Jeszcze dorzucę kilka kolejnych.
Nie wiadomo, jaki krajobraz w ogrodzie zobaczę jutro- na noc zapowiadany jest zaledwie 1*, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby był przymrozek..
Tymczasem cieszę się, że jeszcze ogród nie został ścięty mrozem. CO prawda jakieś liźnięćie było, bo w okolicy opadły w większości liście z winobluszczu, a jedna z tawułek od pewnego czasu w późno jesiennej szacie. Dziwne, bo pozostałe są zielone, jakby nigdy nic..
i w stronę rodkowo-azalkowej
na razie Zebrinus dzielnie się kłosi
zawilce też się nie przejmują chłodem
jabłuszka na jabłonce Everest
i pięknie przebarwiający się klon- acer rubrum nieodmianowy (podobno..). W tym roku coś mało czerwieni..
caxery u jego stóp jak urocze zielone czuprynki- pięknie będą też wyglądać, zasypane klonowymi liśćmi- a i pierzynka im sie przyda do przezimowania!
klon palmowy też daje czadu
za to grab ani myśli o jesiennym żółknięciu
jeżówka wciąż utrzymuje kwiat dość świeży
za to tutaj te pierwsze- lipcowe, już czarne. Nie ruszam ich- niech zdobią zimą, oszronione
brzozy dostały nowe skarpety..
w barwinka- ta za domem
i kępka lidlowa golterii dla brzozy na wrzosowisku- ciekawe, jak jej tu będzie.. Kępa u Mamy, sadzona kilka lat temu, prawie nie urosła do tej pory
rozplenice Hameln
pod jabłonką
i na wrzosowisku
a skoro o wrzosowisku mowa
żurawka, jakby czuła pełnię lata.. z kłosząca się Naomi
a tu już sama Naomi, w jesiennym balejażu
jesienna pstrokacizna- jakże urocza
EDIT..
Neluś, ja nie wiem, czy to dobrze, bo takie piosenki, co wpadają w ucho, to czasem męcząca sprawa
Hostową wyrocznią absolutnie nie jestem..oj nie! Mogę jedynie wspomnieć o swoim doświadczeniu z zimowaniem..
Miałam kiedyś hosty, z którymi nijak sie nie mogłam dogadać. Wykopałam, przeniosłam do donicy, a że nie miałam co zrobić, to przed zimą donice zadołowałam w kącie rabaty..pięknie przezimowały, odkopałam, umyłam donice i budzące się hosty przekazałam w dobre ręce.
Tak więc pod tym względem ja mam dobre doświadczenia.
Mogłaby się wypowiedzieć może Hania.. Hostową kolekcję ma i na pewno sporo dośiadczeń w przesadzaniu i zimowaniu.
Haniu..prosimy!!
U nas słońce też tylko pościemniało z tym swoim świeceniem, nic nie ogrzewając- po ogródku chodziłam w ocieplanej kurtce z założonym kapturem. Mnie chyba zawiało, bo bardzo boli mnie mięsień karku- od nasady czaszki aż po obojczyk. Z anatomii pamiętam jego przebieg, a teraz jeszcze pięknie to czuję
Mimo nieciekawej temperatury słońce zawsze mnie pozytywnie nastraja- to wystarczy do szczęścia.
Nie lubię dołujących ponurych dni, o wietrze i deszczu nie wspominając..
W prognozach widze kolejne opady- fajnie, bo nie muszę ze szlauchem latać przed zimą- a juz ruszałąm z napojeniem zimozielonych i czuję się cudownie rozgrzeszona..ale kolejnego kilkudniowego deszczu chyba psychicznie nie wytrzymam
Bodziszki będa chyba szalały do porządnych przymrozków- są cudowne!!
Oby tylko przezimowały porządnie!
Rok temu sadziłąm w sierpniu, kret rył całą jesień i wiosną nie obudził się ani jeden! (bodziszek..bo kretów nie liczyłam po zimie
) W dodatku zbyt piaszczysto wtedy miały i to też mogło im dokopać..
Kupiłam raz jeszcze, posadziłam wiosną i licze na to, że ukorzeniły się porządnie, kreta nie widać, kompostu im nasypałam po garstce w czerwcu..oby przezimowały, bo robią mi na rabacie świetną robotę.
Szkoda, że kremowe jeżówki Mozzarella już padły, bo pięknie mi się tu komponowały.
Bardzo polecam tę odmianę bodziszków
Zupełnie przypadkiem złapałam się za nie w Zielonych Progach- p Bianka mi je zasugerowała, gdy szukałam "czegoś fioletowego długo kwitnącego, może bodziszka". Kupiłam, wróciłam do domu, poczytałam o zakupionej odmianie- i okazało sie to strzałem w 10tkę! Kolor mój ulubiony, kwitnienie bujne- czegóż chcieć więcej.. No, może dobrego zimowania