Wiesiu dziękuję. Tyle było tych odejść, a każde boli niestety.
Mimo, że wiosna po normalnej zimie jakoś tam może bardziej cieszy, to i teraz, kiedy śniegu praktycznie nie było, fajnie jest patrzeć na pierwsze kwiaty zwiastujące nowy początek!
Miłko ja sobie nie wyobrażam domu bez zwierzaków, choć w takich chwilach trudno sobie znaleźć miejsce.
Wiosna idzie, więc zdjęć będzie więcej
Choć słońce jest głównie wtedy, gdy ja siedzę w robocie...
A drugie życie przedmiotów sprawia, że mamy coś niepowtarzalnego i często za symboliczną kwotę.
Janko moje wszystkie koty były przygarnięte, na wsi populacja ma charakter takich własnie kotów bardziej wolnożyjących. Pewnie, że muszą same zdobywać pokarm, są narażone na niebezpieczeństwa i śmierć. Wchodzą po prostu w cały ekosystem miejscowy i zjadają lub są zjadane, mówiąc w uproszczeniu.
Na przestrzeni lat widzimy, że te które dokarmialiśmy kilka lat znikają, pojawiają się kolejne. Teraz przychodzi matka z dwoma dzieciakami, no takimi już kilkumiesięcznymi. Może któregoś oswoimy.
Żanetko mam nadzieję, że uda się ten nieoczekiwanie długoterminowy projekt werandowy dokończyć, sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie. W ogrodzie malutkie plamki kolorów cieszą oko!
Margosiu ja po Kredce tez myślałam, że w życiu już nie...a po dwóch tygodniach już z fundacji przyjechała Wańka...Nie ma siły, puste miejsce trzeba zapełnić.
Może uda się wyjechać na wieś teraz jakoś i zobaczyć co słychać na odcinku werandowym, bo odwołali mi wyjazdy służbowe do Holandii i Irlandii z powodu zawirusowania świata. Trochę żałuję, bo miałam w programie zwierzanie giełdy kwiatowej w Alsmeer, ale może przełożą imprezę na inny termin.
Pawełku to prawda, każde rozstanie przeżywamy okropnie. W. będąc ostatnio w Nowym Dworze zobaczył kotkę, którą ktoś podrzucił do Instytutu Ogrodnictwa i tamtejsze dziewczyny ją dokarmiają. Dzika jak nie wiem co i ...w ciąży. Już słyszę coś o małym kotku...
Schody paradne, nieprawdaż ?
Rano było słońce, kiedy ja z psami latałam po lesie. Około południa przyszły chmury i już zostały. W. bawi u mamy w pięknym mieście Wąchock, więc cięcie krzewów czeka. Przymierzyłam się dziś do róż, trochę powycinałam z kołtuna Alchymista, ale urósł taki potwór, że nie wiem, jak go okiełznać.
W Stokrotce kupiłam kapersik irysów holenderskich.
Zrobiłam drugie podejście do Farmers Gracy i kupiłam na próbę Irysa Just Around Midnight oraz dalię Destiny's Teachers.
W Albamarze i w Sadzawce też parę złotych puściłam na bylinki.
Kochani, z kimś dogadałam się na bulwkę Verrone's Obsydian jesienią, błagam, przypomnijcie z kim, bo skleroza!
Maju edulkot czy nie masz kawałeczka Honki Red? Bo ja chętnie, jakby co!