Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Miejska i wiejska dżungla
2019/11/25 20:04 #183176
a.nia
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 4507
Otrzymane podziękowania: 18021
zanetatacz napisał:
Czytałam z zapartym tchem .....więcej takiej lektury poproszę
I ja...
Ile Wy tych koniów macie...? My jednego I to nie całkiem konia taki większy kucyk raczej Właśnie przez pół nocy nie spałam przez larwę, tydzień temu okulała, weterynarz był, prześwietlił, opukał, ostrzykał, lekarstwa dał, skasował co miał skasować no i niby ok. A wczoraj znowu kulawa i to tak, że stanąć na noce nie mogła... dzisiaj znowu weterynarz i na szczęście tylko ropa w kopycie. Jedna i za chwile osiwne przy niej, ale kochana jest no...
FAjnie wyglądaliście z tą belą na pace
A która nalewka taka pyszna?
Pisałam Ci już, że pigwowiec też zalewałam. Pierwszy raz bez pigwy i z duża ilością kardamonu i wanilii. Nie wytrzymałam wczoraj i po tygodniu, odkręciłam słoik i poniuchałam. Krótko w tych procentach leży ale już pachnie bosko
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
--=reklama=--
Miejska i wiejska dżungla
2019/11/26 12:26 #183216
piku
Wylogowany
Platynowy forowicz
"Zielono mi..."
Posty: 8543
Otrzymane podziękowania: 25836
Odrabiam wreszcie zaległości i oderwać się nie mogę . Sielskie życie znam ale opisane przez Ciebie nabiera dodatkowego smaku . Rozplenicą się nie przejmuj bo moje w tym roku też nie wszystkie się spisały, pewnie za rok będzie lepiej
A jaka to czapka "słońce Peru" ? Poproszę fotkę może wymienię moje niewyględne polarki
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Miejska i wiejska dżungla
2019/11/28 10:28 #183414
Semper
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 2420
Otrzymane podziękowania: 6029
piku napisał:
Odrabiam wreszcie zaległości i oderwać się nie mogę . Sielskie życie znam ale opisane przez Ciebie nabiera dodatkowego smaku . Rozplenicą się nie przejmuj bo moje w tym roku też nie wszystkie się spisały, pewnie za rok będzie lepiej
A jaka to czapka "słońce Peru" ? Poproszę fotkę może wymienię moje niewyględne polarki
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Miejska i wiejska dżungla
2019/11/28 19:21 #183433
zuzanna2418
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 3597
Otrzymane podziękowania: 14047
Żanetko, Verciu dziękuję Wam! Ale teraz wdech-wydech! Miłko O konikach rzadko wspominam, bo to zwierzaki W. i raczej ich nie widuję, zresztą jak się koni boję Aniu teraz chyba cztery zostały z 7. Plomba najstarsza padła latem, dwa pojechały do ludzi. My też mamy kuca felińskiego na dożywociu, połamańca, którego matka zdeptała po porodzie.
Na szczęście nie mają kłopotów ze zdrowiem, W. stosuje chów wolnościowy i nawet zimą sterczą na zewnątrz, choć stajnia jest otwarta i mogą wchodzić. Lubią być na powietrzu. Kiedyś był wałach z COPD i z tym była zabawa, stał na ściółce torfowej bo inna pyliła i zaczynał się dusić. Siano moczone przed podaniem.
To stare zdjęcie niektórych potworów
Szczerze mówiąc to nie odgadłam po smaku z czego ta nalewka, może W. pamięta
Ja kiedyś sama robiłam pigwówkę ale okropnie cierpka mi wyszła. A ja jednak wolę słodkie nalewki.
Nasze nalewki nie pachną zazwyczaj bo W. w ogóle nie dodaje przypraw. Kiedyś zrobiłam orzechówkę z miodem, cynamonem i czymś tam jeszcze. Pachniała bosko a smakowała równie wspaniale Wiesiu bardzo się cieszę! Wiejskie życie jak sama wiesz nie zawsze bywa sielskie, ale dla nas to wspaniałą odmiana od tej miejskiej gonitwy.
