Gosiu, żadne tam dwa lata, musi złagodnieć szybciej, w przeciwnym razie zwariuję. Nie zawsze jestem w stanie nad nią zapanować, kiedy dostanie szczeniackiej głupawki. Nie jestem tak szybki na kółkach jak ona na swoich rączych łapach, a pomysłów jej nie brakuje. W dodatku jest piekielnie spostrzegawcza, trudno cokolwiek przed nią ukryć. Zaopatrzyliśmy się w całą masę różnych żwaczy (ucho dzika, ucho sarny, żwacze wołowe, tchawice wołowe, nawet jądra wołowe). Dzięki temu można ją na jakiś czas zająć żuciem , wtedy jest dłuższa chwila spokoju. Długie spacery mają ją zmęczyć dostatecznie, by przynajmniej przez dwie godziny spała. Na spacerach przynajmniej nie głupieje, bo za dużo nowych zapachów, więc jest stale zajęta. W ogrodzie, jeśli coś robię, to tylko z doskoku, kiedy żona jest w domu i może się nią zająć. Cud, że w tym czasie udało się wykopać mahonię, milin i pęcherznicę. Tej ostatniej nie planowałem usuwać, ale się mocno zestarzała i zaczęła wyglądać źle. Najbardziej urobiłem się z milinem. Co prawda sam pień nie był zbyt duży i dał się wyjąć dość łatwo, natomiast problem był z masą korzeni, które czasem znikają pod murem, więc wtedy nie ma innego wyjścia, jak tylko uciąć. Zobaczymy, boje się, że mimo wszystko coś będzie odrastać, choć wykopywanie poprzedziłem trzytygodniowym truciem. Poradzono mi wywiercić w pniu kilka otworów i nalać w nie stężonego rundupa, a pień zakryć folią. Jestem sceptyczny, ale kto wie?
Miłko, świecznice to wdzięczne roślinki, bo lubią cień, choć czasem zdarza im się marudzić. Mam cztery, zakwitły trzy, jedna niestety nie i nie wiem dlaczego. Może ma za sucho?
Żaneto, dobrze mieć psa z uwagi na całkiem inne reakcje niż u kotów (poszerzenie palety doświadczeń – niezły patos, co?), ale niestety pies to złodziej czasu, wymaga dużo uwagi, zwłaszcza w młodym wieku. Koty obsłużą się same, łap też im nie trzeba ciągle wycierać po powrocie z dworu, podłogi po napiciu się wody, nie trzeba zbierać po nich gówienek itd. Słowem, ten, kto przez długi czas miał tylko koty, odczuje sporą zmianę jakościową w swoim życiu i będzie go to kosztować sporo nerwów. Ale cóż, jak się już wpadnie po uszy, a i popatrzy na tę mordę, serce mięknie. Strasznie szybko rośnie. Nie ma jeszcze 4 miesięcy, a już jest taka:
Ale wracając do ogrodu, miejsca, po usuniętych krzewach trzeba czymś zapełnić, przygotować odpowiednio ziemię, rozplanować. Niestety świeża, rozkopana ziemia to zachęta dla młodego psa. Wika chętnie pomaga, wiadomo jednak, że to pomoc mało przydatna. Co ja zakopię i wyrównam, ona znowu rozgrzebuje po swojemu. Jakoś mniej interesuje się rabatami z już ustaloną, dość twardą glebą czy pokrytymi grubą ściółką. Nie pozostało mi nic innego, jak zagrodzić jej dostęp lekką, plastikową siatką właśnie do tych fragmentów rabat, gdzie są lub mają być nowe nasadzenia. Tylko tak cokolwiek można zrobić. Dziwnie to wygląda, nie lubię grodzeń w ogrodzie, ale tymczasowo musi tak być. Uzbrojony w taką broń przed nieograniczoną ciekawością młodej psiej dziewczyny, wybrałem się wreszcie do Zielonych Progów, ale po konkretne rzeczy, ze z góry przygotowaną listą. Sama szkółka jest bowiem dla mnie trudna do eksplorowania ze względu na ukształtowanie terenu. Miałem chwilami wrażenie, że znalazłem się na Podkarpaciu. Pan Godlewski we wszystkim mi jednak pomógł, pieczołowicie wyszukiwał ze swoim pomocnikiem w tej przepastnej szkółce to, co sobie na ten czas wymarzyłem. Przywiozłem stamtąd:
floksy: Dusterlohe, Atlant, 'David's Lavender', Sirienievyj piramidalnyj, Natascha, Katherine, Hesperis, Lebedushka, Eden’s Smile, Rembrand,
jeżówki: Merlot, Hot Lava, Fatal Attraction, Green Envy,
dodatkowo: narecznicę czerwonozawijkową i miskant chiński „Ballerina”, którego kłosy bardzo mi się spodobały i wpadły w oko już na miejscu. To jedyna pozycja, której nie miałem na papierze.
Oczywiście wybrane floksy już nie kwitną, a niektóre są przycięte przed zimą, ale najważniejsze, że są świetnie ukorzenione, bo w tej chwili robię to już z myślą o przyszłym roku. Ostatecznie mamy już październik. Zwłaszcza David's Lavender jest wyjątkowo dobrze rozkrzewiony i bardzo wysoki, w doniczce dwulitrowej.