Miło czytać,
Wiesiu Ja czasem robię sobie przerwy w uprawie jakiegoś warzywka, jeśli plony przerosły moje oczekiwania
Ostatnio odpoczywałam po fasolce, cukinii i brokułach
A cała prawda jest taka, że warzywnik jest za mały, żeby zmieściło się wszystko, więc sieje rotacyjnie. Może w przyszłym roku znów nieco ograniczę ogórki i pomidory, bo choć z każdym rokiem sadzę ich jakby mniej to i tak nie nadążamy zjadać tego co urośnie...
Milu, kret raczej sobie nie pójdzie. Nie po to wydrążył korytarze, żeby tyrać dalej na innym terenie.
Wędruje nimi nieustannie i wyłapuje przemieszczające się w tę i z powrotem dżdżownice.
Margosiu, niezły sposób na totalną wertykulację
Naczytałam się na temat różnych metod pozbywania się kreta... najbardziej podobała mi się taka:
Sposób na kreta.
Jeśli ktoś jest wściekły na "swojego" kreta jest tylko jeden sposób pewny w 100%. Niezbędne
pomoce:
- wygodne krzesło (najlepiej leżak)
- otwieracz do butelek
- piwo sztuk 4
- siekierka, widły lub łopata.
Siadasz wygodnie na krzesełku obok kretowiska czekając na kreta. Otwierasz pierwsze piwo i powoli się delektujesz.
Siekierka leży obok w pogotowiu. Po pierwszym piwie zaczyna Ci być trochę szkoda tego kreta, który za chwilę straci życie.
Otwierasz drugie piwo. Dochodzisz do wniosku, że kret pewnie chciałby sobie jeszcze pożyć tylko, dlaczego na twojej działce?
Otwierasz trzecie piwo, świat wydaje Ci się piękny. Zaczynasz mieć coraz więcej wątpliwości i skrupułów.
Gdy skończysz czwarte piwo kret Ci już nie przeszkadza. Jesteś nawet szczęśliwy(a), że kret uszedł z życiem.
Idziesz się wyspać lub do sklepu po następne piwo.
Gdy wściekłość na kreta powraca powtarzać powyższą terapię aż do skutku!
Tylko że teraz trochę za zimno na piwo w plenerze, więc wreszcie sprowadzam koty, które, mam nadzieję, rozprawią się także z nornicami, nornikami, karczownikami i innymi wrogami ogrodów.