Efkaraj napisał:
W niektórych przypadkach to jednak masakra Uważam, że takie malowanie się to strata czasu i energii. Najpierw trzeba się napracować żeby to zrobić, w dzień utrzymać w dobrym stanie a wieczorem znów zmyć. To nie na moje nerwy

Kiedyś ktos wstawił fotkę z Rosamund Wallinger z Upton Grey, bez makijażu, z rozwichrzona fryzurą, w fartuszku wypchanym sekatorami, sznurkami itd. stwierdziłam, że wyglądamy tak samo w ogrodzie. Rozgrzeszyłam się z nie malowania wtedy, po prostu wygladam jak rasowa ogrodniczka

Jaguś, ja Ci publicznie podziękuję Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że jednak można. Bo, po co ja się mam mordować, jak i tak wiele sama nie zmienię. A, aż tak źle nie jest, żebym musiała z rana, wstawać kilka godzin wcześniej.
Toż sen, to najlepsze lekarstwo, na urodę jest.. A jeszcze mój M, mówi, że ładnemu, we wszystkim ładnie
To po co ja się mam wysilać? No, chyba, że on tak o sobie?
To się będę musiała zastanowić??

Ja się nie maluję od 10 lat ,to znaczy od ślubu mojego syna. Synowi zależało żeby w tym dniu mama wyglądała wyjątkowo, zamówił w tym celu profesjonalną
kosmetyczkę do domu. Efekt jak dla mnie był bolesny. Ten makijaż obnażył wszystkie niedoskonałości i uświadomił mi mój wiek.
Jeszcze przez jakiś czas używałam maskary, ale kiedy wzrok mi się popsuł na tyle, że bez okularów pomalowanie rzęs stało się niemożliwe, udowadniam
"...że emerytura mi się należy". Wiesiu

Widzę że nie jestem osamotniona w takim podejściu do malowania , cieszy mnie więc to że mogę być rasową ogrodniczką
Elu,ale Tobie bez malowania też się jeszcze nie należy witaj więc w klubie rasowych ogrodniczek

Ja też czasem tylko używam maskary -przeważnie jak idę na wesele i to cały mój makijaż ,jakoś nie lubie sie malować czym moja córka też jest załamana

oprócz tuszu do rzęs używam jeszcze cieni na powieki -i tak zrobiony makijaż muszę mieć bo inaczej czuję się..... nie ubrana

To jak juz piszemy o malowaniu, to się wypowiem - nie jestem mistrzynią i niekoniecznie się maluję, ale od jakiegoś czasu, nawet jak na ogród wychodzę, pociągam trochę rzęski - tak dla samej siebie! Żeby szaro nie wyglądać. wystarczy! W sumie kufajka i walonki uroczo pasują do maskary!

Ja robię makijaż do pracy, ale tak jak Miłka w ogrodzie też lubię mieć maźnięte rzęski

Ewcia a Ty ćwiczysz robienie nowego makijażu na wiosnę że tak cicho u Ciebie???

hahahaha, bardzośmiesznebardzośmieszne....

Nie mam na razie co pisać. Śnieg jeszcze sobie poleguje pod lasem. Podcięłam berberysy a wczoraj zabrałam się za cięcie jałowców na skarpie, bo jeszcze parę lat tak będą rosły i do samego lasu zarosną Tylko jakoś mi tak wolno idzie, bo po chorobie słaba jestem jak ... no.
A dziś chciałam ze skarpy wykopać hostę Northern Halo, bo obiecałam jej nową miejscówkę na wiosnę, ale ziemia jeszcze zamarznięta.
U was tyle się dzieje, że nie mam czasu na pisanie tutaj, bo siedzę u was

U mnie nic się szybko nie dzieje, ale też już zaczęłam prace w ogrodzie. Sprzątam suchelce, wycinam i wywożę. Tonę w błocie - ziemia na powierzchni rozmrożona, ale w kupie liści nadal lód sie trafia. Mam nadzieję, że wiosna już za chwilę ...

Do wycinania bylin jeszcze się nie dobrałam, bo nie mogę się dostać do taczek. Kostka przed drewutnią się podniosła od mrozu i drzwi nie można otworzyć.

Ewcia udało mi się Ciebie wywołać ja sprzątnęłam rabatkę różano-jeżówkową bo krokusy już bardzo wysokie i inne cebulowe tez startują a na resztę też czekam aż się stopi może po weekendzie się uda

A ja dziś skończyłam cięcie hortensji ,chociaż jedno będę miała z głowy .Poza tym w ogrodzie mam bajzel nie z tej ziemi .I ja po chorobie długo dochodzę do siebie podobnie jak Ty .Ale myślę ,że wiosna nas wyleczy ze wszystkiego .

Ja do cięcia zabiorę sie może dzisiaj. Akurat mam jeden dzień urlopu. Chociaż martwią mnie zapowiadane na weekend mrozy.

No to dołączę do grona "dochodzących do siebie" po chorobie... i mam nadzieję, że jak pisze Ewcia Nowinka wiosna nas cudownie uleczy!

Witajcie Kochani i dziękuję za odwiedziny
Danusiu, znowu zima, chyba nie popracowałaś
Ewciu, mam nadzieję, że już ze zdrowiem lepiej u Ciebie. Bajzel w ogrodzie mam i ja, nic przecież na zimę nie sprzątam. Ale mam przynajmniej wszystko zasypane śniegiem.
Piotrze, czytałam u Ciebie, że jednak udało się urlop spędzić ogorodowo
Lukrecjo, zdrowiej skutecznie, bez pośpiechu czekam na wiosnę z utęsknieniem

Jeszcze nie rozmarzło jedno, a już z powrotem wszystko zamarzło. Na termometrze teraz -7, w nocy było -10, wieje wiatr i temperatura odczuwalna jest dużo niższa. Do tego sypie cały dzień, a od kilku godzin sypie bardzo mocno. Wracałam teraz do domu, na drodze robią się zaspy zawiewane z pól. Nie lubię jeździć w taka pogodę, choć mam napęd na 4 kółka w moim autku. Ale na komunikację podmiejską na bank nie mam co liczyć. W taka pogodę nic do nas nie dojeżdża.

Jeszcze rano było tak



teraz ciemiernik już całkowicie zasypany śniegiem.
Pochodziłam po sklepach (internetowych oczywiście). Mam co nie co w koszykach, ale jeszcze nie kupuję, bo jak czytam u Was, że niektóre szkółki już przysłały rośliny, to mnie załamuje. Co z nimi robić? W domu ciepło, w ogrodzie zamarznięto...

Efcia
mimo wszystko trochę tego śniegu Ci zazdroszczę... Teraz to już tylko ze względu na rośliny...

Cieszy Twój powrót do formy

Ewa, śniegu zazdroszczę, u mnie zupełnie bezśnieżnie i mróz, na szczęście ma być coraz cieplej i od jutra ma przestać wiać.
Uważaj na siebie , ciężkie te grypska w tym roku wszędzie wokół.
Cóż tam ciekawego trzymasz w koszyczkasz ? Moje zamówione w Lilypolu lilie mają dotrzeć lada dzień, na szczęście łatwo je przechować.