Ewciu, wszystko ściema
Kamienie klejone zaprawą mrozoodporną, a plecy wyłożone czarną agrowłókniną, żeby ziemia się nie osypywała- to tylko tak dla oka wygląda, jak luźno ułożone kamienie, podtrzymujące pagórki. W rzeczywistości zależało mi na solidnej konstrukcji.
Kiedyś myślałam nad posadzeniem czegoś drobnego w szczelinach, ale obawiam się o żywotność piaskowca
Dorcia, film oglądałam..i pamiętam, że to zdaje się nie o brzozowy las sprawa się toczyła
Wiem, wiem, że boisko jest nie do ruszenia, ale może coś się zmieniło w ostatnich dniach- no musiałam spróbować
Chociaż wiesz co.. posadzenie jakiś drzew w rogach boiska to wcale nie taki zły pomysł! CHociażby jakieś maluchy na końcu działki w rogach czy wzdłuż ogrodzenia.. a niechby sobie powoli rosły
Pomyśl- mi tak przykro, że drzewa młode, ogródek jak patelnia i fortunę zostawiam u p Tomka w ratach, żeby trochę cienia mieć czy jakiś wysoki punkt- a gdybym tak miała jakąś 20stoletnią brzózkę, do tego sosenkę równie dużą..to byłoby cudownie- od razu ogródek miały już jakis wyraz..
Nie wkurzaj się na mnie, tak sobie tylko głośno myślę, filtrując to przez moje ogrodnicze rozterki i marzenia o dużych drzewach
Nie mówię oczywiście o rabatach na środku itp..tylko o jakiś delikatnych akcentach w nieprzeszkadzających miejscach- na trybunach
A gdzie masz zbiornik na gaz- kompletnie nie pamiętam. Zbiornik podziemny, o ile kojarzę..ale miejsce
Ja już to widzę.. 3 brzozy malowniczo bujające się na wietrze..i coś koniecznie w nogi im trzeba będzie dać..ale będzie zakupów do zrobienia
Tylko co my tym brzozom damy na skarpety? Nie mogę się doczekać, co też wymyślisz.
Twoja rabata, a ja się tu tak zapaliłam do pomysłu, że chyba darń zdzierać pomogę
Dziękuję za wszystko co napisałaś o murkach i w ogóle..
Zdrada..Jaka zdrada? Niewinny skok w bok..ale myślałam o Tobie
Martuśka, ja na prawdziwe ciepło wciąż czekam
U nas też kosiarka powinna wkroczyć- po dokarmieniu trawa ruszyła z kopytai wreszcie mnie cieszy!!
Aguś, brzozy wypatrzyłaś na pierwszej fotce
Szacun! Ja wiem, że sadziłam je kilka miesięcy przed zrobieniem tego zdjęcia- stąd jestem pewna, że tam są
*****
W ogóle z sadzeniem roślin w 2011 r to zrobiłam niezły numer! Jesienią 2010r skończyliśmy SSO, na przełomie października i listopada posadziliśmy 3 brzozy- miały był zaczątkiem wrzosowiska u stóp brzóz..i jedną sosenkę.
Wiosną 2011 wybrałam się do szkółki, która niestety już nie istnieje- zlikwidowano ją pod budowe trasy. Swoją drogą- niezła musiała tam byc wyprzedaż
Po budowie została nam przyczepa, w której mieszkała ekipa. Wystawiłam ogłoszenie, kręcili się kupcy.
Przyjechał jeden facet, na miejscu praktycznie się zdecydował. Miał się jeszcze żony dopytac o jakieś szczegóły i ostatecznie dać mi znać.
Ja, po ustaleniu z Mężem, uznałam, że skoro forsy trochę wpadnie, to może warto zrobić duże zakupy i zacząć coś sadzić na 2 bokach działki- graniczących z sąsiadami, więc już ostatecznie ogrodzonych.
Jak wspominałam- działka narożna, więc ogrodzenie od ulicy zrobione zostało później i te boki zaczęłam obsadzać dopiero w 2014r
Tak więc..na horyzoncie pojawiła się kasa..więc ja dopracowałam listę roślin na początek- kilka iglaków, bo musiały przetrwać podlewanie tylko co 2-3tygodnie.
