Zanetko pewno gdy by moje dalie rosły w mieście Suchej Beskidzkiej, nikt by na nie nie zwracał uwagi
ale że rosną najbliżej Babiej Góry,do tego kwiaty sa ogromne,no to się nad nimi zachwycają,a ze niektórzy chca karpy to wiedza,że takich nie mozna kupic w zwykłym sklepie.
A co do widoków górskich to wiesz że mam bzika.Śnieg mieliśmy ale przyszło ocieplenie i nawet na Babiej w słonecznych miejscach z topniał.
Danusiu gdyby nie to że dalie trudno się przechowuje przez zimę miałabym ich dużo więcej
fakt jest z nimi trochę roboty,przez cały sezon ale do puki jest zdrowie i siła będe je mieć.Smutno się jeżdzi po okolicy gdzie od 20 lat podziwiałam te kwiaty w ogrodach a gdy miłośniczki dali brakło to i te kwiaty znikły
Gabrielu
witaj Twój wpis dał mi wiele radości
Tak jak piszesz coraz więcej roślin podbija moje serce,ale to zasługa tego forum
Rabata azaliowa co roku,jesienią mi zarastała trawa,więc zrodził się pomysł,aby nasadzić hortensje bukietowe,chociaż część kwiatów była w tym roku dokupiona,to te większe okazy spisały się na medal,u mnie klimat zimniejszy i niektóre zakwitły dopiero we wrześniu,ale i tak nacieszyłam się ich widokiem,kupiłam betonowe palisady,na podłoże dałam włókninę i nasypałam dużo kory,której naniosłam wiosną z korowania pniaków wielkich modrzewi.
Problem mam tylko z niegrzecznymi Kosami,na kazdą zmianę pogody potrafią mi całą wygrzebac dziobami
nawet Pusia jak je widzi goni za nimi po całym ogrodzie,przegoni je a one zaraz wracają
Jezówki w tamtym roku sie nasiały a w tym dały popis swojego kwiecia.
Pamiętam jak 10 lat temu,w tedy jeszcze biegałam dla zdrowia,teraz chodzę po górach,u znajomej sąsiadki wypatrzyłam purpurowa w ogrodzie,tak mi ten kwiat wpadł w serducho że zerwałam jeden kwiatek,i zebrane nasiona wsiałam do doniczki,jaka radość była gdy 6 nasionek wypuściło łodyżki,dwa lata czekałam na kwiat,a gdy się rozkwitł,to byłam szczęśliwa jak mało kto.Teraz jeżówek jest wszędzie pod dostatkiem,więc kupuję na naszych wiejskich jarmarkach.
Druga rabata za domem też została zmieniona z powodu zarastania,wiosna pięknie skalniaki kwitły a potem pustka,nasadziłam kilka rodków,bo teren płaski,a ze ziemi prawie tam nie ma to przez cały sezon letni nosiłam tam skoszoną trawę,dokupiłam kilka liliowców,irysów,jeżówek zobaczymy jak w nowym sezonie się to zaprezentuje.
Zawsze staram się ukryć za kwitnącymi daliami,jak jacyś goście się nimi zachwycają,aby ich nie peszyć,
A przygoda z Panią w sklepie niesamowita,zawsze mówię że świat jest mały.
O Pusi i Puszku można by ksiażkę napisać,Pusia jest zachwycona jak ją zabiorę na spacer ale po mimo opaski,ciagle łapie kleszcze
do tego po takim spacerze kąpiel obowiazkowa,ale Puszek nie jest zachwycony jej obecnościa,bo wie że musi iść z tyłu bo ona w tedy rządzi nie wolno,mu pobiec za zwierzyną bo ona zaraz biegnie za nim,na szczęście spacery z dwoma pieskami to tylko przy pięknej i stabilnej pogodzie.Na szlakach Państwowych lasów.I nie ma mowy żeby w lesie była na smyczy,bo na kazdej przeszkodzie musimy się odplątywać z gałęzi albo z drzew.