Rozplenicą się wcale nie przejmuję! Ładna jest i taka solidna, przyrosła niesamowicie.
A moja czapeczka typu Słonce Peru wygląda tak
I jak słusznie Jurek zauważył, nazwę wzięłam od historycznej czapki byłego premiera, którą nosił podczas oficjalnej wizyty w Peru:) Danusiu no to miód na moje serce!
Został mi jeszcze ostatni dzień reportażu, ale chyba dopiero w sobotę się zbiorę. Zresztą nic już epokowego się nie zdarzyło, ale z kronikarskiego obowiązku relację należy zakończyć
Ostatnio zmieniany: 2019/11/28 19:56 przez zuzanna2418.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, inag1, Semper, beatrix+, Elżbieta, Danusia ten użytkownik otrzymał 3 podziękowań od innych
Miejska i wiejska dżungla
2019/11/29 09:14 #183448
takasobie
Wylogowany
Moderator
Posty: 15600
Otrzymane podziękowania: 48232
Koń jak ma grunt i przestrzeń, to szczęśliwy jest! Ja też koni się boję, nigdy nie jeździłam i chyba już tego nie zrobię, ale są landszaftowe i ozdobne.
Bardzo lubię ich widok w Słońsku na łąkach, gdzie pasą się w szczęśliwych stadach zanim nie zostaną zjedzone przez Włochów, czy jakoś tam... Są bardzo fotogeniczne!
Ostatnio zmieniany: 2019/11/29 09:14 przez takasobie.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/10 22:54 #184026
Margo2
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 5125
Otrzymane podziękowania: 9985
Ja też przeczytałam wszystko od dechy do dechy.
Nie zazdroszczę mysz. Niestety mam czasem ten sam problem. Nie w domu, ale łażą po strychu i drapią nocami.
Ostatnio mój zaginiony kot chyba wytępił towarzystwo, bo jakiś spokój nastał
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 09:37 #184445
Efkaraj
Wylogowany
Moderator
Każdy kolor jest piękny, pod warunkiem, że jest czerwony :)
Posty: 13888
Otrzymane podziękowania: 33632
Zuziu, jak się oczytam Twoich opowieści, to aż mi się chce w ogrodzie pogrzebać, poprzesadzać, poplewić, pozmieniać. Ubieram się wtedy pełna zapału, wychodzę... kurde, ale zimno... i mokro... wracam
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 14:01 #184462
zuzanna2418
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 3597
Otrzymane podziękowania: 14047
Margosiu dziękuję za wytrwałość U mnie kot prowadzi obserwacje dotyczące myszy. Niestety nie zamierza redukować populacji.
Ja już przyzwyczaiłam się, że jesienią mam sublokatorów, aczkolwiek tolerować ich obecności nie zamierzam Miłeczko wiem, zaniedbałam wątek Efciu o, moje pisanie ma moc Ja zresztą sama jak wracam do notatek to sobie myślę: że też mi się chciało! Ale jakoś tak tam jest, że się chce.
Przepraszam za zawirowania czasoprzestrzenne, ale ciągle coś, czasu coraz mniej, jeszcze W. się uszkodził i amputowali mu ostatni paliczek palca wskazującego... Oby w święta było spokojniej.
Kończąc wiejską relację spieszę poinformować, że oto dzień ostatni naszego pobytu wstał piękny i słoneczny. No, to już kompletne świństwo. Nie dość, że trzeba wracać, co samo w sobie jest niefajne, to w dodatku przy pięknej pogodzie.
W. po śniadaniu skoczył jeszcze po zakupy, a konkretnie po dodatkową taśmę do mocowania ładunku na pace, bo jakoś nie miałam przekonania, że dolne mocowanie oraz siła grawitacji wystarczy przy gwałtowniejszym hamowaniu.
Ja wywaliłam burki do wietrzenia, z czego Wańka była całkiem kontenta
Zębas, jako wyposażony w namiastkę okrywy włosowej, mniej. Ale dzielny był.
