Witaj Krzysiu, dzięki za wizytę.
Nasze azalie siedzą w donicach właściwie dopiero rok. W ubiegłym roku ogarnęła nas tak przemożna chęć poprawienia losu egzemplarzom, które biedowały pod świerkami, że nie zastanawialiśmy się długo nad ewentualnymi trudnościami zimowania, uznając, że to wybór jak między dżumą a grypą. Pozostawienie ich w glebie w tym miejscu prowadziłoby do stopniowej degradacji, a że nie bardzo było gdzie przenieść, wybór padł na pojemniki. W tym roku nie było jakiejś szczególnie dotkliwej zimy, więc trudno mi powiedzieć, jak by sobie poradziły w ekstremalnych warunkach. Tę przetrwały śpiewająco i jeden zaledwie rok wystarczył, żeby poczuły się znacznie lepiej. W ostatnich latach zimy nie są zbyt uciążliwe, mam nadzieję, że im krzywdy nie zrobią. Może wystarczy zadbać, żeby przed zimą w donicy nie było zbyt mokro. To są pojemniki produkcyjne (te duże bardzo mi się podobają, a są tanie, w dodatku mają ranty, dodatkowe utrudnienie dla ślimaków), w szkółkach też w nich rośliny zimują, nie wszystkie mają warunki, by je chować pod dach. Zresztą kto by tu dźwigał tak duże donice albo wyjmował wsadzał do gruntu tak duże rośliny. Kiedy są małe, można różne rzeczy z nimi wyczyniać, ale potem staje się to zbyt kłopotliwe. A pod moimi świerkami jest w dodatku całkiem przytulnie. Uparcie będę zakładał optymistyczny scenariusz, o ewentualnej katastrofie pomyślę, kiedy się zdarzy.
Tak to, widzisz, bywa, kiedy się chce mieć za dużo, a potem zaczyna brakować odpowiedniego miejsca. Niektóre azalie dają sobie jednak radę. Tak jest u mnie z Kermesiną i Geishą.
Nie są szczególnie dorodne, ale przynajmniej kwitną i dają się lubić. Po 9 latach powinny być już większe, jakiś tam wpływ ten świerk ma. To inny świerk, zielony, być może mniej agresywny. Schneeperle, przeciwnie, nie dawała pod nim rady, w pewnym momencie był to już obraz nędzy i rozpaczy, jeszcze rok i pewnie bym wyrzucił. Wpakowaliśmy w donicę i powoli się odradza. Druga Schneeperle, którą pokazywałem w wątku tematycznym, trafiła do donicy z innego powodu. Rozrosła się za bardzo podobnie jak stojące po jej obu stronach azalie wielkokwiatowe i zaczęła się między nimi dusić, ciągle łapała w dużej ilości powłocznika azaliowego. Obieranie jej z tej przypadłości było ponad moje siły. Trzeba ją było koniecznie przewietrzyć. I tak sobie stanęła przytulona do pnia drzewa. (fota)
Dotąd wsadzaliśmy tylko azalie japońskie. W tym roku spróbowaliśmy z dwiema wielkokwiatowymi, bo traciłem już cierpliwość. Chodzi o Anneke, od której od dwóch sezonów nie mogę się doczekać kwitnienia. Była już raz przesadzana, żadne miejsce jej nie odpowiada. Jedno za blisko tui, drugie pewnie zbyt ciemne. Druga to Jock Brydon. Mam ją mniej więcej tyle samo czasu, co Spek’s Orange, stała obok niej, a choć ta pierwsza sobie pięknie co roku zakwita, Brydon zakwitła może raz, dwa pojedynczymi kwiatami. A są piękne, chciałbym ich więcej, jak na złość nie zakwitła w tym roku w ogóle, choć urosła całkiem przyzwoicie. Tylko co to za azalia bez kwiatów, nawet przyzwoita? Jedyne miejsce, jakie wchodziło w grę, to znowu w pobliżu świerka (zdecydowanie za dużo mamy tych świerków i tui, do tego dochodzi ‘koreanka’, trzy jałowce i cis). Dopiero w przyszłym roku zobaczymy, jaki przyniosło to efekt, ewentualnie wcześniej z liczby zawiązanych pąków.
Nawet niektóre hosty zaczęliśmy wstawiać w donicach pod świerki i tuje. Azalie muszą być na obrzeżach z uwagi na słońce, więc stanowią pierwszy rząd za tawułami
hosty mogą być w głębi. Jest to dla nich pewnie jakieś ograniczenie, ale po podziale nie mam po prostu gdzie zadołować. Owszem, można próbować pod świerkami, w sumie dają radę, bo to silne rośliny, ale mogą nie pokazać pełni swoich możliwości, no i trzeba znowu ryć w tej okropnej świerkowej plątaninie korzeni. Ta oto siedzi tu już ładnych parę lat i osiągnęła tylko taki rozmiar, dalej wydaje się nie rozwijać, choć stać ją na więcej.
W innym miejscu jest dwa razy większa i to mimo podziału tej wiosny.
Hosty w donicach maja inne zalety. Łatwiej je ochronić przed ślimakami. Przykładowo ‘Patriotka’ ma liście bez skazy. Jej bliźniacza siostra z ostatniego podziału siedzi w glebie i jest podziurawiona jak sito.
Marzy mi się, by te donice zakryć paprociami, bo okazało się, że widoczna na zdjęciach daje sobie świetnie radę pod świerkiem. Nie znam jej nazwy, dostałem od sąsiadki, a chętnie bym poznał. Dopiero zaczęła się mnożyć, a już całkiem jej sporo. Jeśli rozpoznajecie, będę wdzięczny za podpowiedź. Dawajcie też jakieś propozycje innych, równie wytrzymałych paproci, które by się tu nadały. Może powstać fajne wrażenie. Ich nawet nie trzeba specjalnie dołować, odgarnąłem trochę igliwia i wierzchnią warstwę ziemi i tak je wsadziłem, a one same zrobiły resztę.