Moniś nie u mnie, ale u kogoś w wątku tak wyczytałam 

Oprócz ogrodu pokazowego grzech nie zajrzeć do szkółki 

 , z pewnością będą kwitły miskanty-siewki, które pan Artur testuje, ale zawsze chętnie się nimi chwali 

 . A jest na co popatrzeć 
Edyta potem przez kilka dni pod rząd próbowałam zrobić zdjęcie tej trawie 

 , to kilka moich prób 
Dorcia no chciałam Cię sprowokować, przyznaję się 

 , ale już wszystko wiem 

Przyznaję, że i mnie wrzesień będzie należał do róż 

 , owszem trawy kwitną, ale nie mam ich tak dużo jak róż 

 , a rozchodniki, choć fajne, to jednak szybko przekwitają w tych upałach 

A werbena będzie gwiazdą do mrozów 

 , dobrze, że chociaż jej pogoda nie przeszkadza 

Ja ostatnio nic nie robię poza podlewaniem 

 , to jest jakaś kpina te temperatury we wrześniu 

 , przechadzam się tylko chyłkiem i widzę ile roboty znów zaczyna mi się gromadzić w zaległości 
Aniu ja stosuję się do zalecenia, żeby miejsce szczepienia znajdowało się ok. 5 cm pod ziemią. Z tego względu, że jest to najwrażliwsze miejsce dla róż szczepionych i jeśli przemarznie miejsce szczepienia, to straciliśmy różę bezpowrotnie. Jeśli zaś nad nim będzie trochę ziemi, a na nim jeszcze kopczyk, to zawsze zimą coś ocaleje 

  - oczywiście mówimy tu o przypadkach ekstremalnych i mroźnych zimach. Jeśli zaś chodzi o tzw. "dziki", to nie zauważyłam związku z wysokością sadzenia, ba, wręcz przeciwnie niż u Ciebie, jedyna róża, która rośnie z miejscem szczepienia powyżej ziemi, tak została zdominowana przez odrosty, że muszę się jej pozbyć jesienią, bo nie daję rady 

 . Szkoda, bo to pięcioletni Cardinal de Richelieu, znów będę długo czekać, ale i tak słabo kwitł, a cała energia szła w odrosty 

 . Inną teorią w kwestii nadmiernej ilości "dzików" jest rodzaj podkładki do szczepienia, niestety nie wiem jakie podkładki są lepsze, a czasem trudno wręcz się dowiedzieć, na czym szlachetna róża została zaszczepiona.
Margaret Hilling zamów koniecznie 

 , masz miejsce, bo to mały potwór jest 

 , a wiosną kwitnienie jest powalające 
Haniu żyję 

 , ale co to za życie 

 , siedzę w domu z pozasłanianymi oknami i pod wentylatorem 

 , trawa nie skoszona, chwasty szaleją, nic nie cięte, nie sprzątane, bo wyjść się nie da 

 . Brzmi znajomo 

 ?
Faktycznie upały mają trochę odpuścić za dwa dni, ale co z tego, jeśli nadal pijawa, jak to słusznie określiłaś 

 ,  nie odpuści 

 , żadnych opadów w prognozach, jestem załamana 
Ewa wiadomo, że podlewam 

 , co mi innego pozostało 
Małgosiu dzięki za identyfikację 

Byłoby super, gdybyś tutaj założyła wątek 

 , mogłabym od razu na bieżąco komentować 

 , cieszę się, że w ogóle to rozważasz 

 . Trochę nie mogę się przyzwyczaić, że po 5 latach muszę incognito odwiedzać zaprzyjaźnione wątki 
Mam za sobą intensywny towarzysko weekend, nie mogłam pojechać do Romy, więc udałam się na spotkanie do sąsiadów, Tadeusza 48 i Tereski 

 . Nie mają wątku na naszym forum, ale niektórzy pewnie pamiętają Tadzia ze zlotu. Niestety zapomniałam aparatu 

 , wszystko przez ten upał 

 , jestem wściekła, bo to bardzo ciekawe miejsce, zwłaszcza z punktu widzenia trudności, jakie czekają ogrodnika - niezwykle stroma skarpa, po której znowu bałam się zejść 

 . Spora grupa osób z Lubelszczyzny, forumowo niestety porozrzucana, ale z większością znamy się od lat ponad podziałami 

 , szkoda, że nie można tego przenieść na całe społeczeństwo 

Zatem fotki będą znów ode mnie 
Baronesse
Bonica z kłaniającą się jej Soeur Emmanuelle 
Trzmielina Fireball
Memory z jabłonką Golden Hornet
Pink Stripes kwitnie samotnie i niezmordowanie 
kwitną siewki Pony Tails
i takie tam