Maggie trochę "docisnęłam" Pentacona, a i światło dobre pomogło!
tak, te deszcze spowodowały gigantyczny wzrost masy zielonej. Za tydzień chyba wyskoczymy na wiochę, z maczetami...
O, no to dobrze, że się przynajmniej wyjaśniło. czyli co, menu tzreba zmienić?
Aniu czasem mi coś wpadnie do ucha, obejrzałam nawet pierwszy sezon serialu Diagnoza, bo tam pani Bohosiewicz i pan Czernecki czasem lecą godką (albo tylko udają, a ja nie umiem odróżnić)
No niestety ślimaków zatrzęsienie! Szkód jakichś poważnych na razie nie widzę, ale deszcze padają praktycznie codziennie, więc robi im się jakby luksusowo...
Miłko ja też czasem tak niestety mam. Patrzę, niby coś widzę, a na zdjęciu kaszanka. I odkładam aparat. Rzeczywiście, jak jest jakiś wir w domu czy w pracy, to człowiek nie może się jakoś oderwać i skupić na fotografii. Ale to mija!
Wiesiu dziękuję! Orliki niby w takim zapuszczonym miejscu, ale na tle zieleni ładnie się pokazały.
Las napity deszczami zazielenił się niesamowicie, lubię taką wiosenna wilgoć i śpiew ptaków.
Na kwasolubnej w tm roku kwitnienie podzieliło się etapy, czego wcześniej nie obserwowałam. Co ma te dobra stronę, ze kolory dłużej się trzymają.
Nelu nawet w takim niedużym lesie miejskim można znaleźć urocze zakątki. Oczywiście taki teren to łakomy kąsek dla deweloperów i ciągle sa jakieś zakusy. Póki co las trwa i cieszy.
Mogę Ci oddziabać kawałek tegoż iryska po zakończeniu kwitnienia i wysłać
Ja niestety na oddziabywaniu sadzonek irysków we wsiowym poległam, bo robiłam to na czuja i teraz patrzę, że 80% to ta sama odmiana z bladożółtymi kwiatami...trzeba będzie rozdawać. Miejsce potrzebne, bo wczoraj przyjechało kilka nowych sztuk ze szkółki Magda.
Wczoraj robiłam zdjęcia w deszczu, kiepskie wyszły, ale wstawię w celach dokumentacyjnych jutro. Dziś wieczorem się idziemy odchamiac do teatru na przedstawienie, na które czekam już nie wiem ile czyli na Kolację dla Głupca.