Marta, póki co, to miałam 3 pełne dni wolne, bo ciągle coś, nie widzę tego czasu więcej.
Byle do maja (umowę mam do końca kwietnia).
Marysiu, nigdy nie miałam ogórka meksykańskiego. Wysiej i podziel się odczuciami
.
Miłko, ogarnęłam już połowę działki, czyli już z górki - w przenośni i dosłownie.
Verciu przyznaję, że dla mnie ogród przy domu jest pełny tylko z warzywnikiem.
To sporo pracy, ale bez tego ani rusz. Liczę na dodatkowy czas na tej emeryturze
.
Ave, ja też już wyłączyłam budzik w telefonie
.
Mam wprawdzie jeszcze te 20 godzin tygodniowo,
ale nie jestem związana ramami godzinowymi.
Ostatnio byłam więcej w pracy, bo pogoda mało ogrodowa.
Oj,
Edytka, nosiłam się z pół roku, bo to naprawdę duża zmiana w życiu,
trzeba się z myślą oswoić, że to taki boczny tor trochę a ja lubię pracować z ludźmi (chyba
).
Obserwuj działanie bokashi, zapytamy jesienią.
Co do fok, to widziałam je w fokarium podczas karmienia, ale mieliśmy to szczęście widzieć jedną dziką, odpoczywającą po sztormie na plaży.
Żaneta, ten brak czasu, to pewnie tak się kurczy przez zwiększone nasze oczekiwania ?
Tyyyyle planuje się zrobić.
Małgoś, moje koleżanki mające jeszcze sporo lat do emerytury też mi zazdrościły,
ale na wiek i zmarszczki zamienić się nie chciały
. Coś za coś.
Przełożonymi nie warto się stresować, wypracować w sobie takie podejście, to pomaga.
"Róbmy swoje" i tyle.
Danusiu, fakt warunki lepsze niż kiedykolwiek, dodatkowo ja się nie śpieszyłam, a po uzyskaniu uprawnień każdy kwartał ma swoją wymierną wartość. Z drugiej strony ,tak podchodząc, można się w 90tkę wpędzić
.
Przyznam się, że tegoroczna zima nie zdążyła mi zbrzydnąć, minęła mi nie wiadomo kiedy,
nawet nie zdążyłam wziąć się za robótki a już trzeba było siać i pikować.
Pokażę mój parapet w pokoju dziennym, mam tam dobre warunki świetlne i cieplne, wysokie okno, szeroki parapet i długi na 3,6 m. Zostawiłam tylko trochę miejsca na poduszkę dla kota
.
18 odmian pomidorów
, po co aż tyle? - pyta mąż -nie można tylko ulubione? ??
A jak dużo ulubionych? Chyba zacznę opisywać, które smakują mi bardziej a które tak sobie, bo życie to jednak sztuka wyboru .
Kiedy pogoda pozwala, to pracuję w ogrodzie, usuwam suche badyle po zimie i przycinam róże.
Zauważyłam, że znowu podziemie wyżarło cebulki.
Mam zwyczaj sadzić je w grupach, przykrywać ziemią z worka i teraz widząc pusty krąg ciemnej ziemi mam dowód na braki, a bliższa obserwacja ujawnia pionowe otworki.
Jak z tym walczyć, kiedy jeden kot i jedne pies nie wystarcza?
Zresztą, to piecuchy i przeważnie siedzą w domu
Przekwitły dość szybko irysy żyłkowane (kwitnie jeszcze jeden żółty, zapomniałam nazwy, bo to chyba nie jest złota Kaśka, bo ona kwitła wcześniej) i nieliczne krokusy, pominięte przez gryzonie.
W ogrodzie są już kolorowe akcenty. Oprócz ciemierników kwitnie drobnica wiosenna; mam na myli kokorycze, zawilce, cebulice.
Obsadziłam kilka donic z myślą o wyniesieniu na cmentarz.
Zaczęliśmy toczyć sok z brzozy. W sobotę i niedzielę rozdawałam sąsiadom, bo przez ciepło spływało po 4 litry na dzień i tyle samo na noc. Ostatnie dwa dni było tylko ok. litra z taflą lodu na wierzchu.
Zauważam, że jak na marzec, trawnik jest już zielony, to chyba zasługa opadów.
Pierwszy raz zakwitły siewki ciemiernika, które dostałam od koleżanki dwa lata temu, bez nazwy rośliny-matki.