Neluś, dzięki za podsłanie sońca- było
Niestety długo się nie nacieszyłam- od rana dziś padało dośc obficie..a zerkając w prognozę na tydzień załamałam się- słońce może zobaczę w niedzielę...za tydzień
Do tej pory ma być plusowo za oknem i codziennie deszc.
Oczywiście jako ogrodnik cieszę się- nie ma to jak nawadnianie z chmurki, szczególnie w czasie odwilży..ale czy musi być tak depresyjnie
No nic..byle do wiosny!!
Zielonych Progów to i ja sobie zazdroszczę
Nie mogę się doczekać, aż hakonechloe zaczną wygladać u mnie na rabacie. Mam plan na posadzenie kolejnych kilku sztuk i jak tylko zauważę u siebie życie w kępach, to ruszam do ZP na szaber
Co kupiłaś? Ja nie szalałam- tylko zamówienie w Lilypolu zrobiłam. Generalnie nie zamawiam przez net i jedyny wyjątek to lilie właśnie.
Wyszukałam sobie żwir z dostawą i pewno to też zamówię korespondencyjnie..a reszta- w sesonie coś tam będe sobie kupowac.
Boję sie o siebie i swój rozum, jak ruszy sprzedaż rododendronów
Danusiu- witam Cię serdecznie i zapraszam
Ogródek zaplanowany i sadzone rośliny w większości według planu..tylko że plan często się zmienia
Rabaty planuję tak, żeby mieć uczucie ukojenia, gdy na nie zerkam. Zauważyłam, że sadzenie po jednej sztuce mnie drażni- rabaty wydają mi się chaotyczne i jakieś takie bałaganiarskie. Ewentualnie jedna sztuka czegoś dla mnie extra, ale uzupełnione grupą drobnicy, dla równowagi.
Nie muszę mieć wszystkiego- mam swoje ulubione grupy roslin i na nich się skupiam.
Niektórzy pewno uważają, że grupy roslin i plamy, to nuda i brak polotu..ale ja tak lubię i dobrze się w tym czuję.
Zauważyłam, że czasem na rabaty patrzę jak na obraz i próbuję je budować na zasadzie kompozycji. Malarz ze mnie żaden i jestem totalnym beztalenciem w tym względzie
ale zauważyłam, że patrząc na rabatę sadzę na zasadzie "o, tu mi brakuje czegoś wysokiego w zielonym kolorze"- i siadam do kompa w poszukianiu rośliny/drzewa, która mi wpadnie w oko, albo dochodze do wniosku, że potrzebuje plamę jakiegos koloru i szukam, co taką plame mi zrobi.
Oczywiście błedów popełniam sporo. Wpadam na jakis pomysł, uznaję go za wspaniały... a po realizacji dochodzę do wniosku, że to było beznadziejnie wymyślone
Mam za mały ogródek, żeby kupować na żywioł. Przechodziłam juz przez ten etap- roslina była mi absolutnie potrzebna, po czym błąkałam się z nią z kąta w kąt i na siłę gdzieś próbowałam upchnąć. Ileż mi to nerwów fundowało
Zmieniłam więc taktykę i najpierw zastanawiam się nad tym, czego potrzebuję i dopiero jadę na zakupy. Od 2 lat potrafię wejść do ogrodniczego, popatrzeć na rosliny i wyjśc z pustymi rękami! O ilez jestem spokojniejsza..
Ewentualne mini szaleńśtwa zakupowe dotyczą drobnych bylin, ale i to ograniczam- dla własnego zdrowia.
Mój ostatni i największy chyba wybryk będzie realizowany wiosną
Wymysliłam sobie 2 lata temu szpaler z kulek. Jeździłąm po okolicznych sklepach i szukałam cisowych, bo takie chciałam i sobie wymarzyłam. Kulek brak- albo były, ale w kosmicznych cenach. Szukałam po Polsce jakiś plantacji, nieopodal lub z wysyłką- bez większego sukcesu. Próbowałam skorzystać z ewentualnych kontaktów, też niestety odbiłam się od ściany. W końcu spuściłam z tonu i kupiłam tuje.
Minął rok..i trafiła się mega-super okazja..i w związku z tym..
może ktoś chce odkupić tuje Miriam
Pewno część osób uzna to za wariactwo- skoro rosliny już są, to po co wymieniać. Jednak dla mnie to ważne- od początku tak chciałam, ale było to poza moim zasięgiem. Skoro trafiła się okazja do spełnienia ogrodniczego marzenia- korzystam, skoro mogę
Tak więć właśnie wygląda to moje planowanie
Lukrecjo- dzięki ogromne!
bardzo cenna dla mnie uwaga to ta nt frakcji żwiru.
