Martuś, Edytko, Pikutku..baaaardzo Wam nie-dziękuję za pokrakanie nad małą ilością śniegu- już wczoraj dopadało
Serio mówiąc- spadło kilka cm, przykryło wszystko nieduża kołderką i świetnie się składa, bo trochę mrozi u mnie, więc akurat wrzosy i carexy zakryte- uffff.
Siejecie coś
Ja zupełnie się w to nie bawię. Kiedyś próbowałam- zapominałam zraszać, wszystko mi zdechło, zresztą to nie na moją cierpliwość..
Jedyne co wysiałam, to orliki, które dostałam od Dorci. Dała mi kilka sadzonek z zawiązanymi nasionami, więc posadziłam co dostałam, a nasiona dodatkowo porozrzucałam po rabacie. COś czuję, że w czerwcu będę miec oczopląs..żebym tylko się nie zapomniała i nie wypieliła wszystkiego
Iza, jak się cieszę!
Ależ się uśmiechnęłam sama do siebie na myśl o Twoich odwiedzinach
Już się od razu jednak zmartwiłam, bo pewno przyjedziesz do ZP wcześnie w sezonie, gdy u mnie tak skromnie..
oby to był czas azalii i rodków, to mega wstydu nie będzie
ale jeśli tak, to będziesz musiała obiecać, że i w sierpniu wpadniesz, podziwiac hortusie i wrzosy z trawami- wtedy u mnie najpiękniej..
Kwestii żagla nie rozwiązałam, bo coś się zanosi, że tarasu w tym roku NIET
Mówiąc o ciężarkach miałam na myśli ewentualne zasłony, spełniające rolę ścian tarasu. Żagiel rozważałam jako coś przesuwanego na rurkach, jakby na karniszu- jak dojdzie co do czego, to pewno będzie to jakaś niedroga partyzantka..
Czekam z niecierpliwością, co wymyślą w ZP, bo wiem, że planują coś takiego wykombinować. Zawsze jak tam jestem, to zerkam, co nowego wymyślili- na wieśc o żaglu od razu Im zapowiedziałam, że będę kradła pomysł
Odnośnie lilii- mojego wroga ubiegłorocznego zdiagnozowałam jako
ostępkę liliankę. To jakaś muchówka, której larwy siedzą w młodych pąkach i wyżerają je od środka. Moje pąki dorastały z dziurką, jakby były robaczywe, po czym usychały i same bądz po lekkim naciśnięciu odpadały. W środku było wszystko wygryzione, w niektórych pąkach znajdowałam larwy jeszcze żerujące.
Wyczytałam, że pąki już porażone należy obrywać i niszczyć/palić. W tych, które obrywałam widząc, że są usychające, znajdowałam larwy. W tych, które już same opadły i znajdowałam na ziemi, larw nie było, za to była wygryziona dziurka.
Podejrzewam, że larwy po opadnięciu paków wchodzą do ziemi i tam dalej się rozwijają, a wiosną wylęgają się muchówki, które w maju, w młodych pąkach składają jaja, a z nich rozwijają się larwy.. tak wyobrażam sobie ich cykl, na logikę
W każdym razie pryskanie gleby dookoła lilii to ewentualnie pod koniec sezonu raczej.
Najważniejsza metoda walki czeka nas teraz od wiosny!
Obrywanie nadżartych pąków, to już musztarda po obiedzie. Najważniejsze jest nie dopuszczenie, żeby larwy wlazły i się rozwijały w środku. Najbardziej lubią młode pąki, więc trzeba zrobić oprysk jak tylko zaczynają się nowe pączki wiosną formować.
Na necie znalazłam polecane do oprysku preparaty
Fastac 100 SC, Talstar 100 EC i Basudin 25 EC.
W poszukiwaniu info o wrogu natknęłam się na wzmiankę, że oblot muchówek (wyjście much z ziemi i składanie jaj z larwami w pąkach) trwa od końca maja do końca czerwca, więc zapewne w tym terminie trzeba pąki pryskać.
W jednym miejscu przeczytałam też, że przed wylotem wiosną można posypac ziemię dookoła lilii preparatem Basudin 10G, ale nie jestem pewna, czy to zastosuję.
Obawiałabym się sypania jakimś proszkiem czy granulkami, ze względu na psiaki.. chociaż niby czytałam, że ten Basudin w granulkach powinno się zmieszać z gleba- więc może zmieszac, przysypac grubo kora i będzie ok..?
Oprysk robię z czołówką, późnym wieczorem, więc kolejnego dnia jest już bezpiecznie- i dla psów i dla owadów typu pszczoły itp..taką mam przynajmniej nadzieję.
Zastanawiam się, dlaczego przed wylotem muchówek zalecają sypanie tym Basudinem, a nie pod koniec czerwca i lipcu- gdy ewentualnie larwy chowają się z ziemi? To przecież preparat na larwy, więc wiosną przed wylotem to już nie ma larw, a rozwinięte z nich muchy w glebie siedzą
W każdym razie- plan działania to oprysk na etapie młodziutkich pąków w maju/czerwcu- żeby nie dopuścić do rozwoju larw i zniszczenia pąków i dodatkowo częsty przegląd rozwijających się pąków- jeśli pąki łatwo odpadają, to znaczy, że larwy w środku siedzą, więc trzeba je spalić razem z larwami w środku- larwy zniszczymy, więc w kolejnym roku muchówek nie będzie/będzie mniej.
