodzie warzywnym (pH ok. 6,5). Można do tego dodać też substratu torfowego, ale ja do swojej ziemi kompostowej to w zasadzie nie dodaję, bo na prawdę jest ona dostatecznie próchnicza.
Lekko pociągam krzaczek róży do góry, by ziemia się głębiej w korzenie osypała i uzupełniam dołek ziemią kompostową na równo - no tak, jak się sadzi sadzonki.
Róże powinniśmy sadzić tak, aby miejsce szczepienia było 3–4 cm pod ziemią. Najlepszym czasem na sadzenie róż z odkrytym korzeniem jest jesień (bez moczenia korzeni) lub wczesna wiosna (moczyć korzenie przez jakieś 1/2 h). Tuż prrzed wsadzeniem skrócić zmaltretowane korzonki (max. o 1/3) i ewentualnie górę jeśli nie była przycięta przed wysłaniem do nas. Wszystkie rany korzeniowe zawsze osypuję węglem drzewnym (lub zanurzam korzonki w wiadrze z takowym).
Po posadzeniu jeszcze dodatkowo ziemię udeptuję (pięta od strony krzaczka – większy nacisk). Podlewam. Jak woda wsiąknie znowu dosypuję ziemi.
Jeśli nam się tak przydarzy, że róża odbije dziczką od podkładki, na której była szczepiona, to nie wycinamy. Delikatnie odgrzebujemy ziemię, aż poniżej miejsca, z którego dziczka wybija i odłamujemy. Ranę zasypujemy węglem drzewnym, przykrywamy z powrotem ziemią.
Jutro (jak nie będzie padało) planuję popryskać swoje brzoskwinie, morele miedzianem na grzyba (kędzierzawość). Później doleję wody i popryskam róże. Miedzianem pryskam też róże po odkryciu kopczyków na wiosnę – uważam że to bardzo im pomaga, a nie jest inwazyjne dla owadów, które jeszcze wtedy śpią.
Podleję też roztworem Dithane lub Kaptanu peonie. To im doskonale robi – nawet Krystyna była w tym roku aż do jesieni wolna od szarej pleśni (niestety jest na nią wrażliwa).
„Krystyna” to przepiękna, pachnąca, najciemniejsza polska odmiana peonii. Podejrzewam, że ją mam w ogródku. Jeśli gdzieś ją trafisz, to bardzo chętnie obejrzę jej zdjęcia u Ciebie. Jeśli zaś nie przeszkadza Ci ta moja nie 100% pewność, że to ona, to mogę Ci w przyszłym roku dać kawałek kłącza od siebie. Niestety w tym roku mi nie kwitła, bo bukszpan wyssał jej picie (pączki się zasuszyły). Już podcięłam bukszpanowi korzenie od strony peonii i powtórzę to jeszcze na wiosnę. Mam nadzieję, że to wystarczy.
Dziewczyny, będę bam bardzo wdzięczna za uwagi na temat działu, którym się zajmuję, za jakieś Wasze pomysły oraz potrzeby tematyczne.
Jeśli takowe macie to najlepiej umieścić je w poście pod konkretną bazą lub pod bazą wszystkich cebulowych.