Ja postanowiłam dokończyć odchwaszczanie ścieżki, a jak by mi dobrze szło to i placyka biesiadnego przed domem, wierząc głęboko, że już do wiosny chyba nie zarośnie. Dłubałam wypróbowanym sposobem tym razem w przeciwnym kierunku, ciesząc się, że może i chłodno, ale za to owady nie gryzą
Kierunek był zatem następujący
W. po powrocie zajął się podlewaniem ostatecznym. Przerwy umilaliśmy sobie herbatką pitą w hektolitrach oraz bułeczkami cynamonowymi. W. co prawda rozpalił w piecu chlebowym, ale raczej w celach rozpoznawczych, bo piec jakoś nam się odechciało.
Mnie się jakoś dobrze pracowało, stękając jedynie od czasu do czasu przeszłam na placyk, wyrywając chwasty ze żwiru i spomiędzy cegieł. Placyk wygląda tak (latem)
W. uprzejmie wywoził taczkami urobek na kompost, robił jeszcze jakieś przeglądy w różnych katach ogrodu, w wyniku których uznał, że niegdysiejsza rabata żurawkowa wymaga odchwaszczenia.
Fakt, nie ogarniałam tego terenu chyba z dwa lata, bo żurawki posadzone chyba 5 lat temu podzieliły się na dwie grupy: takie, którym ma się na życie, niezależnie od okoliczności (przoduje Blackberry Jam) i takie, które uległy zanikowi i w związku z czym nie zawracałam sobie głowy ratowaniem jakichś nędznych resztek.
Ale przychyliłam się do propozycji, polazłam pod sam Bożenkowy płot i drapana niemiłosiernie przez różę NN, która na przełomie czerwca i lipca wyglądała tak
i jest na razie podejrzewana o bycie Apple Blossom, zabrałam się za oczyszczanie..
Usunęłam gwiazdnicę, która chyba rośnie cały rok, zwłaszcza jeśli nie ma ujemnych temperatur, jakieś pokrzywy i stwierdziłam, że jeśli chodzi o żurawki to przetrwała jakaś 1/3 tego, co posadziliśmy. Nawet jakieś znaczniki przetrwały, ale głównie do tych odmian, które same już nie doczekały.
W. pochwalił rezultaty pielenia. No, to by było na tyle na ten pobyt.
Zaczęłam zbierać doniczki po sadzeniu W. (nigdy sam nie zbiera), worki po zrębkach, narzędzia szykując się już powoli do wyjazdu.
W. odgrzewał porcje obiadowe tego, co miało być zapiekanką, a wyszło jeszcze lepsze z patelni.
Następnie umyłam naczynia, upchałam tekstylia do prania w walizce i w worze 120 litrów, a W. miał zagwozdkę jak to zapakować, mając przestrzeń ładunkową szczelnie wypełnioną.
Umyłam podłogi, wytrzepałam wycieraczki i poszłam jeszcze rzucić okiem na ogród
Około 17.00 mieliśmy wszystko przygotowane, zwierzaki umieszczone w aucie, zamknęliśmy domek i ruszyliśmy w drogę. Do następnego razu!
A teraz suplement: w poprzedni weekend W. pojechał sam na wiochę z ładunkiem desek, bo Janek zadzwonił, że zbrakło.
Ja nie mogłam jechać, więc z opowieści znam tylko oględziny zrębów nowej werandy wychodzącej na Albiczukowski. Janek bowiem dotrzymał tym razem obietnicy i
rozpoczął prace konstrukcyjne. Zdjęć nie ma, bo aparat bez baterii nie chciał działać.
Ale podobno fajnie zrobione. Teraz musimy jakieś okna i drzwi skombinować.
Ostatnio zmieniany: 2019/12/17 14:06 przez zuzanna2418.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, Semper, katja, nowababka, Elżbieta, nelu-pelu ten użytkownik otrzymał 3 podziękowań od innych
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 16:28 #184465
Maggie
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 377
Otrzymane podziękowania: 677
Fajnie się ogląda zdjęcia i czyta o Waszych poczynaniach w wiejskim ale pracy tam macie tam w huk i ciut, ciut
Trzymajcie się cieplutko
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 17:31 #184470
piku
Wylogowany
Platynowy forowicz
"Zielono mi..."
