Byłam dziś na działce, już raczej ostatni raz przed wyjazdem. Jestem taka okropna pipka
. Wzięłam aparat, ale zostawiłam w domu pamięć do niego. No cała ja.
Zrobiłam delikatny przegląd. Włosy mi się lekko poskręcały jak zobaczyłam powydziobywane ciemierniki (albo to wiewiórki), powyrywane cebulki lilii, pierwiosnki z korzeniami na wierzchu. Jeszcze dobrze nie policzyłam, powyrywane były siewki „Magic Packet” i auricule. Mniej więcej połowa znacznków powyrywana z ziemi. Leżą pokotem wymieszane.
Chyba dobrze przezimowały mi oba pierwiosnki z serii Parade. Drugi rok będzie miała siewka ząbkowanego (kupne powypadały w tamtym roku). Trzeba by się wziąć za robotę, a ja mam jechać.
Korzonek miłka siedzi, ale czy wypuści?
Śnieżycy wiosennej wcale nie widać. Czyżbym ją zasuszyła albo zalała? Widać listki ziarnopłonów i tyle.
Jeden kiełek ciemiernika tybetańskiego ocalał (jak dotąd). Wychodzą narcyzy Dick Wilden, hiacynty wielopędowe niebieskie, 2 szafirki „Pink Sunrise” (2 od 3. lat). Nie ma (chyba, że się jeszcze pokaże auriculi „Monk”). Ledwo cipie Alloni Pink Air.
Nic konkretnego poza wtykaniem w ziemię powyrywanych roślinek nie zrobiłam. Dziwne, bo w tamtym roku miałam zniszczone dziobami lilie białe. Dwa lata temu je przesadzałam i nie były zbyt okazałe (dodatkowo zmaltretowane dziobami). W tym roku jak dotąd nienaruszone, przepiękne pióropusze.
Z dzwonków od Beatki widać tylko Elizabeth. Dwa inne jak dotąd tylko patyczki (znaczniki).
Chyba pisałam już o śnieżycy wiosennej, że jak dotąd jej brak. Udało się jednak przezimować letniej – szczypior jest nie tknięty. W tym roku będzie też czosnek Forelock – służy mu bliskość róży i coroczne kopczykowanie – szczypior już widoczny.
W tamtym roku dostałam od Dorci (w fazie bezlistnej) Dark Rosaleen. W doniczce wypuściły mi 2 kępki. Rozsadziłam je potem na miejsce stałe i już obie cieszą oczy - piękne rozetki.
Zapomniałam napisać o tulipanach. Powinnam je już zasilić bo mają już spore kiełki, ale nie zdążyłam i chyba dopiero po powrocie, a to będzie już po ptokach.
Już sama nie wiem czy się cieszyć czy martwić, że jadę. Jak wrócę to już powinno być widać straty, tylko jak się obrobię z robotą. Nie wyrównam braku tego miesiąca.
Nie wiem czy mówiłam – gołebiak do mnie przyleci – liczę na nowe 5 worków. Starczy nawet na polewanie kompostnika.
Aaa… sąsiad otworzył mi piwnicę. Mocowałam się z nią trochę przedtem, ale wysiłki spełzły na niczym. Niestety na przeglądy czasu już nie starczyło. Co tam się dzieje, okaże się za miesiąc.