Wyczytałam, że ostępka żeruje na szachownicach, narcyzach, tulipanach i liliach. Niestety z liliowcami nie pomogę..ale jeśli coś wyjada i liliowcowe pąki, to zapewne też jakiś owad składający jaja z larwami- może metoda postępowania z liliami zadziała i na liliowce?
Do zobaczenia
Lukrecjo, poluzowane śrubki- haha Moja jest chyba za mocno dokręcona, aż się czasem zwoje przegrzewają
Mąż się czasem ze mnie śmieje, a czasem wkurza, o co mi chodzi, skoro mam najwięcej roślin na osiedlu
Ostatnio miałam przemyślenia nt kamyczków na tarsie. Z jednej strony to byłoby bardzo ciekawe, bo obok tarasu planuje, jak wspomniałam, oczko wodne obsypane żwirkiem, więc ładnie by się komponowało. Poza tym kamienne murki nieopodal, więc znowu kamień- niby powinno fajnie grać, ale.. No właśnie jest ALE.. Murki są żółtawe, a żwir raczej biało kolorowy, więc zaczęłam się zastanawiać, czy nie będzie mnie wkurzac różnica w kolorze
Chciałabym jednak ten twój pomysł zastosowac- tymczasowe moje rozwiązanie, czyli czarna agro, obrzeże z kostki i wysypany "taras" korą to porażka. Kora wszędzie fruwa, psy biegają i rozwalają ją po trawniku. Co chwilę rozwiewa ją wiatr i ciągle widzę placki odsłoniętej agro, więc co jakiś czas korę zagrabiam, żeby to lepiej wyglądało
Chciałam jakoś wytyczyć to miejsce, bo mam tu ustawione mebelki i nie chciałam na trawie, stąd ten mój korowy taras.
kamyczki bardzo mi się spodobały, ale teraz mam wątpliwości co do koloru..czy mi się to z murkami nie będzie gryzło. Zagwozdkę mam, bo dookoła oczka chciałam żwir na pewno zastosować, a teraz naszły mnie wątpliwości.
Pewno w sezonie podjadę na spokojnie do składu kamienia i popatrzę, jakie kolory żwiru mają- czy coś mi się ładnie skomponuje z piaskowcem na murkach.
Muszę też u Mamy pospacerować w skupieniu po fragmencie podjazdu, wysypanego kamieniami i zastanowić się, na ile to jest wygodne.
Mąż się upierał w sezonie, że lubi nasz taras z kory i w sumie nie rozumie, co ja od niego chcę- taaak, tylko to nie on grabi korę i co jakiś czas w kucki wybiera korę z trawnika
Jak oceniasz wygodę chodzenia po takim luźno rzuconym żwirku
U mnie to będą dwa kroki w stronę krzesła, ale rozmyślam, czy to nie będzie wkurzające, że nogi się będą zapadac w chrzęszczącym żwirku..?
Zamęczę Cię tymi pytaniami
Jeszcze jedno przemawia za takim rozwiązaniem- nawet, jeśli miałoby być tymczasowe. Nie mamy dokończonej opaski dookoła domu. Jeszcze z tyłu mało mnie to męczy, bo jakoś się w oczy nie pcha. Ale od strony tarasu i głównej częsci ogródka to beznadziejnie wygląda. Siejąc trawe ułozyłam "opaskę" z kostki, wysypałam korą i mam granice trawnika. Niestety na tej pseudo opasce rosną chwasty- albo ignoruję, więc rosną po pas, co wygląda tragicznie..albo musze pielić, co jest wątpliwą frajdą. Nie dośc, że o rabaty musze dbać, to jeszcze rundka dookołą domu i czyszczenie "opaski" należy do moich zadań.
Ja w tę stronę nawet zdjęć staram się nie robić, takie to pobojowisko- aż wstyd.
Ja generalnie ejstem strasznym leniuchem, ale też wkurza mnie bajzel. DO tego stopnia lubię "ład i porządek", że nie mając przez gminę jeszcze ulicy zrobionej, kosząc trawę na ogródku wychodzę też na ulice i koszę chwasty/perz na zewnątrz. Cieszę się zawsze, jak mam na ulicy ładnie skoszony "trawnik"- jest równo, zielono i czysto.
jestem jedną z niewielu osób, która to robi. Sąsiad czasem kosą spalinową machnie, inna sąsiadka pryska i ususza chwasty, jeszcze inna (nienormalna) w ogóle nic nie robi, więc przy jej ogrodzeniu rosną chwasty po szyję- a ja się uparłam, że będzie skoszony trawnik
A propos mojej nie do końca normalnej sąsiadki, serdecznie nielubianej..
Chyba kompletnie oszalała- miała przy ogrodzeniu piękne 2 brzozy i modrzewia- drzewa sięgające kalenicy.
Niedawno wycięła wszystkie. Na razie ścięła korony i nad siatką sterczą same pnie. Dziiiwne to strasznie, bo teraz jest jak na patelni- miała ładną zieloną ścianę, zasłaniającą od ulicy i reszty osiedla i pól. Może chciała sobie otworzyć perspektywę na las w oddali
Od naszej strony ma posadzone 5ciometrowe szmaragdy i kilka jakiś świerków. Świerki już dwa wycięła.. Jak to dobrze, że mam od tamtej strony mój ukochany drewniany płotek i trochę drzew. Jak widać w kwestii osłaniania się działa hasło - umiesz liczyć, licz na siebie
Ciekawe, co ten sezon przyniesie i ile uda się zrealizować z moich planów. Koszty to jedna kwestia, ale do tego dochodzi jeszcze wykonanie za pomocą rąk własnych i to też może być kłopot