Z kupcem umówiona byłam na sobotę na odbiór przyczepy. Jeszcze w piątek wieczorem zadzwoniłam potwierdzić, że jest zdecydowany..tak, jest na 100%!
Wobec tego ja w sobotę skoro świt ruszyłam do szkółki- cóż za cudowne zakupy to były! Buszowanie w donicach przy kasie, ale też jazda samochodem w teren matecznika i szkółki w polu, wybieranie okazów do kopania z gruntu, obwiązywanie ich kokardkami,
moje ci one
Zamówiłam dostawę za kilka dni, część drobniejszych roślin zgarnęłam od razu do bagażnika, kopane z gruntu miały dojechać za kilka dni..a ja zachwycona, rozwaliłam ponad tysiąc złotych.
To były moje największe roślinne zakupy- nigdy wcześniej i nigdy później nie zrobiłam tak dużego zamówienia na raz..
więc wyobraźcie sobie moją radośc i emocje!
Pojechałam w te pędy na działkę- zainkasować forsę za przyczepę- forsę już wydaną..
Chyba już wszyscy się domyślacie, że kupiec, który w piątek stanowczo potwierdził zakup przyczepy.. w sobotę nie przyjechał
Byłam załamana! Naiwnie wierzę ludziom- że jak coś mówią, to tak będzie.. Z drugiej strony wiem, że nie dzieli się skóry na przysłowiowym niedzwiedziu..ale ja się tak nie mogłam doczekać tych roślin! Tak się dałam wpuścić w maliny
Widząc moją rozpacz Mąż przyjął to nad wyraz spokojnie- chyba Mu się szkoda mnie zrobiło
Sami rozumiecie- młode małżeństwo, wiecznie spłukane, świeżo po wybudowaniu domu, w perspektywie niewyobrażalna ilośc funduszy potrzebna na wykończenie i wizja lat świetlnych na to potrzebnych, a żoneczka topi pieniądze w roślinach
DObre zakończenie tej historii jest takie, że rosliny przyjechały, jakoś przeboleliśmy moją inwestycję na wyrost
Pamiętam samo sadzenie- w któryś weekend kwietnia, było dość ciepło. Przyjechali sąsiedzi- słabo się wtedy znaliśmy. Zaprosili nas na grilla, którego urządzali na swojej budowie- stolikiem była paczka styropianiu, siedzieliśmy na schodach.
Humory dopisywały, wszyscy się cieszyli, że domy nasze rosły, snuliśmy plany.
Do tej pory sąsiedzi są naszymi najserdeczniejszymi tutaj (Dorciu, nie mówię o tej nieogarniętej
)
Jakaś ja byłam dumna z tych pierwszych roślin.. Posadziliśmy i od razu niektóre był wyższe, niż ogrodzenie
Teraz zdjęcia oglądam stare i przypomina mi się tamten entuzjazm, że "jest juz tak ładnie"
W zestawieniu z tym, co teraz..
Tu widac już zarys przyszłego pagórka, palikami zaznaczone granice
tu ogrodzenie ma ok 1.8m i mój ukochany cyprysik..boszzz, jaki on był wielki
drewniane płoty mają w tym miejscu ok 2.2m, zasłaniają poprzednią siatkę i widok na nielubianą sąsiadkę
Patrzę na te zdjęcia i przypomina mi sie, jak cieszyłam się z ziemnego przyłącza elektrycznego, że znikną tymczasowe słupy i kable. Niestety wiec postanowiła iść z duchem czasu i firma dostarczająca net poprowadziła go światłowodem- napowietrznym
Fakt, nawet w wichury i ulewy net śmiga bez problemu, ale ten słup i kabel mocno mnie denerwują. Niech brzoza szybko to zarośnie. Swoją droga- ciekawe, czy nasza brzoza nie zerwie tego światłowodu kiedyś..? Pytałam wykonawców, ale twierdzili, że oczywiście nie, bo światłowód jest bardzo mocny- no..zobaczymy
ognik..oczywiście pierwszej zimy wymarzł do granicy śniegu
czyli na jakieś 30cm.. Odbił na szczęście i teraz jest wyższy ode mnie.
nieopodal rosły irgi..i one też wymarzły- na szczęście! Ognikiem się zmartwiłam i zostawiłam, żeby odbił, na irgi się obraziłam kompletnie- i dobrze, teraz tu mam Likmi, trawy i jeżówki.
