Marysiu! Dziękuję!

Cieszę się, ze Twoje dalie wychodzą, będą zachwycać pewnie dopiero za miesiąc, półtora, ale za to do października. Asia nieźle odjechała, trzeba ją obserwować, jak to na nią wpłynęło

...
Znam przypadki u mnie w domu, ze idą co poniektórzy do sklepu po dymkę, jak 20m od domu rośnie w warzywniku.
Tomku! To rodek z historią. Taką sierotę wzięłam przed laty od koleżanki, że płakać można było. Miała wkoło nowo wybudowanego domu zbyt alkaliczną ziemię więc jej rodki i inne kwasoluby wylądowały u mnie. Dopiero po kilku latach zaczął tolerować to miejsce i zaczął pięknie kwitnąć. Pióropuszniki mu dobrze towarzyszą, ale po prawej jest bodajże narecznica! Mam tez inne paprocie, ale nie jestem w stanie ich zapamiętać. Pióropuszniki co roku pacyfikuję. Te z brzegu przesadzam do środka. Dla takiego widoku jak teraz naprawdę warto!
Calsap mam na patelni. Posadziłam w jednym miejscu 4 sztuki, bo u sąsiadki rosła wierzba. Sąsiadka wierzbę wycięła i już nie mam cienia. Kwiaty tam są szubko, ale niewielkie, a 2 rodki choć duże, dały po 2-3 kwiatki.
Majeczko! Ja tak skutecznie zamawiam u wszystkich honki, że chyba już mam komplet i bardzo chętnie potem się z Toba podzielę!

Rodki różnie. Już pisałam Tomkowi, ze są egzemplarze mizerne, ale sa też takie, które po 2 sezonach mizerii, zakwitają cudnie.
Asiu! Zazdroszczę Ci odwagi i podjęcia decyzji! teraz mi się przypomniało, ze koper włoski chciałaś! mam sporo siewek, przy okazji w padnij. Mam urlop w przyszłym tygodniu.
A część rodków jeszcze w pąkach. Musisz zobaczyć Duke of York od Sylwii!!!
Żanetko! Dziękuję!

Zrobiły mi się małe luki i musiałam coś posadzić. Część działki mam w cieniu i tam zaczęłam powoli sadzić używając rozumu. Tak trochę zaniedbałam kilka miejsc i zapomniałam o nich. Porosły tam jakieś runianki i marzanki, a przecież może być weselej!
Dalie powolutku wyłażą jedna po drugiej. Martwić będziemy się później.
U nas przeszły dziś dwie porządne burze. Na szczęście bez strat. Tylko zatkana rynna zrobiła mi fontannę. W ramach łapania wody deszczowej Podłożyłam pod rzygacze kamionkową beczułkę, z której będę podlewać doniczkowe pelargonie i bratki przed domem. Zbiornik za altaną przy warzywniku jest już pełen. Dopiero teraz uświadomiłam sobie ile wody można sobie zebrać na zaś!
Przez sadzenie rodków znalazłam jeszcze kilka miejsc, gdzie można coś posadzić, ale wymaga to jeszcze zastanowienia, bo to suche i ciemne miejsce i nagle po południu dostaję słońca...

Kwitnie jarzębina i aronie, wkoło słychać cudne bzyczenie, chyba te kwiaty wabią więcej owadów niż śliwy i wiśnie. Na wiśniach jak zawsze widać ślady mroźnych powiewów i już wiem, że nie będzie tylu owoców jak było kwiatów.
Dziś musiałam jeszcze posadzić kilka dali ale już do doniczek i jakichś korytek, bo miejsca już nie mam. To piękne ciemnolistne pojedyncze koralowe dalie, które miałam rozdać, bo bardzo się rozrosły. Część poszło do dobrych ludzi, a te , co mi zostały, zostawiłam dla pszczół.
Ale mam problem z różą. Dostałam cudowną, piękną od kuzynki ze szkółki Kierzek. Ale jest taka żółtopomarańczowa i nie pasuję mi w takich miejscach, gdzie można by ją posadzić.
Na dziś:
już naprawdę ostatnie tulipany (choć mam kilka Black Parrot w pąkach)
Stokrotkowe pólko zaczyna: