Pyszne te Twoje faworki są mega wciągające

Podobno

Cześć Małgosiu! Dawno do Ciebie nie zaglądałam, dlatego pozwól że pochwalę Twoje ,, gwiazdkowe,, robótki, dziewczyno ale Ty masz talent i pomysły. A ogrodowo? U Ciebie podobnie jak u mnie ciemierniki dopiero zbierają się do kwitnienia. Oczarów zazdroszczę. No i też poproszę przepis na chruściki, widzę że mega cieniutkie są. Pozdrawiam.

Kasiu, dziękuję za pochwały.
Chruściki cieniutkie bo porządnie wywałkowane. Ciasto na to pozwala

Nareszcie wróciła pogoda pozwalająca popracować.
Wróciłam więc do czyszczenia tuj.

Poprawiłam tę co zaczęłam wczesniej




I zrobiłam kolejną






Urobek z tych dwóch tuj



Pozostały jeszcze 4

Ło matko...
Przyznam, że też się wzięłam za tuje. Przystrzygłam jeden żywopłot i przypomniałam sobie o tym Twoim czyszczeniu. Wsadziłam pecynkę do środka żywopłotu i.. jak szybko włożyłam tak szybko wyjęłam . W środku suche gałęzie i pełno tego leżącego suchego badziewa.
Nie podejmę się wygrabienia i wycięcia tego wszystkiego z żywopłotu długości kilkunastu metrów. Może z tui rosnącej pojedynczo bym zaryzykowała, ale z żywopłotu odpada. Tym bardziej , że wzdłuż mam rabatę obsadzoną krzaczkami...
Z zewnątrz wygląda ok i niech tak zostanie.

Ewa, ja żywopłotu nie czyszczę.
Tylko własnie takie pojedyncze tuje. A tuje po takim czyszczeniu i po przycięciu wyglądają tragicznie.
Tak to tego nie widać. Ten susz wszystko maskuje. Liczę, że jak dostaną słońca to i w środku zaczną rosnąć zielone gałązki

To się narobiłaś. Zazdroszczę weny i energii do pracy. Ja nie wiem, kiedy wezmę się do roboty, zupełnie mnie to nie ciągnie. Trochę porobiłam przed mrozami, ale do takich poważnych pracochłonnych robót, jakie wykonałaś, kompletnie się nie nadaję.
Chruścików w końcu nie usmażyłam, ale mam nadzieję, że się zmieszczę w karnawale. Jeszcze zostało kilka dni

Miłko, Ty byłaś niedysponowana, więc jesteś całkowicie usprawiedliwiona. Ja mam wenę od kiedy zaczęłam łykać aszwagandę. To znaczy dopiero mnie ta chęć dopadła w grudniu, a łykam od sierpnia. Co prawda w sobotę porobiłam w ogrodzie, ale wczoraj wieczorem czułam, że jakiś wirus mnie dopadł. Oczywiście zastosowałam od razu środki zaradcze i dzisiaj już jest dużo lepiej. Mam nadzieje, że do soboty wydobrzeję całkiem.
Jutro zabieram się za pieczenie chruścików. Jak zdążę zrobić, to może jeszcze pączki machnę. Chruściki robię dla całej rodziny

Gosiu żeby było jasne ja na razie niczego nie biorę i teraz wiem że aszwagandy trzeba unikać bo nadmiaru energii moja rodzina mogłaby już więcej nie znieść

Zamówiłam aszwagandę. Spiszę testament i spróbuję! Po dłuższej analizie stwierdziłam, że chyba powinnam schudnąć, a siły przyjdą, ale żeby mi się chciało schudnąć, spróbuję tego specyfiku.
I jak wydobrzałaś? Bo mnie wczoraj zaczęło telepać, ale rano byłam jak skowronek.

Danusiu, Tobie zdecydowanie aszwagandy nie potrzeba

Miłko, mnie niestety dopadło. Wczoraj byłam nawet u lekarza, dostałam antybiotyk, ale jako, że każdy z nas po części jest lekarzem zdecydowałam, że na razie go nie biorę. Jest coraz lepiej, więc po co sie szprycować?
Jak nie przejdzie do poniedziałku, wtedy zacznę brać

Plucha, a rano nawet śnieg. Choroba nie pomaga, chociaż może to i lepiej, że taka pogoda, nie żal siedzieć w domu

Jak mi już tęskno do takich obrazków.

Gosiu -zdrówka życzę ,nie żebym Ciebie namawiała ,ale ja też nie chciałam antybiotyku i drugi tydzień źle się czuję tzn. jeden dzień lepszy następny gorszy .....w domu już nie chcą ze mną rozmawiać jak słyszą napad kaszlu, ale w końcu muszę chyba przestać -"co nas nie zabije to nas wzmocni"

Żanetko, takie jakies dziwne te choroby od covida. Ja choruję praktycznie cały czas, nie licząc lata. Nigdy nie chorowałam, jakieś przeziębienie, 3,4 dni i po chorobie.
Jak mi do poniedziałku sie nie polepszy to wezmę ten antybiotyk.

Małgosiu nie jestem lekarzem ale sama jesienią leczyłam przychodzące i mijające przeziębienia i zatoki bez konsultacji lekarskiej...Wydawało mi się że było dobrze ale po każdym niedoleczonym przeziębieniu coś zostawało i w listopadzie doigrałam się mocnego antybiotyku przez dwa tygodnie bo nic na mnie nie działało .Nie jestem zwolennikiem antybiotyków albo e nieraz trzeba. Tym bardziej że wiosną w prognozach

Gosiu, zdrowiej Kochana i nie lekceważ zaleceń lekarza !!!
Trzymaj się cieplutko

Małgosiu, niestety ja leczę te zatoki od 2 lat i na razie nic nie pomaga. Ostatnio brałam antybiotyk, który zupełnie nie podziałał, stąd moja niechęć. Tym razem to nie zatoki. Ale paradoksalnie jak na razie odetkało mi nos. Ale za to mam kaszel Jak nie urok, to przemarsz wojsk.

Verciu, tylko, żeby to byli porządni lekarze. Ale chyba u nas zebrali sie sami najgorsi. Nawet straszą studentów medycyny, że jak nie będą się uczyli to trafią do Płocka.
A nasz główny zakład produkcyjny powinien ściągać najlepszych specjalistów bo on nas najbardziej truje.
Dlatego u nas najczęściej ludzie zabierają się sami za leczenie, a potem jak już nic nie pomaga szukają pomocy w innych miastach

Może czas iść do Chińczyka?

To smutne Gosiu co piszesz - komu można zaufać w chorobie jak nie lekarzowi...................
Gosiu .

Też nie lubię brać antybiotyków i czasami mimo, że był mi zapisany nie brałam, ale z doświadczenia leczenia syna, gdy był jeszcze dzieckiem, wiem, że należy to przebadać, sprawdzić... Okazało się, że wiele antybiotyków na niego nie działało, a to wyszło dopiero po jakimś pobycie w szpitalu. Jego organizm reagował tylko na niektóre