Nelu tak, ścieżka meandruje na około całego ogrodu. Miejscami żwirowa, miejscami z płyt chodnikowych lub z płaskiego piaskowca.
dzięki tym zakrętom ogród wydaje się większy.
Z dalią no stress! Zobaczymy co będzie. Podobno najfajniej jest gonić króliczka, a ja tę dalię już trzeci rok gonię
Wszystko przez Milkę, bo tak ja sfociła i pokazała, że się zakochałam!
Margosiu no zagęszcza się! Choć brak deszczu spowolnił wszystko okropnie. Kroplówki u nas od kilku tygodni chodzą. No i podlewam punktowo, zwłaszcza to, co przesadziłam w ostatnich dniach.
Miłko no ja na nielegalu rano do lasu biegałam z psami, bo przez tę pracę stacjonarną czułam się jak kloc. Las o 6.00 rano jest pusty! tylko ptaki drą dzioby, sarenki śmigają, a niskie słońce fajnie podświetla drobne rozwijające się listki.
Teraz już do lasu można, choć susza i coś mówią, że zamkną z powodów przeciwpożarowych.
Tyle, ze przez to wszystko wyjazd do Chorwacji poszedł się nam szczekać...
Poza tym walnął mi dysk zewnętrzny, gdzie miałam cale archiwum zdjęciowe. No, sama go walnęłam, bo mi spadł. Koszty odzysku danych...nie pytajcie. Ale muszę to zrobić, bo tam mam wszystko.
W ogrodzie bez jakichś szaleństw, choć dojrzałam do decyzji stopniowego cywilizowania kurhanu czyli tego czegoś, co miało być skalniakiem i od biedy miejscami nawet co nieco przypomina (bez porównań np do skalniaka Wojtka proszę! ). na większości obszaru mamy śliczną plątaninę podagrycznika, konwalii, nawłoci i barwinka. Wyrwałam część tego kożucha, nawaliłam kompostu z obornika oraz przesadziłam tam po kawałku liliowców, które rosną na mniejszej frontowej, gdzie Wańka ma wychodek. Większość to pospolite odmiany, ale jest kilka ładnych i mimo, że jakoś sobie dają radę, to postanowiłam zrobić sadzonki na wszelki wypadek. Dosadziłam kilka żurawek, choć za nimi nie przepadam. W poukładał kamienie. Wywaliłam na to warstwę zrębek i kawałek w miarę przyzwoitego stoku już jest. Typowo skalniakowe rośliny nie bardzo tam chcą rosnąć, ponieważ zbyt dużo cienia pada od okolicznych drzew i krzewów.
Ale odbił opłakany przeze mnie powojnik Sir Trevor Lawrence. I panoszy się onoklea.
Poza tym podkrzesałam żywotnik rosnący na południowo-wscgodnim narożniku domu, dzięki czemu z tarasu będę miała lepszy widok na kwasolubną, przejście ścieżką się udrożniło, a sąsiedzi nadal będą zasłonięci.
Została sterta gałęzi, która wykorzystaliśmy do osłonięcia wytaszczonych z zimowiska na strychu kaktusów
Po Elite zakwitł Cheer
A W. przywlókł dwa odzyskowe różaneczniki chyba dahurskie Staccato. Wykopywał je w pośpiechu z terenu pewnej firmy, który urządzał wiele lat temu. A w ubiegłym roku przyszedł nowy prezio z Hiszpanii i polecił wszystko wywalić. zanim koparka zniszczyła drzewa i krzewy W. z ludźmi wykopywał i doniczkował co się dało. Myślałam, że W. zabije tego pacana, który uznał że trawa to wszystko, co powinno stanowić otoczenie biurowca .
Jeden już poszedł do ogrodu na osiedlu, który W. obrabiał w ostatnich dniach. Na szczęście ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej nie dotknęły firmy W. i póki co jakoś się kręci.
Cebulowe
I piękne epimedium