Posty: 8543
Otrzymane podziękowania: 25836
Wypadku W współczuję , bo każdy paluch ma swoją rolę, będziesz więc musiała wyręczać W palcem wskazującym .
Wigorna róża fajna a na oko wydaje mi się że posadziłam podobną i cieszyłabym się bardzo by wreszcie jakaś róża pokazała na co ją stać w moim ogrodzie
Mój burek natomiast wcale nie chce się wietrzyć i coraz częściej wychodzi tylko dla zrzucenia ładunku , chyba już dziadek z niego
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 17:33 #184471
zuzanna2418
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 3597
Otrzymane podziękowania: 14047
Maggie no, trochę jeszcze poczekamy na leniwy wypoczynek na wsi Wiesiu niestety kontuzja trochę na swoje własne życzenie, nieuważny był i bez rękawic pracował. Teraz długi czas gojenia a potem zobaczymy, jak to będzie.
Niektóre róże mnie zaskakują, a ta szczególnie, bo zmieniły się jej warunki po wycięciu wielkiej mirabelki. Poszła z kwitnieniem jak burza.
Wańka na wsi woli przebywać na zewnątrz, zwykle w domu jej za gorąco. Zębas wręcz przeciwnie
Jeszcze kilka fotek z ogrodu, który widzę tylko w weekendy, bo w dni powszednie ciemność.
Lovely Green
Ostatnio zmieniany: 2019/12/17 17:38 przez zuzanna2418.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, edulkot, VERA, Semper, nowababka, Elżbieta, Tamaryszek, Danusia, a.nia ten użytkownik otrzymał 1 podziękowań od innych
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 17:40 #184473
piku
Wylogowany
Platynowy forowicz
"Zielono mi..."
Posty: 8543
Otrzymane podziękowania: 25836
Ajajaj ile jagódek na cisie i jaki piękny bokeh
A z psami na wsi to u mnie podobnie Kajtol woli na zewnątrz a Wiko mimo grubego futra to domowy pies
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/17 19:35 #184481
Danusia
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 11848
Otrzymane podziękowania: 22620
Zuziu super lektura jak zwykle
Owocki śliczne ja najładniejsze gałązki z berberysów obcięłam na stoiki na cmentarz ,na kalinkę czekam i kukam co chwilkę choć watpię zeby juz w tym roku kwitła bo ma dopiero drugi rok z małej sadzoneczki
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2019/12/19 12:31 #184633
zuzanna2418
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 3597
Otrzymane podziękowania: 14047
Danusiu dziękuję! ja kocham te czerwienie o tej porze roku. Latem kolorów mamy multum a teraz na szaro-burym tle berberysy pięknie się prezentują.
Kalina zwykle zaczyna kwitnienie w grudnie, jeśli nie ma mrozów. Potem kontynuuje wczesna wiosna już na pełny gwizdek.
U nas dalej zimy nie ma, nie identyfikuję się z entuzjazmem niektórych prezenterów radiowych, zachwyconych kilkunastoma stopniami na termometrze. Brakuje mi zimy, a ziemi brakuje śniegu, który potem zamieni się w życiodajną wodę.
Przy okazji wstawię tu link do informacji zamieszczonej przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa o nowym prawie dotyczącym handlu roślinami i materiałem siewnym. Istotny jest wymóg zaopatrywania roślin w paszporty. Paszporty roślin
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): piku, edulkot, Danusia, a.nia
Miejska i wiejska dżungla
2020/01/10 17:17 #186150
Tamaryszek
Wylogowany
Złoty forowicz
"Ogrodnictwo w zgodzie z naturą jest łatwiejsze, niż przeciwko niej"
Posty: 250
Otrzymane podziękowania: 140
Witam w Nowym Roku i życzę wszystkiego najlepszego!
Przeczytałam Twoje wiejskie opowieści z wielka przyjemnością.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): zuzanna2418
Miejska i wiejska dżungla
2020/01/12 16:10 #186282
zuzanna2418
Wylogowany
Platynowy forowicz
Posty: 3597
Otrzymane podziękowania: 14047
Izo, najserdeczniejsze życzenia i dla Ciebie!
