Ewa, wiesz, jak to jest przy takich wspólnych zakupach, ktoś widział, ktoś ma, ktoś zachwala,
a że jesień i przebarwienia liści teraz na tapecie, więc to taki naturalny wybór.
Gdybyś widziała te kolorowe liście na drzewkach u p. Oreszczuka, widac było je z daleka, to wpada w oczy.
Na pewno nie wyszłabyś z pustymi rękami, choćbyś wracać miała transportem zbiorowym, jako i ja
.
A wiesz,
Marta, zastanawiałam się nad prostokątną formą, ale tam troche miejsca mało.
A może rybki wpuścić wiosną a na zimę wypuszczać do większego stawu
Nie wiem, nie rozeznałam tematu, najpierw robię, potem myślę
.
Sugerujesz dokupienie jeszcze jednego klonika?????
Edyta, ja wiem, że kamień wpasuje się prawie wszędzie, ale w tamtym miejscu pasowało mi drewno i mech.
Dzień wcześniej byłam w lesie i widziałam takie dziury ze stojącą wodą, stąd taki wystrój,
Nelu, akurat tym razem nie byłam u
Marty, więc nie widziałam parocji w jesiennych barwach,
a ponieważ wszyscy kupowali to i ja .... .
Moja jeszcze się nie przebarwiła, chyba, nie widziałam jej ze dwa dni.
Maju, moja piesa nie jest bardzo kłopotliwa, jest nawet posłuszna, jeśli widzę coś niewłaściwego i mówię "nie", to reaguje.
Od poczatku była taka przygaszona przy zakładaniu szelek, jakby to była kara, chociaż na spacery lubi chodzić.
Może coś się wydarzyło przykrego w tym jej krótkim życiu, zanim znaleziono ją na ulicy.
Marysiu, mówisz, że trawy kłopotliwe..... a powiedz, która roślina nie wymaga uwagi, czasu i siły.
Nawet malutkie byliny trzeba dopilnować, wypielić i nawieźć, żeby dobrze wyglądały.
Fakt, że traw łatwo wykopać się nie da, trzeba siły, ale za to widać je z dalaka i żaden chwast ich nie zagłuszy
Mój giganteus rośnie przy płocie sąsiada, z którym wspólnie dbamy, aby był zielony parawan między działkami.
Póki co, nie przeszkadza nam
.
Czasem ogrodnik z jednej rośliny cieszy się dwa razy: gdy ją sadzi i gdy się jej pozbywa.
Dzisiaj wydzierałam kłącza miskanta cukrowego, którego dawano, dawno temu,
w swej niewiedzy ogrodniczej przyniosłam z radością z czyjegoś ogrodu.
Już myślałam, że wojna wygrana dawno temu, ale jakoś niezauważalnie trochę odrosło.
Trochę, była tego cała taczka
Maju -
Franusiowa, to oczko to taka malutka kałuża, mają inni, mam i ja
Wiesz, imię Pirat nasuwało się samo, przez to czarne znaczenie na oku.
Jednak może lepiej wybierać imię mniej znaczące????
Nasz Pirat około 1,5 roku temu wsadził gdzieś łapę i trzeba było ją amputować,
Radził sobie dobrze mimo kalectwa, był kotem wychodzącym.
Bez prawej przedniej nogi wskakiwał na słupek przy furtce i wypuszczał się na łowy na okoliczne pola.
Wyszedł 1,5 miesiąca temu i dotąd nie powrócił.
Obeszliśmy okoliczne zagajniki, nawoływaliśmy, rozpuściliśmy wici wśród sasiadów i nic, nie ma kota.
Została nam jeszcze kotka Luna, siostra Pirata.
Do dzisiaj miałam kwarantannę,
więc nie mogłam wychodzić poza działkę.
Dopadła mnie jakaś infekcja, miałam pewne objawy covidowe (utrata węchu i smaku, kaszel, itp),
więc dostałam skierowanie na testy i automatycznie zostałam objęta kwarantanną.
Pierwszy wynik testu był niejednoznaczny, na powtórnym wyszedł już ujemny.
Izolowałam się w domu, osobna sypialnia, łazienka a do kuchni schodziłam w masce, żeby nie zakazić męża
Jakby nie było trochę mnie sponiewierało, ale teraz jest dobrze, jeszcze kaszel mi pozostał.
W sumie to od poniedziałku powinnam mieć zdjętą kwarantanne, ale sanepid chyba ma dużo pracy.
Ostatnie kilka dni popracowałam więc w ogrodzie.
Pogoda nie była jakaś porywająca, było mgliście i ponuro,
ale nie padało i nie wiało.
Udało mi się spalić liście kasztanowca żeby ograniczyć szrotka,
ale najpierw rozpaliłam ognisko drewnem i zrobiłam żar.
Uprzątnęłam część warzywnika i tunel, posadziłam jakieś cebulki, wykopałam dalie i inne zimujące w pomieszczeniu (calle, galtonie, ismeny).
Jesień tego roku jest przychylna ogrodowi.
Jest jeszcze sporo lisci na drzewach, jest bardzo kolorowo mimo braku słońa,
tylko fotki trudno zrobić w tych ciemnościach.
Klon Red Sunset
Pnąca hortensja
Kokornak na orzechu włoskim.