to jak tu rośliny urosły, to szok. Ognika prawie nie widać teraz w zielonej fazie- jest na wysokości różowych jeżówek. Tuje poszalały! ROk temu rozmyślałam nad ich cięciem, ale uznałam, że niech rosną w górę. Zasłonią mi widok na sąsiadkę..a raczej jej "oś widokową" z piętra na nasz ogródek
a ja kiedyś podetnę je od dołu i odzyskam miejsce na rabacie. Słońca mi nie zasłonią, bo rosną od północnego zachodu
Przypominają mi się nasze perypetie różne budowlane. Jedne były bardzo stresujące, inne fajne!
Postanowiłam zlikwidować drzwi z tyłu garażu uznając, że kosiarkę wyprowadzę frontem, a kąt z drzwiami szkoda marnować, bo to idealne miejsce na regał.
Podpytaliśmy sie fachowców, ile by wzięli za zamurowanie otworu...zasunęli taką cenę, że postanowiliśmy zrobić to sami.
Murowaliśmy na zmianę..
Uznaliśmy, wg głównego hasła starszych budowlańców "przyjdzie kit- będzie git"..że jakkolwiek to zrobimy, to tynk zasłoni
Najlepsza akcja była z ostatnim bloczkiem na górze..jak podnieśc, jak włożyc.. Zrobiliśmy więc akcję-Pudzian..Pudzianem byłam ja
Oparłam się o ścianę z rękoma uniesionymi, Mąż podał mi pustaka, wszedł na drabinę, zaczął wsuwać bloczek w szczelinę, a ja pobiegłam w tym czasie do środka, żeby zablokować bloczek przed wpadnięciem do wnętrza.
Tego samego dnia wymurowałam też kawałek ściany w kuchni. Była za krótka i szafki kuchenne o tradycyjnej głębokości by wystawały- ułożyłam więc wieżę z cegieł, poszerzając wnęke w kuchni, dodając do tego jeszcze 2 półeczki- solidnie, żeby nie było.. na pociętym w kawałki zbrojeniu
tak ślicznie było za domem w 2014r- na serio ślicznie, bo jeszcze sie perz po zimie nie obudził
a w maju tego roku.. Parasolka, ukochany Wreduś, wymarzony Marcel Menard..
To rabata do rozpracowania w przyszłym roku. Muszę coś wymyślić na wypełnienie, ale na razie tak podoba mi się obecny stan- że w ogóle cokolwiek rośnie
że zupełnie mnie nie ciągnie do wymyślania.
Przy okazji widać troszkę mój eksperyment. Złamany klon Crimson Sentry przesadzony został w kąt przy kompostowniku. Coś zaczęło z pnia odbijac, więc zostawiłąm i obserwuję. Byłam pewna, że szczepiony dołem (widac miejsce szczepienia) i pień to też Crimson..ale przyrosty, jakie buchnęły od wiosny zaczynają mnie mocno zadziwiac. Zapominam ciągle się p Tomka dopytać, czy pień to też Crimson Sentry, czy szczepienie korony było też górą i to korona była Crimsona, a pień inny
Pokrój gałezi wzniesiony w wyraźnie kolumnowy kształt wskazuje na Crimsona..ale te wielkie przyrosty
Sterta kamieni do przełożenia-gdzieś..
a zdechłę bratki siedzą tu jako producent nasion- udajemy, że nie widzimy tego małego bajzelku..
Oj, zebrało mi się na wspomnienia, jak w zimowy wieczór
Zawsze tak działa na mnie oglądanie zdjęc z tamtego czasu.
Zanudzam Was tutaj tymi wspominkami, ale jakoś tak mnie naszło nostalgicznie. W ramach podnoszenia się na ogrodniczym duchu oglądam zdjęcia i porównuję efekty.. że może ogródek młody, ale coś tam się jednak zmienia i pięknieje.
Jutro planuję dzień na pielenie- pogoda zmienia sie jak w kalejdoskopie. Raz obiecują słońce, za chwilę pokazują pochmurny dzień- chorągiewki pogodowe
Dobrze by było, żeby chociaż nie padało- popielić muszę, do tego wypadałoby posadzic coś z poczekalni.
Idę spać, bo mam ambitne plany związane z budzikiem