Olusiu, miętę mam w donicy, ale widzę, że ma odrosty, więc wiosną spróbuję zrobić kilka sadzonek, bo i Marysi się spodobała . Jest ładna, ale rośnie wysoko, wiec podcięłam ją latem, zakwitła później, ale jest bardziej zwarta i niższa.
Marysiu a może kiedyś uda Ci się do mnie wstąpić po drodze po miętę, chociaż do mnie to mało komu po drodze.
Przed domem wzeszła już trawa, ale nie liczę na jej bujność teraz, bo jednak jest już zimno.
My jej nie depczemy, ale psa trudno nauczyć chodzenia po płytach.
Mam nadzieję, że wiosenne słońce obudzi „ruń zieloną”.
Jeśli chodzi o przebarwienia na klonie, to mam taką teorię, że pierwsze chłody,
lekkie przymrozki były od gruntu, stąd dolne liście wcześniej złapały kolory.
Wiatr zerwał te wcześniejsze kolorowe liście, teraz czerwienieją te na czubkach gałęzi.
Ewa, żwirowy podjazd ma zalety, ale i wady.
Mamy zwierzaka, który w chwili ekscytacji rozrzuca kamyki w rabaty i w trawnik.
Mam nadzieję, że pies z czasem spoważnieje i nie będę wiecznie tych kamyczków przerzucać.
Mamy też czasem dzieci w ogrodzie, kamyczki to wielka pokusa, przecież coś trzeba tym sprzętem przewozić.
Ostatnio jakoś częściej bywały w ogrodzie „dzieci drobne”, więc wiem, o czym mówię.
A współpraca dzieci z psem zakończyła się tym, że wykopany przez psa dół wypełniony został orzechami włoskimi, które wcześniej pracowicie wyzbierałam do koszyka.
Teraz wielką frajdę sprawiło im sprzątanie liści.
Bo trzeba przyznać, że piękna jest tegoroczna jesień.
Nie pamiętam takiej kolorowej i ciepłej, a może to takie odczucie,
bo miałam trochę wolnego i zamiast w murach spędzałam dnie na powietrzu.
Ewa, te duże płyty to płyty tarasowe PLANTA z Bruk-Betu, grubości 6cm.
Występują w kilku kolorach, moje to wapień dewoński.
Trzeba było na nie trochę poczekać, nie można było ich kupić od ręki, tylko na zamówienie.
Za pośrednictwem miejscowego sklepu budowlanego, produkcja w Lublinie.
A i nie mogłam zamówić na sztuki, tylko na palety, w palecie jest 6 sztuk (trzeba było 11).
O samodzielnym przeniesieniu płyty mowy nie ma, potrzebne specjalne szczęki i kilku panów.
Żaneta, muszę przyznać, że tego roku jesień w moim ogrodzie była bardzo kolorowa.
Większość kolorów już zszarzała, nie wszystko utrwaliłam na fotkach, ale zapamiętam.
Gosiu, jeszcze trochę muszę popracować nad przedogródkiem.
Wczoraj został uprzątnięty „lamus” między leszczyną i żywopłotem.
Zniknęła wreszcie psia buda jak „na niedźwiedzia”,
która była tak ciężka, że trzeba było czekać na silne, dodatkowe ręce.
Mam teraz dodatkową powierzchnię do obsadzenia, ale to raczej pod zadarniacze,
no może jeszcze zmieści się tam kilka ciemierników, epimediów czy paproci ….. ale to już wiosną raczej.
Teraz niech to zostanie pod liściastą zasłoną…. tak, jak z drugiej strony leszczyny.
Artamko, nie mogłam jechać, wierz mi, że trzeba doglądać.
Gyby nie to, ścieżka byłaby po deszczu strumieniem, byłaby 10 cm niżej.
Polska mowa trudna, jak wiesz.
.
Nie ma problemu z korą, my nie zdmuchujemy liści z rabat, przeciwnie, nawet je tam wdmuchujemy
.
A grabek też używam w głębi ogrodu, bo raz - nie lubię hałasu, dwa - nie chce mi się ciągnąc kabla.
Korzystając z obecności pomocników na łączce został "posadzony" strumyk krokusów,
albo nawet dwa strumyki, bo pomocnicy się zmieniali, więc i trasy przebiegu strumienia też mogły
Zobaczymy wiosną, co z tego wyrośnie, o ile norniki nie wytropia cebulek.
Jesteśmy po przymrozkach, wiec dalie wykopane i pochowane doniczkowce.
Ostatni jesienny bukiet z ogrodu (chyba)