Zaraz będzie kontynuacja opowieści, bo w miejskim ogrodzie stan stabilny, przedwiosenny.
No to tego. Nowy rok już się rozpoczął, więc czas na kolejne wiejskie przynudzanie, które nie będzie ani podsumowaniem roku ubiegłego, ani tych okrągłych 8 lat, które już upłynęły od tego pamiętnego jesiennego dnia tuż po moich 40-tych urodzinach.
Będzie po prostu kolejna relacja z noworocznego pobytu na dzikim wschodzie.
Pobyt ten był planowany na czas nieco dłuższy z okazji optymalnie ułożonych dni wolnych od pracy.
W. krótszy o kawałek palca korzystał z przerwy w sezonie ogrodniczym i zwolnienia lekarskiego i również nie czuł żadnej presji.
W imieniny Melanii i Sylwestra spakowaliśmy skromny dobytek i około 12.00 (bo rano się nie dało, jeszcze jakieś faktury dla klientów W. wystawiał i kolędował z nimi po mieście) wyruszyliśmy z domu, oczywiście z całą menażerią i worami obornika oraz żywotnikami kupionymi za dosłownie złotówkę dla sąsiadów.
Tłoku raczej nie było, pogoda za to paskudna. Zatrzymaliśmy się na stacji na popas, gdzie tradycyjnie wysikałam psy pośród gór śmieci porozrzucanych na rozległym parkingu i w pobliskim zagajniku. Co jest z tymi ludźmi?
Pojechaliśmy dalej, słuchając w radiu archiwalnych noworocznych odcinków Rodziny Poszepszyńskich i Pana Sułka, rycząc ze śmiechu. Ponieważ Pan Sułek odczytywał z zalanego i poplamionego produktami spożywczymi kalendarza swoje zapiski czynione skrótami, musiał tłumaczyć pani Elizie, co one oznaczają. Uznaliśmy, że hitem było pch. tr. gaj. czyli "pchałem traktor gajowego". Od tamtej pory używamy tego zwrotu w różnych sytuacjach,aby podkreślić absurdalność jakiegoś wydarzenia czy wypowiedzi.
Dotarliśmy do domku około 16.00. Przy wjeździe między krzakami mignęły mi świeże dechy szkieletu werandy, ale postanowiłam obejrzeć wszystko następnego dnia.
W domu chłodek, góra 7-8 stopni. Rzuciliśmy się do rozpalania w piecach. W. poszedł odkręcić zawór wody i włączyć bojler. Nalałam psom wody, wrzuciłam Kici do miski zawartość saszetki i nastawiłam wodę na herbatę.
Śladów po myszach brak.
W. poszedł do ogrodu i wrócił za chwilę mamrocząc obelgi pod adresem Janka, który nie ruszył roboty od ostatniego razu, czyli prace od momentu, kiedy był tu W. samotnie nie posunęły się ani na jotę. Wzruszyłam ramionami i stwierdziłam, że i tak nic nie poradzimy. Pilnować go się nie da, musimy czekać, choć i mnie wkurza taka robota na rzadkie raty.
W. wypakował graty z samochodu, ponieważ zabraliśmy ze sobą przezornie gar ogórkowej, postawiłam rzeczony gar na kuchni, bo głód nas już nieco poniewierał.
Ogień w piecu w salono-jadalni buzował, choć szybka była mocno zakopcona. Preparatem do kominków nieco ją przetarłam, ale zauważyłam, że te sadze wypalają się same, więc dałam sobie spokój.
W. pojechał po zakupy do Wisznic. Zapaliłam świece i od razu zrobiło się przytulniej.
Kot wkurzony, że zimno, ulokował się w strategicznym miejscu.
W. ustawił jej krzesło pod piecem, które opuściła, jak zaczęło ją przypiekać.
Z lekka ogarniałam pomieszczenia, choć ku mojemu zdumieniu W. pozostawił względny porządek. Nakręciłam zegar, trochę się zastał i nie od razu ruszył.
