Tomku, Tolcia też jest kotem, który tabletek i żadnych innych proszków, płynów leczniczych nie toleruje. Długo trwało zanim ogarnęłam temat, ręce miałam jak po walce z tygrysem. U nas pomogło wkładanie tabletek do pasztetu. Takiego pieczonego. To są, całe szczęście malutkie tabletki. W niczym innym nie chciała jeść. Pasztet jej na tyle posmakował, że po prostu zachłannie łyka ulepione kulki.
Jeśli chodzi o wizyty u weta, to jest bardzo spokojna. W domu, przy jakiejkolwiek interwencji - kot morderca. U weta oaza spokoju. Nawet kiedyś miała wyciąganego kleszcza z wewnętrznej strony powieki i cały zabieg nawet się nie poruszyła.
Ale Batmanek i Eranka strasznie szaleli na wizytach. U nas pomogła Gabapentyna 100mg, podawana na trzy godziny przed wizytą. Kota brałam za kark, podnosiłam tak żeby nie dostawał łapkami do podłoża (wtedy im się buzia otwierała albo przy otwieraniu pyszczka było łatwiej) i wkładałam głęboko do pyszczka... tak było najłatwiej... co nie znaczy, że zupełnie bezśladowo

Ewa tulam mocno, to wielka strata dla całego stada, miejcie baczność na Tolcie, bo koty smutek przeżywają po części mocno skrycie... Jak jednego wywożę do weta... to drugie zarządza głodówkę, póki nie zwiozę futra do domu... i nie zje, póki chory do miski nie przyjdzie...

Przykro się czyta o odejściu kolejnego zwierzaka.
Dlatego nie chciałam juz żadnych zwierząt w domu.
A mimo to mam, ale tym razem to juz chyba naprawdę ostatni, za bardzo to przeżywam.
Chociaż dom bez nich taki pusty

Małgosiu, no pusto... Jak siadam na łóżku wieczorem, to w pierwszym odruchu sprawdzam, czy nie usiadłam na Batmanku, bo on wieczorem szedł pod kołdrę do spania... Kuwety stoją do tej pory cztery. Pomimo, że miałam zawsze koty wychodzące, to cała zimę i w deszczowe dni, załatwiali się do kuwet. Zaczęłam je likwidować, ale po usunięciu jednej, taki żal mnie złapał jakbym była nie u siebie w domu

Brydziu, na Tolcię mamy baczenie. Ona też nowotworowa, ma chłoniaka jelit.. Do tego idiopatyczne zapalenie pęcherza, każdy stres odrabia cierpieniem i krwiomoczem. Już powolutku się chyba przyzwyczaja do bycia jedynaczką. Pocieszamy smaczkami, przychodzi na głaskanko (jak nigdy przedtem), a mimo to, schudła 20 deko. Za tydzień mamy wizytę u onkologa.

A ku pamięci, namalowałam sobie Erankę




Dziękuję Wam

W ogrodzie niewiele się dzieje, bo znów pada deszcz. W czwartek poprzycinałam trawy i resztę hortensji, przycięłam też już róże przed domem. Była dość ładna pogoda i ciepło. Dwa dni były na tyle dziwnie ciepłe i suche, że wystraszyłam się suszą i wyszorowałam wanny po zimie, zatkałam w oczekiwaniu na ewentualną deszczówkę... Przez noc napełniła się jedna wanna, przedwczoraj już obie były pełne, a wczoraj mąż podłączył do rynny mauzera 2000l.
Teraz się zastanawiam, gdzieby tu jeszcze coś postawić do zbiorów wody opadowej
Póki co, strach przed suszą mi minął

Odchodzące zwierzaki pozostawiają straszną pustkę. Kiedy są, przyzwyczajamy się do tylu różnych sytuacji składających się na nasze wspólne życie z nimi, że ich zniknięcie jest nieuniknionym szokiem egzystencjalnym. Nie wiadomo, gdzie się podziać? Gdzie się człowiek nie obejrzy, wszędzie ślady ich obecności, każde miejsce wyzwala całą masę wspomnień. Trudne to jak diabli. Tak już ten świat urządzony. Zapewne najlepiej brać następne, żeby tę pustkę wypełniły, choć tu znowu pojawia się dylemat, o którym już mówiliśmy. A w ogóle to maluj więcej.

Piękna pamiątka po kotce taki własny obraz Ja tez myślę zaraz o suszy, jak kilka dni nie pada. Mocne to było doświadczenie w zeszłym sezonie.

Kasiu, dziękuję.
A teraz sprawdzę czy przez fona wczyta się zdjęcie

Shishigashira


z telefonu się wgrało, a z kompa nie chce
Shaina


DZIAŁAAAAAAAAAAA!!!!!!

