Aniu..i w końcu nie pojechaliśmy. Ja się zakopałam na rabatach
a Mąż zagapił i za późno się zorientowaliśmy, że robi się wieczór- szkoda
We wtorek Mąż ma trochę wolniejszy dzień, ja do pracy na popołudnie, może uda się wyrwać na chwilkę..
Wczoraj Mąż pływał, a ja się taplałam w wodzie do kolan- to bezpieczna dla mnie głębokość
Ja zmarźluch jestem i woda zawsze dla mnie za zimna- wczoraj była rewelacyjna!
Ja nie siadam na piachu- nigdy (bleeeee). Zawsze mamy ze sobą ogromniasty ręcznik plażowy, a na piachu są tylko stopy, w piachu ubrudzone. Jest zakaz wstępu brudnymi nogami na ręcznik- nie cierpię, jak się piachem brudzi.
Madziu, mój kloniczek palmowy dziś posadzony- ależ się starałam.. Stresuje mnie ta roślina bardzo
Odwagi dodaje fakt, że kupiony za 12pln, więc niby w razie czegos strata żadna..ale szkoda byłoby ogromnie, bo klon palmowy to moje marzenie od kilku lat!
Inuś, mój klonik nieduży- na szczęście też niedrogi, więc łatwo podjąć mi próbę. Mimo wszystko- że mały, że tani..to baaaardzo mi na nim zależy!!
Gdybym kupiła jakiś piękny okaz, widziany w ogrodniczym, to chyba nocowałabym obok niego na rabacie, osłaniając własnym ciałem przez chłodnym wiatrem
Serio mówiąc- liczę na to, że skoro to nie żadna extra odmiana, a zwykły gatunek- to będzie odporniejszy.. Poza tym młoda sadzonkę łatwiej zabezpieczyć, a z wiekiem chyba się hartuje
Nie wiem, czy wspominając o wylegiwaniu sie na piachu masz na myśli leżenie na plaży w ogóle, czy dosłownie "na piachu"
Ja bezpośrednio na piachu trochę się brzydzę, ale na kocyku czy ręczniku poleżę zawsze chętnie
Jakaś wizyta kontrolna u okulisty się szykuje??
ANiu, nie dziwię się, że wyprawa nad jezioro, w upalną niedzielę, w gwarantowanym tłoku, nie była szczytem Twoich marzeń
My wczoraj pojechaliśmy po 17tej- tylko się w wodzie pochlapać, Mąż chciał popływać trochę. Wszyscy już byli w odwrocie..tylko nasz sąsiad przyjechał później-też popływac.
Dziś tak się zbieraliśmy, że w końcu zachód słońca nas zaskoczył i z wyprawy nici
Dziś działałam na rabatach- za robotę zabrałam się po 14tej, więc nawet upału nie czułam- całkiem miło i rześko było. Wczoraj chyba było gorzej,.
Ja się z pogody cieszę- od razu humor dopisuje na widok słońca, chłodne wieczory cieszą, przynosząc orzeźwienie- słowem pogoda dla mnie wymarzona.. jeszcze tylko wolny tydzień by sie przydał
*******
Moje cudowne białe rozchodniki są ogromną pokusą dla motyli- aż miło popatrzeć, ileż radości te pięknoty mają.. Każdy rozchodnik oblegany..
ależ motyle są piękne.. wspaniale natura na ich skrzydłach maluje
Na szczęście mam tez fotkę całej rabaty-jutro zobacze, czy coś jeszcze na niej rośnie
Wieczorem wypuściłam psiaki na chwilę i niestety Cyguś wypatrzył jakiegoś psiaka, biegającego po ulicy.. i ruszyła czarna torpeda po rabatach, a za torpedą w pogoń się puścił oczywiście biało-rudy ogon
Impet, z jakim Cyguś biegał, aż wióry szły, pozwala mi przypuszczać, że na rabacie, w środę obsadzonej, mogło nic już nie zostać.. Na szczęście to byliny- odrosną
Moje ukochane kloniątko już rośnie
Malutki, 5 gałązek zaledwie..a normalnie kocham tego maluszka
dwie gałązki nieco kieruję po swojemu, żeby się ładnie rozkładały wg mojego widzimisię..