W. powrócił z zakupionymi produktami, a za nim wpadła Wańka ciągnąc za sobą smród niczym przysłowiowe wojsko. No co to jest, że ona zawsze musi się na początek wytarzać w czymś śmierdzącym!
Wywaliliśmy ją na dwór, W. poszedł po drewno. Opróżniamy już powoli naszą rustykalną drewutnię, która pójdzie następnie na opał. Chyba, że deski sprzedamy takiemu jednemu lokalnemu biznesmenowi, który kupuje drewno rozbiórkowe i postarza je na rusztowaniach ustawionych na terenie wzdłuż drogi do Wisznic. Nazywamy to farmą desek. Zakładam, że potem to sprzedaje jako szlachetne historyczne dechy, niewykluczone że za granicę.
W domu coraz cieplej, ale ja pomna doświadczeń zaopatrzyłam się w dwie wersje ciuchów do spania. Poprzedniego dnia w Tkmaxx kupiłam piżamę polarową oraz koszulkę nocną bawełnianą z długim rękawem, która miała by na kolejne noce, kiedy już chałupka się nagrzeje.
Zjedliśmy zupę i zabraliśmy się za lekturę prasy. W. zakupił także książkę o czasie wojennym w Wisznicach tutejszego autora.
Czytał mi na głos fragmenty i szczerze mówiąc obraz był chyba jeszcze bardziej ponury niż normalne opisy wojny w różnych częściach kraju. Tu człowiek miejscowy dostawał wp..dol od Niemców, Ukraińców, partyzantów naszych i żydowskich, bo uciekinierów z transportów do Sobiboru nie brakowało.
Już mu w końcu powiedziałam, żeby nie czytał więcej, bo potwornie przygnębiające to wszytko było.
Około 22.00 jakaś pojedyncza salwa fajerwerkowa huknęła, więc Wańka błyskawicznie znalazła się w domu. O dziwo, już nic nie było czuć od niej, co mnie uspokoiło, bo wizja mycia tego potwora w ziąb i przy tym futrze mnie osłabiała.
Przysnęłam przy Radiu Lublin, choć sylwestrowy wieczór był bardzo fajny. Puszczali piosenki Bee-Gees, Boney M, Lambadę, Makarenę...Tylko Afrika Simona brakowało. Ciekawe czy ktoś pamięta tego gościa
Poza tym doznałam olśnienia muzycznego. Otóż kiedyś zachwyciła mnie piosenka "Szerokie wody" niejakiego Mroza rodem z Wrocławia. Potem jakoś straciłam go z oczu. A teraz w radiu takie cudo z ostatniej płyty!
Patrzcie na ten klip, na muzyków (basista!) i tych dwóch gości z sekcji dętej robiących też chórki. :serducho: Aranż genialny, facet śpiewa trochę w oldskulowym amerykańskim stylu.
Ja, która słucham muzyki głównie z epoki dinozaurów, średnia wieku wykonawców to 70 lat. :: zakochałam się w tym młodym szczawiu! Cała płyta jest moim zdaniem świetna.
Obudziliśmy się gdzieś około 23.45. W domu 21 stopni! W. nastawił bigos, także przywieziony z miasta, ja wyjęłam kieliszki do wina musującego i nakryłam do stołu. W. trochę się siłował z korkiem, który finalnie walnął w roletę rzymską na oknie tuż nad Kicią śpiącą na kanapie. Za oknem strzeliło kilka fajerwerków, ale gdzieś w oddali. Psy nawet nie zauważyły śpiąc sobie smacznie w sypialni po jedzeniu .
Zjedliśmy ciepły bigosik, wypiliśmy wino. Wzięłam aparat i statyw, ubrałam się i wyszłam jeszcze na podwórko. Chmury nieco się rozstąpiły i na niebie zabłysły gwiazdy. Snop latarki wyłowił pod stodołą jakieś futrzane zwierzątko, które w ułamku sekundy bezszelestnie zniknęło w ciemnościach. Panowała cisza...
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): th, piku, takasobie, edulkot, VERA, nowababka, Elżbieta, jugo, zanetatacz, nelu-pelu ten użytkownik otrzymał 4 podziękowań od innych