Ale mnie dawno nie było.
Nie dosyć, że czasu nie ma to jeszcze internet szwankuje. Własnie się korzystam, że jest.
Trochę się u mnie działo ostatnio, pewnie jak u większości.
W środę przeszła burza, armagedon. Całe miasto zasłane drzewami. U sąsiadów też perę zniszczeń.
U siebie nie powiem, żeby zniszczenia drzewostanu bardzo mnie smuciły
Ale od początku. W niedzielę wybrałam się razem z Izą Tamaryszkiem na Lubelszczyznę.
Po drodze odwiedziłyśmy Ryki, a potem udałyśmy się do EwyF. Wiem, że to nie za bardzo po drodze, ale niestety w ostatniej chwili nastąpiła zmiana planów.
Ogród w Rykach jak zwykle zachwyca. Spędziłyśmy tam parę godzin, potem Ewa. No i pełen zachwyty. Szkoda, że nie byłyśmy w czerwcu, kiedy rabaty były pełne róż i ostróżek.
Mimo to i tak byłyśmy pod wrażeniem. Ile oni tam wkładają pracy, to dodatkowy podziw.
Upał był niesamowity, więc kiedy w końcu dotarłyśmy na miejsce koło 21 padłyśmy
Na drugi dzień od rana gościłyśmy w ogrodzie Vity, pewnie sporo osób ją zna. Ja już raz w nim byłam. Ogród jej jest klasyczny, z przepiękną osią widokową. Vita zawsze gromadziła różne rarytasiki i teraz też podziwiałyśmy różne smaczki ogrodowe.
Potem udałyśmy się do ogrodu Marty Markity. Zawsze chciałam zobaczyć ogród, który był najbliższy mojemu wyobrażeniu ogrodu.
Mimo, że jak Marta mówiła, deszcz nie padał u niej od tygodni, i ogród był wymęczony upałami i tak bardzo mi się podobał. I tez żałowałam, że nie przyjechałam wcześniej, albo później, bo już przekwitły róże, a jeszcze floksy nie zaczęły swego popisu.
Może jeszcze kiedyś wpadnę?
We wtorek cały dzień jeździłyśmy po szkółkach. Iza się obkupiła, ja nie za bardzo. Przyszedł czas na racjonalne zakupy
W środę był dzień powrotu. Wyjechałyśmy koło 15. Namówiłam Izę, żeby zboczyła lekko do szkółki pana Oreszczuka.
Konieczni chciałam kupić jakiegoś klona. Iza na początku oponowała, ale jak dojechałyśmy padła z wrażenia.
Pan Oreszczuk zrobił na niej bardzo duże wrażenie swoją wiedzą. Ja wyjechałam stamtąd z dwoma klona. Nie pytajcie jakimi, bo to siewki.
Iza wyjechała z postanowieniem powrotu z dużym transportem na duże drzewka.
Ja może też jeszcze coś zakupię
Facet ma niesamowite okazy drzew o jakich nigdy nie słyszałam, ale wyglądają świetnie, może trzeba się zastanowić nad wprowadzeniem ich do ogrodu.
No i gwóźdź programu.
Klony mam, ale miejsce na nie jeszcze zajęte. Postanowiłam jednego posadzić w miejsce 3 łysych jałowców prawym rogu działki.
I wyobraźcie sobie, że po przejściu tegoż armagedonu, na drugi dzień wychodzę do ogrodu i co widzę?
Moje 2 jałowce leżą na siatce. Został jeszcze trzeci, ale to już pestka. Na dokładkę wyrwało szmaragda, którego też chciałam się pozbyć, ale mój m. nie pozwalał
Na razie jeszcze nie mam pomysłu na to miejsce, bo to stało się z zaskoczenia.
Poza tym żadnych zniszczeń. Oprócz tych, które poczynił mój mąż wycinając obalone jałowce
Ale poza tym jest rewelacyjnie
Ale się rozpisałam. To chyba wynik tego, że dawno mnie tu nie było i stęskniłam się za Wami
Asiu, ja cały czas walczę z tym lipcowym ogrodem, ale na razie nic mi nie przychodzi do głowy. Szczególnie, że w tym roku lipiec jest strasznie deszczowy i ogród wygląda nieciekawie.
Ja raczej nie mogę posadzić nic w donicach,. bo ja jestem leń i nie pamiętam o podlewaniu. Zawsze donicowe kompozycje są u mnie do kitu.
Martuś, Ty czekasz, bo masz wakacje
Tak, na zdjęciu sa oczęta
Ze względu na to, że nie miałam kiedy robić zdjęć lipcowych, nadal zdjęcia z czerwca
,