Pusia to wybryk córki,kupiła ja dla siebie,a dziwnym sposobem Pusia stała się moim miłosnikiem z córką wita się jak przyjdzie ze szkoły i nic po za tym z nami śpi na łóżku dwa lata temu wyśmiałam by kogoś jak by mi powiedział że będe spac z psem
Pogoda w górach wspaniała,po mimo zmiennej pogody,potrafi tydzień się żenić,aby potem na kilka dni uszczęśliwić wszystkich,a przede wszystkim mnie
Znów zapowiadają jakiegoś Marcina z silnym wiatrem
W ogrodzie mam już wszystko porobione,muszę okryć dwie hortensje ogrodowe i azalię aby zając znów mi pączków kwiatowych nie zjadł zimą.
Wczoraj o 4 rano wstałam,szybko się ubrałam ciepło,bo obawialam się wiatru na Babiej i 4,20 syn mnie wywiózł samochodem na Krowiarki bo szedł do pracy,a ja ze szczytu chciałam zejść innym szlakiem prosto do domu.Mąż miał wolne,ale musiał najmłodszego syna posłać do szkoły bo starsze rodzeństwo pojechało o 6 do szkoły.
O 4,30 byłam na Krowiarkach i miałam 2h05 minut czasu do wschodu słońca.Na parkingu nie bylo ani jednego samochodu,znaczy to że na szlaku byłam tylko ja,podejście na Sokolicę jest najbardziej wymagajacym podejściem,zajmuje mi to zawsze 40 minut,albo mniej w zaleznosci od kondycji niestety tym razem szłam 43 minuty,szło mi się źle bo było mi za ciepło,stopnie niektóre były oblodzone,bo z drzew kapała woda i przy ziemi marzła,wyjezdżając z domu mieliśmy -2 st,a na Krowiarkach plus 2,zjawisko fenowe.Podejście wsród drzew widoków zadnych,tylko wielki księżyc oświetlał mi szlak,po wyjściu na Sokolicę las zostawilam za sobą i szłam w tunelu kosówki,stopnie były ze sniegui lodu,wyjeżdzone przez turystów z poprzedniego dnia.Widać było tylko bezchmurne niebo,księżyc gwiazdy,wylączyłam czołówkę bo zaczęło juz świtac,po drodze zawiesiło się kilka pajęczyn na mojej twarzy znakiem czego,jest to ze idę pierwsza na szczyt.Po dotarciu na Kępę moim oczom ukazuje się piękny widok budzącego się dnia,tatry na wyciagnięcie ręki i morze chmur,otaczajace cały Beskid Wyspowy i Orawę
Myślałam o mężu którego ze mną nie było,i byłam wdzięczna mu za to ze mnie puścił.Dalej szłam zachwycając się widokami,i dziękowalam Bogu ze stworzył takie cuda na tym świecie.Jak tylko zaczęło się rozjaśniać to chciałam jak najwięcej tego piękna uchwycić w kadrze
a że czas mam ograniczony bo wschód słońca na mnie nie poczeka więc musiałam się sprężać,na szczycie nikogo nie było
żadko się to zdarza przy takiej pogodzie,5 minut czekałam na wynurzenia się słońca z morza chmur,kiedy juz zaczęłam schodzić w przeciwnym kierunku z którego wyszłam,za skał wyszedł jeden turysta który szedł ze sroniska Markowe Szczawiny 5 minut się spóźnił,przyjechał z Warszawy na nasza Babią,powiedziałam mu tylko ze takie warunki to rzadkość na naszej Królowej Beskidów. Zejście do schroniska wymagało wiele umiejętności aby nie wyrżnąć na oblodzonych stopniach,dobrze ze rosła kosówka to trzymałam się gałazek ale 6 x porwało mnie do tyłu,więc z wrażenia byłam cała mokra po plecach ,zaraz ściągnęłam kurtkę,czapkę i rekawiczki.Po niecałej godzinie dotarłam do schroniska a potem czrnym szlakiem na Cyrhel gdzie stoja trzy domki drewniane,a od 50 lat przysiółek wyludniony,teraz jacyś sezonowi ludzie przyjezdzają tam odpoczywać bo domy zostały sprzedane,nie ma tam prądu.Potem zejście niebieskim szlakiem do Rybnej i nie szlakowaną droga dotarłam na 8,30 do domu.
Dzisiaj piekę tort dla syna bo skończył 18 lat.
Taki mam widok jak wyjdę na Kępe.