Pierwsze koszenie za nami



Przed domem się zieleni





Jerre Schwartz



Garnet rozciągnął ramiona na ponad dwa metry





Jak mu się listki rozwiną, będzie potworem

Kloniki kwitną

Efciu -ale Ty masz talent ...... u mnie też koszenie było ,kloniki zachwycają

Dzień dobry Pani Doktor Ewo!

Oto trzy kiełki z jednego hosty Stained Glass, którą otrzymałam 4.10.2023. Bardzo dziękuję!



mam tez prawie niebieskiego ptaszka, Blue Bird idzie do mnie, zastanawiam się skąd one znają treść wiadomości?

Ewciu ale piękne już klony widać różnicę u mnie dopiero startują ale wszystkie zimę przetrwały nawet sieweczka od Gosi i Jurka która posadziłam w donicy koło leżaka ja już też pierwsze koszenie zaliczyłam

Ewuś, no bardzo mi przykro było przeczytać wiadomość o Twojej kotce ... Bardzo współczuję ... Też bardzo przeżywałam, jak odchodziły nasze psy i koty ... pozostały tylko zdjęcia ... i wspomnienia ...
Nasza kotka w tym roku, w sierpniu, skończy 16 lat ...
Ewuś, klony robią wrażenie ... Bardzo mi się spodobał ten taki bardzo gęsto ulistniony klon na Twoim zdjęciu. Napisz, proszę, jaka to odmiana. Będę szukała.
My jeszcze dopiero się przymierzamy do pierwszego koszenia a już trzeba kosić, bo trawa tak szybko rośnie i później bardzo trudno ją opanować ...

Efciu, chyba jednak nie wszystko jest OK z Twoim wątkiem
Chciałam podziękować za wpis to mi napisał : - co to znaczy?
Namalowany kot bardzo mi się podoba
I chciałam Ci podziękować za dzisiejszą niespodziankę - obok iryska, którego dostałam od Ciebie taki - pierwiosnek!

edit: - zdjęcie weszło

Jest jakiś problem na forum. Nie mogę wstawić zdjęć w moim wątku...

A ja nawet nie mogę zaznaczyć podziękowania. Wyskakuje mi, ze kunena przepełniony .

Odejście zwierzęcia to zawsze przeżycie .
Mój piesio od czasu operacji na nowotwór wchodzi sam do macierzystej lecznicy (operowany był w specjalistycznej). Wcześniej zapierał się łapami przed wejściem i trzeba było go wnosić na siłę. Przed świętami miał zapaść i przez tydzień jeździliśmy niemal codziennie na kroplówki i zastrzyki. I też, ku mojemu zaskoczeniu, jak tylko miał siłę, to dreptał w kierunku drzwi. Po przekroczeniu progu zaczynał się trząść ze stresu, ale wejść chciał.

Rozwijające się klonowe liście są takie urocze . U nas też koszenie jest konieczne, ale coś się syn nie może zebrać .

Kochani, mamy problem na Forum, już Pola zgłosiła do pana informatyka.

Kasiu, już wszystko wiadomo z roślinkami

Danusiu, kloniki wcale nie są takie delikatnickie ... a może to pogoda cieplejsza?

Swietko, podpisałam kloniki nad zdjęciami. Mysle, że chodzi Ci o 'Jerre Schwartz'... może o 'Shishigashirę"? Jerre Schwartz, z tego co wiem, jest teraz bardzo często w sklepach ogrodniczych. On się taki gęsty u mnie zrobił po dwóch latach. Ale u Beatkizg też rośnie i tez taki gęściutki

Edytko, wiem co przeżywaliście z psinką, bo ja to samo miałam z moimi kociastymi. Z tą różnicą, że kroplówki podłączałam w domu. Na chemię jeździliśmy do lecznicy.

Przykro mi bardzo z powodu kociaczka . My od niedawna mamy zwierzaka - pieseła (mrówek i patyczaków nie liczę ), i trudno wyobrazić mi sobie teraz życie bez niego .
Kloniki pozostaną moim niespełnionym marzeniem, będę je podziwiać u Ciebie, masz już ich całkiem niezłą gromadkę

Ewuś, dziękuję za nazwy kloników. Zapisałam sobie

Ewuniu śliczne kloniki.Ja straciłam połowe jednego klona i zastanawiam się czemu,nie była to młoda roślina.

Kloniki piękne, co ciekawe mają różne pokroje. Dopiero jak w całości z daleka sfotografujesz to widać.

Piękny obraz, taka piękna pamiątka. Koty się trudno maluje, próbowałam, nie wychodziło.

Ale mi się podoba Shaina.
Ale już mam szlaban na kloniki. Mam ich juz 8. A przecież nie powinnam tyle mieć, bo przecież one się rozrosną, a ja i tak mam gęsto.
Ale nie umiałam się powstrzymać