i już rozmyślam, jak na zimę go zabezpieczyć. Ma dość dobre stanowisko, bo schowany za cyprysikiem dużym i gęstym, w kącie przy drewnianym ogrodzeniu..ale może na zimę mimo wszystko powinnam wbić kilka bambusów i zrobić parawan z zimowej agro..czy wręcz wigwam lepiej, nieco zamykając go od góry
Tak samo rozmyślam nad kupionymi w tym roku rodkami, z których 3 okazy wytrzymują zaledwie do 22*, więc pewno już przy kilkunastu na minusie trzeba będzie opatulić.. tylko jak- parawan otwarty górą, czy wigwam
Jeszcze będę tu dokańczać- tzn chyba zamienię miejscami rodka miniaturowego Azurikę i stojąca tu doniczkę z trawą.. i dodać muszę jakąś odmianę hakonechloe
DOstałam niedawno od Hani turzycę Little Midge i wciąż nie wiedziałam gdzie posadzić, a Hania oddała z tego samego powodu
...a tu proszę- olśnienie.. skoro turzyca palmowa, to przy klonie palmowym będzie idealna
Przesunęłam przy okazji trochę rodki- Acapulco i Cunnigham White..i mocno się obawiam, że jak sie rozrosną w biegiem lat, bo będzie tu zbyt gęsto. Uznałam jednak- widząc, jak Hania podcina azalki, że w razie czego jakąś gałąź się kiedyś usunie, jak uznam, że zbyt mi się tu panoszą.
Jeszcze niedawno pomysł cięcia rodków wydawał mi się barbarzyństwem i świętokradztwem
ale widzę, że to nic takiego. Jedna z azalek od Hani ma ciekawy pokrój- i nie mam na myśli parasolki.. pokrój o tyle ciekawy, że chyba kiedyś Kubuś złamał jedną z gałęzi i teraz rośnie ciekawy grzybek. Słowem- czasem taka strata daje ciekawy efekt, tak więc nie boję się tego, co sie wydarzy tu za kilka lat- w razie czego będę ciachać..chociaż licze na rozsądek roślin, mimo wszystko..
Robiąc dzisiejsze roszady, posadziłam wreszcie zawilce- chociaż bez przekonania i nie wiem, czy za rok nie dojdę do wniosku, że zbyt tu się gęsto zrobiło.
Kwiat zasypia na noc
Przesadziłam też jedną z tawułek, dzieląc ją od razu na dwie sadzonki. Kupowana latem 2015r w ZP, na tyle urosła, że mogłam już podzielić, uzyskując dwie młode sadzoneczki.
W sumie nie wiem, czy to odpowiedni moment na dzielenie tawułek, ale w końcu teraz mniej więcej czas na dzielenie niektórych bylin, więc uznałam, że pora odpowiednia.
Azalkowo-rodkowa w całej okazałości
Razem z jedną z azalek przywędrował do mnie bluszcz. Początkowo fajnie to wyglądało- delikatne akcenty na rabacie.. Jednak to, co ten bluszcz tu wyprawia, to juz przesada. Omotał mi azalki tak, że muszę go zmusztrować wiosną- denerwuje mnie ten efekt, za duży bajzel mi się tu zrobił, krzewów ledwo można się dopatrzeć.
Na brzegu rząd tawułek- bliżej kwitnące na biało, na końcu po prawej przesadziłam efektowną Vision in Red- jest znacznie okazalsza, kwiaty ma dużo większe od białej odmiany, więc niech rośnie dalej. Tawułki pchające się na azalki mi nie przeszkadzają- to jakieś takie delikatne jest. Jednak bluszcz zbytnio mnie zaczyna osaczać. Musze zacząc go ciąc, zostawiając jedynie kilka gałązek jako delikatne akcenty.
Sądziłam, że efekt bluszczowego poszycia rabaty będzie mi się podobać, jednak tutaj to zbyt dominujący akcent. Na razie pożera jedną azalkę i rozłazi się po okolicy, ale widząc tempo jego wędrówki- czas najwyższy go okiełznać
Planuję cięcie na wiosnę zrobić, bo od razu porobię sobie sadzonki i przeniosę pod brzozę z tyłu domu, obok sosenki samosiejki. Przymierzałam tam tydzień temu irgę- ale zupełnie mi się to nie podobało, bo zbyt krzaczasta i zasłaniała pień brzozy. Widzę, że pod brzozą w tamtym zakątku musi być na płasko- posadziłam więc tam kępę barwinka, wiosną dosadzę pozyskane z cięcia bluszczowe sadzonki- i niech tam się rozłażą, robiąc poszycie i piękne tło dla brzozowego pnia.- a jak będą wkurzać, to będe sukcesywnie podcinac.
U Rodziców bluszcz jest trzymany w ryzach- kosiarką
bo nie wolno mu wychodzić poza wyznaczone ramy. Dam sonie radę i tutaj..
Jeszcze pozdrowienia od projektantów, którzy dziś mieli obowiązkowe wolne
Haniu, widziałam u Ciebie, że Lauretta szykuje się do kwitnienia. Miałam napisać, że moje mają więcej rozumu..ale nie..
Chyba po zimnym lipcu uznały, że wiosna idzie
Jeśli się w najbliższą sobotę wybiorę do Daglezji, to może uda się kupić hakone do mojego japońskiego zakątka
i będzie można odtrąbić koniec remontu na ten sezon- aż sama jestem ciekawa, jakie przemyślenia przyniesie kolejny.
Szybkiego tygodnia życzę!