Mam na oku żwir z dostawą i wybór dwóch frakcji. Chcę kupić 2 tony (2 big bagi)a że nie mogłam się zdecydować, który rozmiar będzie lepszy, rozważałąm zakup po jednym bagu z obu rozmiarów.
teraz się utwierdziłam, że zamówię 2 bagi mniejszej frakcji- dzięki
W kwestii piaskowca- to fakt, że początkowo bardzo pyli i jest wręcz obtoczony piaszczystą mączką. Jak przyjechały do mnie 2 palety, to najpierw każdy kamień osobno myłam szlauhem, a dopiero tak umyty z pyłu i wysuszony na słońcu kleiłam na murkach. Cóż to był za urlop- ponad 2 tony kamieni przerzucone 2 razy
teraz, po kilku latach mogę stwierdzić, że wielokrotne deszcze na tyle umyły kamienie, że nic się z nich nie pyli.
Tyle jeszcze mam tego za domem, że powinnam całą zimę z młotkiem siedzieć i zamieniac to w żwir
To, co sobie upatrzyłam to dolomit. Kolor mi odpowiada. Kupię drobniejszy i może będzie okazja do zagęszczenia trochę- bo to nieco kanciaste kamyczki.
Pamiętam jak wspominałaś, że u siebie zamieniłaś na te o obłych kształtach, bo lepiej się po takich chodzi. U mnie o nie będzie ścieżka, a po kamyczkach będzie się robić 2-3 kroki.
U Mamy podjazd do jednego z garaży wysypany takim kanciastym żwirem i to dośc duża frakcją. Głębsza część była zagęszczana, wierzchnia dosypywana po kilku latach już nie- i da się po tym chodzić. Nie jest to może zbyt wygodne we wspomnianych szpilkach
ale w normalnych butach, nawet na koturnie czy grubszym obcasie, daję radę- a mówię tu o podjeździe ok 10 metrowym- u mnie to będzie placyk z meblami na środku, więc tych kroków do zrobienia niewiele.
No nic- zrobię to sie przekonam
Muszę wiosną popatrzeć na naszych okolicznych składach co mają i w jakiej cenie. Pamiętam jednak, że jak szukałam piaskowca, to cena u nas była zaporowa. Taniej mnie wyniosły 2 palety z zapłaceniem za dostawę spod Szydłowca, niż bym zapłaciła tu za jedną paletę w składzie 10km oddalonym.
Na necie znalazłam ofertę w big bagach i kurier z rozładunkiem.
Nie mogę się już doczekac kolejnych 2 ton do przerzucenia
Gorzej, że darń trzeba zerwać a pamiętam, jaka to robota, bo kawałek zdzierałąm rok temu. Teraz powierzchnia do zerwania większa i chyba będę musiałą Męża namówić, żeby trochę mi pomógł, bo sama nie dam rady. Na samą myśl o tym już mnie kręgosłup boli i w głowie mi się kręci
Zdrówka życzę!!
jesli u Ciebie za oknem jest tak samo paskudnie, jak u mnie, to nic nie tracisz leżakując pod kocykiem. Mimo wszystko szybko wracaj do formy, bo może już wkrótce da się ruszyć w teren w poszukiwaniu krokusów
*********
Wczoraj pięknie świeciło słońce- jak od razu odżyłam! I w domu posprzątałam przed pracą i rundka po rabatach zaliczona..
klony zaczynają powoli się budzić
wrzosowisko skąpane w słońcu
śniegu tu jeszcze sporo, więc pięknie się moje ukochane krzewinki nawodnią. Tu jeden z lepszych wrzosów- jest całoroczną ozdoba. Na przedwiośniu nabiera ognistych barw. W ym roku i tak skromnie- rok temu płonęły wręcz czerwienią. Do dobra odmiana, bo gdy wrzosowisko jest wiosną ścięte i skromnie zielone, to tu plamka urozmaica kolorem
a dziś..koniec dobrego. Deszcz, mgła i ogólna ponurość. Ptaki czekają w kolejce do karmnika- słabo widać, bo fotka przez okno. Drzewo od najniższej gałęzi zasiedlone przez zmoczone wróble
Atmosfera powyższego zdjęcia doskonale oddaje nastrój dzisiejszego dnia
Jutro drobna praca mnie czeka- ma byc paskudnie mglisto, ale musze się zmobilizowac i ciachnąć piętro sosenki- od poniedziałku ma padać, więc przez weekend kikuty muszą przeschnąć. Zastanawiam się, czy dodatkowo nie zamazać Fuanbenem, żeby przysechł do poniedziałku, przed zapowiadanymi deszczowymi dniami
Udanego weekendu