Martuśka, już wszystko wiesz
Aguś, Ty mi nic nie mów o czekających doniczkach
Lubelszczyzna kolejny raz zachwyciła, aż chce się więcej! Mam jeszcze tam zaległości do nadrobienia- jak chociażby na spokojnie zwiedzenie ogrodów pokazowych u Kurowskich i Majewskich- może kiedyś się jeszcze uda
Towarzystwo, jak zawsze, było doborowe!
Mi też się nic nie chce- szczególnie, że ostatnio świetnie mi idzie dokładanie sobie roboty. Dziś snułam się leniwie- podlewałam, patrzyłam na doniczki w poczekalni
zrobiłam zakupy i sernik na zamówienie Mamy..i padam na nos- jutro powinna być niedziela
ROmciu, z tego co widziałam w jednym z wątków, Ty też się ostatnio nie nudziłaś
Ależ masz pięknie w ogrodzie!!! Ja jak widzisz nie ustaję w..chciałoby się powiedzieć-upiększaniu, ale teraz mam etap- kupiłam roślinę ABSOLUTNIE MI POTRZEBNĄ i musze wykombinować, co z nią zrobić
Hakonechloe są urocze- nawet w okazałej kępie, jaką miałam okazje widzieć, nie są nachalne..ot, taki delikatny wodospad. Zakup w pełni popieram i kibicuję
Ja muszę wykombinować, gdzie u siebie posadzić odmianę, jaką kupiła w ZP Markita- czyli Albo Striatę..i już wstępnie wiem
Jakby się jeszcze dało wykombinować, skąd wziąc kolejne metry do obsadzania
*******
Zmęczył mnie ten weekend odrobinę.. W nocy z piątku na sobotę spać nie mogłam- zawsze tak jest, gdy trzeba rano wstać..wtedy jak na złośc zasnąć nie mogę
Po 3 godzinach snu wybyłam na Lubelszczyznę, po powrocie do wieczora żegnaliśmy z sąsiadami lato
a dziś od 9 po głowie skakały mi psy, domagając się wyjścia, bo cos je rozsierdziło na ulicy. Niestety z sypialni mają widok na ulicę, a że nie wolno po niej nikomu chodzić- psom w szczególności, to niewiele trzeba do zrobienia porannej rozróby.
Tym sposobem jestem niewyspana, zmęczona.. a skrzydeł nie dodaje świadomość, że muszę przesadzic, posadzonego tydzień temu (
) klonusia palmowego.
Bardzo dobrze zrobiłam, jadąc do Daglezji- jednak to ogromna różnica, czytać o rozmiarach rośliny, oglądać ją na zdjęciach..a zobaczyć na żywo.
Niby rozmiary klonów palmowych znam, ale jakoś nie przemówiło mi to do rozsądku.. dopiero osobiste oględziny w Rykach dały do myślenia.
Muszę klonusia przesadzić nieco na brzeg rabaty, bo jak się tak uroczo rozłożyście rozpędzi tu, gdzie rośnie, to nie będzie efektu. Nie za bardzo mam pole do manewru, ale zawsze to będzie odrobina większej przestrzeni do życia.
Mam czas do następnego weekendu- nie ma co czekać. Klon świeżo posadzony, to zbytnio nie odczuje przeprowadzki, a jak się będę namyślać zbyt długo, to może gorzej znieśc przesadzanie. W związku z tym całe wymyślanie i ustawianie doniczek z hakonechloe, które uskuteczniałam w ostatnich dniach, jest psu na budę- jedyny plus, że nie miałąm czasu ich posadzić!
Z weselszych wiadomości.. Zebrinus zaczyna
to moja najstarsza trawa.
Troszkę po zimie oberwał, ale dziś z radością obserwowałam, jak pięknie się wszystkie trawy wzięły w garść i solidnie odbijają. Zebrinusek wypuszcza sporo nowych odrostów, tak samo, jak miskant Silberspinne
początkowo radość była, że po zimie się obudził. Kupiony 2 lata temu, przesadzany rok temu pod koniec sierpnia, przeżył tą trudną dla traw zimę. WYpuścił trochę kłosów, a ja się cieszyłam..
Jak widać- pierwsze kilka kłosów poszło szybko i już są przebarwione jesiennie, do tego dodatkowe, nieco spóźnione
Ja patrzę, a on dalej szaleje z nowymi..
w sumie wszystko się zgadza- zakwitł pod koniec sieprnia i pewno do października produkować będzie nowe kłosy..ale.. co widzę- nie dośc, że grube pędy z kłosami w środku wypuścił na wysokość całej kępy, to jeszcze kombinuje coś u podstawy..
Te maluśkie odrosty są tak pękate, że tam muszą się kłosy kryć..ale wyglądają już na tak gotowe do kłoszenia się, że miskant chyba kłosy wypuści na wysokości własnych kostek
Ciekawa jestem, co też ta trawka sobie kombinuje- przyznac muszę, że zaskoczona jestem. Od początku sezonu tak rósł sobie spokojnie, a teraz tak rozpędu nabrał, że okazuje się, że co najmniej podwoił obwód kępy..a kłosów ma chyba też 2x więcej, niż rok temu.
wieczorny rzut oka na trawiastą
Ponure to zdjęcie.. Trawa wygląda znowu nieciekawie- już czas najwyższy nawóz sypnąc, ale chciałam być sprytna i zrobić to w czasie deszczu.. Zapowiadany był na dziś, szybko się z prognoz wycofali i obiecali w kolejną sobote, by po chwili przysięgać, że deszcz spadnie jednak już w czwartek. teraz zerknęłam na prognozę.i co widzę- deszczu jednak nie będzie
Słońce uwielbiam, ale akurat teraz chwilowo potrzebuję jeden deszczowy dzień
Dziś z zaskoczeniem zauważyłam, że niektóre roślony rosną w najlepsze, za to inne wyraźnie poczuły jesień
a może to kwestia zmęćzenia sezonem dośc ciepłym i suchym. Nie wiem..w końcu sporo podlewam, mimo deszczu. Suszy też u mnie nie ma- po podlewaniu tydzień temu miejscami ziemia wciąż wilgotna.
no nic się nie poradzi.. jesień i tak przyjdzie, zrzucając liście- bałaganiara!
brzoza Youngi już część zgubiła
ostatni kwiatuszek..
większość kępek powojnika jednak w puszkach już jest, też ładnych
słonecznie dziś było przez większość dnia, ale wiatr tak wiał, że nosa się nie chciało za drzwi wystawić
podarunek od Dorci- jedna z wielu żurawek, jakie wyłudziłam od Sąsiadki
Lauretta postanowiła zaszaleć..i brnie w to dalej
Na szczęście jednym tylko kwiatkiem, resztę litościwie zostawiając na przyszły rok
CW wciąż w formie, uwalnia kolejne kwiatki satelitarne
Pożegnam się kolorowo.. rozchodnikiem..
i zmykam do spania. Udanego tygodnia życzę- niech nam przyjemnie i szybko zleci